Polski
Gamereactor
artykuły

Oblężona twierdza - gracze?

Czy warto zamykać się na innych?

HQ
Oblężona twierdza - gracze?

Jakiś czas temu pisaliśmy o księciu Harrym, który dość negatywnie wypowiedział się o Fortnite - jego zdaniem granie w battle royale od Epic Games powinno być zabronione, zaś sama gra została zaprojektowana w taki sposób, by zatrzymać odbiorcę jak najdłużej przy ekranie. I choć sama wypowiedź świadczy raczej o niezrozumieniu gier wideo jako nowego medium, które coraz silniej buduje swoją pozycję w popkulturze, to nie jest to przecież pierwszy raz, kiedy ktoś je "atakuje". Często wystarczy, że ktoś spoza branży (na przykład media głównonurtowe lub osoby w ogóle nie związane ze światem gier) wypowie się o grach, a my gracze (w tym media branżowe) zaczynamy analizować, czy miało to negatywny albo pozytywny wydźwięk. Słyszeliście o syndromie oblężonej twierdzy?

W trakcie dawnych wojen często oblegano warownie lub zamki, a jedną z najskuteczniejszych metod ich zdobycia była taktyka "na przeczekanie", w której atakujący czekali, aż obrońcom skończą się zapasy. Wśród załogi wywoływało to obawy związane z nieuchronną porażką, brakiem ucieczki czy po prostu śmiercią. Współcześnie termin "oblężona twierdza" ma wydźwięk metaforyczny i związany jest z poczuciem dyskomfortu psychicznego, w którym ktoś wywołuje w nas uczucie strachu czy wręcz zaszczucia. Jest to więc rodzaj stanu lękowego, w którym wyolbrzymiamy lub nie do końca rozumiemy zagrożenie.

Oblężona twierdza - gracze?
To jest reklama:

Trudno się nie zgodzić, że gracze, jak i same zjawisko grania było przez lata nierozumiane i często mówiło się o nim tylko w negatywnym sensie przy okazji strzelanin w szkołach (zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych), gdzie to właśnie medium było kozłem ofiarnym czy przysłowiowym chłopcem do bicia. Wzbudziło to w nas pewną obawę, strach przed wszystkimi, którzy mają inne zdanie w tym temacie, o czym świadczą reakcje na wypowiedź Andrzeja Sapkowskiego z 2016 roku w temacie gier właśnie. Podczas wrocławskiego festiwalu fantastyki Polcon pisarz dość negatywnie wypowiedział się na temat gry CDPR czy samych graczy, co oczywiście zostało podłapane przez branżowe media i odebrane jako... może nie atak, ale coś, co należy skrytykować. Przy czym warto podkreślić, że w tej samej wypowiedzi Sapkowski przyznaje, że nigdy nie grał