Polski
Gamereactor
recenzje
Kill la Kill the Game: IF

Kill la Kill the Game: IF

Co by było, gdyby było lepiej?

HQ
Kill la Kill the Game: IF

Wbrew temu, co sugerują twórcy Kill la Kill the Game: IF, egranizacja cenionego anime studia Trigger nie jest wcale skierowana do osób niezaznajomionych z tą specyficzną serią; ale do jej fanów tym bardziej nie. Nie oczekiwałam zbyt wiele po deweloperze, który przyniósł nam zaledwie średnio oceniane Little Witch Academia: Chamber of Time. Arc System Works w roli wydawcy jednak napawał optymizmem - w końcu „dowiózł" niemal perfekcyjną bijatykę z uniwersum Smoczej Kuli, to jest Dragon Ball FighterZ. Demo, które opisałam początkiem miesiąca, zapowiadało coś zupełnie innego i poczułam się przez tę grę brzydko oszukana; do tego stopnia, że aż poczułam taki naturalny wstyd, że dałam się nabrać na takie chwyty.

Zacznijmy od trybu fabularnego - nie zajmie to wiele czasu, jak zresztą wszystko w tej grze, bo oferuje ona zaskakująco niewiele zawartości. Podczas ogrywania wersji demonstracyjnej byłam przekonana, że story mode stanowił króciutką zajawkę, przedstawiał pourywane sceny, robił za przystawkę przed głównym daniem. Pełna wersja Kill la Kill faktycznie jednak tak właśnie wygląda - dziwacznie, niepokojąco niespójnie - i wprowadza zamęt w głowie nawet zagorzałego fana studiującego lore tego pokręconego uniwersum. W trybie fabularnym naprawdę da się zgubić, a po przejściu dziesięciu epizodów z Satsuki jako wyłączną grywalną postacią i niejakim ukończeniu gry okazuje się, że czeka nas kolejne dziesięć - tym razem z Ryuko w roli głównej. Niestety, różnice nie są zbyt odczuwalne ani w kwestii rozgrywki, ani samego scenariusza, a większość czasu ekranowego zapychają już widziane cutscenki, które - na szczęście - można swobodnie przełączać. W pewnym małym stopniu obie ścieżki oferują nieco inne doświadczenia, ale różnią się od siebie chyba tylko tym, że jakkolwiek sensowna jest jedynie ta, w której wcielamy się w Ryuko.

Kill la Kill the Game: IF
Wspaniale było zobaczyć się z nimi raz jeszcze.
To jest reklama:
Kill la Kill the Game: IF
Dajesz, Ryuko!

Pierwsza, wybrakowana, bez scen i kadrów, które widzimy w drugiej, jest merytorycznie nieskładna. Zresztą, druga wcale nie lepsza, ale przynajmniej da się w niej jakoś połapać. Całość oczywiście nie prezentuje się tak tragicznie, jak My Hero One's Justice, gdzie nawet fabularnych scen nie było, tylko byle jakie kadry z anime, ale i tak aż się prosi, błaga na kolanach, by było lepiej. Najbardziej doskwiera jednak brak jakiejkolwiek interakcji między przerywnikami - tylko od sceny do walki, od walki do sceny, nic pomiędzy. Żadnych quick time eventów na koniec epickiego starcia z bossem, niczego, co by sprawiało, że aktywnie uczestniczymy w całej historii. I tak choć produkcja jest wyreżyserowana przepięknie i gra się w nią nad wyraz przyjemnie, nie jest w stanie w pełni usatysfakcjonować odbiorcy. Zresztą, nawet po zakończeniu wątku głównego (a trzeba to zrobić, jeśli interesuje nas odblokowanie dalszych partii gry) jeden z bohaterów oznajmia radośnie, że „ciąg dalszy" (niekanonicznego spin-offu?) nastąpi w anime. Nie sądzę, by Kill la Kill the Game: IF było dobrą propozycją dla osób, które nie oglądały oryginału - choć jest przesiąknięte wszystkim tym, co składa się na telewizyjne Kill la Kill, nadal raczej bardziej ucieszy fanów, którzy chcieliby raz jeszcze stawić czoła Kiryuin Ragyo i wcielić się w ulubione postacie.

Dlaczego uważam, że w bijatyce powinien znaleźć się porządny i rozbudowany tryb fabularny? Jak wspomniałam, zawartości można by tu szukać z lupą w ręku. Skoro więc gra nie jest na tyle duża, by mogła stanowić dobrą propozycję na wieczór z partnerem albo imprezowe posiedzenie, powinna przynajmniej oferować treści dla gracza solowego, dla fana marki. Anime Kill la Kill zostało perfekcyjnie zakończone, jest spójne i satysfakcjonująco pełne, a skoro twórcom udało się aż tak dobrze tę jego esencję przenieść do gry, znacznie lepiej wypadłoby bezpośrednie wycięcie scenariusza z serialu - przy okazji wzbogacając rozgrywkę o elementy RPG, by móc pobiegać trochę po mieście, kupować bonusy i ulepszenia. Nie rozumiem, dlaczego deweloperzy tak od tego stronią, bo przecież Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 nawet zekranizowało mangę szybciej niż anime - zgadza się, animowanego zakończenia komiksu po raz pierwszy mogliśmy doświadczyć w grze. Patrząc na jakość wykonania Kill la Kill, nie wydaje się, by to budżet był problemem - prędzej brak doświadczenia lub swego rodzaju lęk przed eksperymentowaniem.

Kill la Kill the Game: IF
Kultowe przemiany bohaterek nieco ugrzeczniono...
To jest reklama:
Kill la Kill the Game: IF
...ale elementów ecchi nie brakuje.

W grze zajmie nas kilka trybów: samouczek, wiadomo; walka dowolna, gdzie możemy wcielić się w dowolną postać i wybrać arenę, a następnie zagrać przeciwko komputerowi lub przyjacielowi okupującemu pobliską kanapę; możemy też zmierzyć się z innymi graczami online w trybie rankingowym lub dla czystej zabawy; albo zetrzeć na proch szkolne mundurki niczym w Dynasty Warriors. Należy zaznaczyć, że choć tytuł oferuje bardzo przyjemne mechaniki bazujące na ciekawym systemie papier-kamień-nożyce i jest wymagający nawet na najniższych poziomach trudności, to dość rozczarowuje w kwestii postaci i plansz. Tych jest aż nienaturalnie malutko (osiem grywalnych charakterów i sześć aren), co zdawać by się mogło oczywiste, bo Kill la Kill jest stosunkowo zwartą serią, ale w takim założeniu egranizacja powinna być bardziej różnorodna. Jasne, wszystkimi bohaterami gra się równie sympatycznie, ale nie odczułam czegoś takiego, że jednak wolę Ryuko, bo jest, przykładowo, słabsza, ale zwinniejsza niż Gamagori, a to ważne, by czuć, że jakaś postać jest „nasza". Wszyscy też bazują na tych samych kombinacjach przycisków, więc, brzydko mówiąc, pełnią bardziej funkcję skórek niż pełnoprawnych zawodników.

Kill la Kill the Game: IF
Papier-kamień-nożyce.
Kill la Kill the Game: IF
Roster postaci nie powala.

Przy tym wszystkim nawet plansze są sterylne i kompletnie niedestrukcyjne - nie można wchodzić w interakcje z obiektami, nie udało mi się też ani razu wyrzucić przeciwnika poza arenę, mimo że kilkakrotnie pojawił się obok niego efekt zbitego szkła. Co ciekawe, przy dłuższych seriach postacie pozostawiają po sobie na podłożu krwawe smugi, co daje ładny efekt i po takiej czterorundowej potyczce pole bitwy prezentuje się naprawdę srogo.

Za rozgrywkę w każdym z wymienionych trybów otrzymujemy punkty GP, które można wydać w Galerii. Tam obejrzymy nagrane powtórki z wcześniejszych starć i scenki fabularne, a także zrobimy postaciom sesje zdjęciowe, wykupimy oryginalne utwory ze ścieżki dźwiękowej (nie da się ukryć, że w dużej mierze to dzięki nim gra jest tak przyjemna) czy zapoznamy się z glosariuszem. Operowanie po każdym z menu jest proste i intuicyjne, zresztą, jeśli chodzi o sferę audiowizualną, Kill la Kill the Game: IF stoi na najwyższym poziomie - całościowy design, reżyseria, animacje, wszystko, bez wyjątków, jest utrzymane w tonie oryginału i to naprawdę się tu udało; coś, czym może poszczycić się niewiele gier na podstawie anime.

Kill la Kill the Game: IF
Gra jest przesiąknięta specyficznym stylem serialu Kill la Kill.
Kill la Kill the Game: IF
Niezatapialna Mako!

Koniec końców, growe Kill la Kill nie rozczarowuje - budzi siedzącą w odbiorcy nerdowskość i budzi też pozytywne emocje, bo i mordka się cieszy na sam widok znajomych postaci w tak pięknie odwzorowanej formie. Jednocześnie przez cały czas spędzony z tytułem nie opuszczało mnie wrażenie, że dałoby się to wszystko ująć po prostu ciekawiej. Niby produkcja oferuje to, co powinno oferować właśnie Kill la Kill, ale chyba twórcy z A+ Games za bardzo skupili się na przeniesieniu tej specyficznej stylistyki, a zbyt mało na dodaniu grze własnej tożsamości. A przede wszystkim - zawartości.

07 Gamereactor Polska
7 / 10
+
Piękne, dokładne animacje; kapitalna reżyseria żywcem wyjęta z serialu; oryginalna ścieżka dźwiękowa i głosy postaci; śliczny styl graficzny.
-
Dziwaczny, nieciekawy wręcz tryb fabularny; mało zawartości.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości