Polski
Gamereactor
recenzje
My Friend Pedro

My Friend Pedro

Krwawy bananek.

HQ
My Friend Pedro

O My Friend Pedro dowiedziałem się pewnie tak, jak większość Was, czyli z zeszłorocznej konferencji Devolver Digital na E3. I choć amerykański wydawca chyba nie ma pomysłu, jak dalej pociągnąć swoje show (zgadzam się z relacją Oli, tegoroczna odsłona była nudna i miała stanowczo za mało gier), to jedno trzeba mu przyznać - dalej umie wyławiać perełki.

Widzicie, w Steamowym czy eShopowym śmietniczku ciągle przybywa gier - czasem lepszych, czasem gorszych, a czasem w ogóle niegrywalnych - i nawet najbardziej wytrwali gracze nie są w stanie przejrzeć wszystkich tych produkcji. Dlatego coraz większą rolę odgrywa wydawca takich małych tytułów, dzięki któremu nie przepadną one pod stosem naprędce skleconych symulatorów chodzenia lub nie utkwią na wieczność we wczesnym dostępie. Jedną z takich gier jest My Friend Pedro, której koncept można streścić słowami: idziesz w prawo i strzelasz do wszystkiego, co się rusza. Jednak to, jak została ona zaprojektowana, podkręcona i ostatecznie wykonana, plasuje ją wysoko ponad poziom zwykłej, dwuwymiarowej strzelanki. W zasadzie to jest ona bardziej 2.5D, bo bohater może od czasu do czasu poruszać się również w głąb ekranu, ale mniejsza o szczegóły. Ważny jest fun!

My Friend Pedro to fun wstrzykiwany dożylnie

My Friend Pedro
To jest reklama:
My Friend Pedro

Tak, to słowo stanie się nieodłącznym towarzyszem osoby, która postanowi spróbować swoich sił w debiutanckiej produkcji studia DeadToast Entertainment. Każdy jej aspekt został stworzony w taki sposób, by nawet najmniejszy skok, oddany strzał czy odbicie się od ściany miało wywołać w graczu konkretne emocje. Ale zamiast pozwolić mu ochłonąć i oswoić się z krwawym arcydziełem, którego właśnie stał się autorem, gra od razu rzuca go w środek następnej akcji. I jeszcze kolejnej; aż do momentu zakończenia poziomu, który trwa raptem kilka minut. Wtedy gracz dostaje kilka sekund na złapanie oddechu, nawodnienie się (serio, pamiętajcie o piciu dużej ilości wody, bo te upały są nie do wytrzymania), ale potem taniec zaczyna się od nowa, a nasz bohater znów musi przemykać pomiędzy wrogimi pociskami.

Wszystko jednak zaczyna się od ścieku, w którym nasz bohater budzi się pod wpływem nawoływań głosu. Jak się okazuje, mówi do niego lewitujący banan, tytułowy Pedro, który sugeruje, że on i protagonista znają się, a co więcej - są bliskimi przyjaciółmi. Skoro tak mówi, to znaczy, że pewnie tak jest, prawda? Przyjaciele zawsze wiedzą, co jest dla nich najlepsze, a Pedro sugeruje, że należałoby zlikwidować kilka szych znajdujących się w mieście.

To jest reklama:
My Friend Pedro
My Friend Pedro

Jak zapewne się domyślacie, historia w My Friend Pedro nie odgrywa znaczącej roli, aczkolwiek jest obecna i gdyby pokusić się o jej interpretację, to otrzymalibyśmy coś na kształt komentarza na temat przemocy w grach w stylu Hotline Miami. Niemniej sposób, w jaki jest opowiadana, sprawia, że cały ten kicz w postaci one-linerów, jakimi sypie nasz żółty przyjaciel, sprawia frajdę i idealnie wpisuje się w styl samej gry.

Krwawy taniec w rytm muzyki wystrzałów i techno

Mimo że założenia i koncept Pedro są bardzo proste, to mnogość mechanik i możliwych kombinacji, jakie oferuje produkcja DeadToast Entertainment, jest na tyle duża, że nawet przez sekundę nie czuć znużenia, frustracji spowodowanej śmiercią, czy tego, iż coś robimy nie po myśli twórców. Korytarzowa struktura gry nie przeszkadza w eksperymentowaniu i obmyślaniu własnych strategii, ale tak naprawdę bardzo często się po prostu improwizuje, bo tu nagle wyskoczy jakiś wróg zza drzwi, albo pocisk, który miał zatrzymać się w głowie oponenta, zboczył z kursu. Ta nieprzewidywalność i konieczność szybkiego reagowania na zmiany stanowi jedną z największych zalet My Friend Pedro i sprawia, że się jeszcze bardziej nakręcamy.

My Friend Pedro
My Friend Pedro

Nakręca nas również ścieżka dźwiękowa, która zdaje się pełnić podobną rolę jak w Doomie z 2016 roku czy Devil May Cry 5 (recenzję Łukasza przeczytacie tutaj) - im lepiej nam idzie i im więcej dzieje się na ekranie, tym staje się ona intensywniejsza. Ambientowe dźwięki wymieszane z dość mocnym techno idealnie pasują do My Friend Pedro. Na pewno nie raz będę wracał do tych utworów, a nie zdarza mi się często włączać muzykę z gier czy filmów bez kontekstu.

Warto pamiętać też o liczniku serii likwidacji, stąd jeśli na koniec poziomu chcemy uzyskać wysoką notę, to naprawdę trzeba się postarać, by ten wskaźnik utrzymał się na jak najwyższym poziomie. Punkty dostajemy także za czas, poziom trudności i przejście poziomu bez umierania. Po co nam oceny? Po nic, nie mają wpływu na dalszą rozgrywkę, ale to właśnie one zachęcają do ponownego przechodzenia poziomów, jeszcze większego eksperymentowania i znalezienia tego idealnego sposobu na uzyskanie maksymalnej noty. Niby nic wielkiego i tak naprawdę posiada to wiele innych produkcji, ale w żadnej innej nie czułem chęci walczenia o te punkciki i oceny. Chyba dobrze to świadczy o samej grze, bo na pewno spędzę z nią więcej, niż te siedem godzin potrzebnych na jej ukończenie. Sprzyja też temu długość poziomów, co sprawia, że tytuł idealnie nadaje się na Switcha, bo w sam raz sprawdzi się jako coś szybkiego w drodze na uczelnię czy spotkanie.

Od miejskich zabudowań po chmurkową krainę, czyli poziomy w My Friend Pedro

My Friend Pedro
My Friend Pedro

Na dużą pochwałę zasługuje również projekt lokacji, które pełne są przełączników, zapadni i przeciwników, oczywiście. Niektóre poziomy są tylko i wyłącznie oparte o robienie różnych trików i wygibasów, co również sprawia bardzo wiele frajdy. My Friend Pedro to naprawdę świetny platformer, który został przegenialnie zaprojektowany. Wchodząc do kolejnych lokacji, widać pracę włożoną w to, by każda zapadania zadziałała i miała ona jakiś sens, a nie tylko po prostu była - głębokie ukłony dla twórców i testerów, bo wymagało to pewnie setek godzin eksperymentów.

Równie dużo pracy włożono też w stylistykę i tematyczne przygotowanie poszczególnych lokacji - chyba największe wrażenie zrobił na mnie etap w krainie Pedro, który idealnie kontrastował z melancholią i szarością miejskiej zabudowy. Nie było mi dane jednak nacieszyć się tym lukrem i chmurkami, bo za chwilę akcja przeniosła się do cyberpunkowego miasta, w którym dominował złoty filtr rodem z rebootów Deus Exa. I to kolejna duża zaleta gry - ciągłe karmienie gracza czymś nowym, by nawet na chwilę nie poczuł, że zabawa zwalnia.

My Friend Pedro
My Friend Pedro

Niekończąca się niespodzianka

Istnieje skończona ilość zabawy, jaką może dostarczyć nam cokolwiek. Wraz z mijającym czasem krzywa zainteresowania odbiorcy nieubłaganie spada, a w erze rozpraszaczy i ciągłego bycia online jeszcze trudniej jest się nam skupić na jednej rzeczy. Przed rozpoczęciem My Friend Pedro właśnie tego się obawiałem - czy zabawa, jaką zaoferuje, wystarczy, by ten podstawowy koncept (chodzenie w prawo i strzelanie) nie znudził się za szybko. Jak się okazało, obawy były niesłuszne, bo gra regularnie czegoś dostarcza; dobrze opanowałeś już strzelanie jedną bronią, świetnie, to masz teraz drugą, pobaw się nimi; o, już wiesz co nieco, to spróbuj teraz podwójnego strzału; nieźle ci to idzie, a co powiesz na bullet time?; doskonale, to masz teraz śrutówkę, zobacz, jak działa; patrz, tam masz patelnię, strzel w nią i zobacz, co się stanie.

Wszystko to sprawia, że w ogóle nie czuć, iż tempo rozgrywki zwolniło choćby na moment. Wiem, że piszę o tym któryś raz z kolei, ale naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem, że mimo prostych podstaw zainteresowanie grą i tym, co się w niej dzieje, nie spadło choćby na moment.

My Friend Pedro
My Friend Pedro

My Friend Pedro najlepszą grą niezależną tego roku?

Ten rok jest dla mnie wyjątkowo owocny pod kątem gier, które przychodzi sprawdzać. My Friend Pedro swoim projektem lokacji, właściwym budowaniem i utrzymaniem tempa rozgrywki czy ilością rozwiązań, jakie oferuje, sprawiło, że te kilka godzin spędzonych z grą urosło do rangi doświadczenia, które trudno mi teraz do czegokolwiek porównać. Nie ma takiej drugiej gry i prawdopodobnie jeszcze długo nie będzie, dlatego polecam Wam ją z całego serca.

09 Gamereactor Polska
9 / 10
+
Ciągłe karmienie gracza nowościami, dzięki czemu nie ma mowy o nudzie; projekt lokacji; ścieżka dźwiękowa.
-
Miejscami zbyt trudne elementy zręcznościowe.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości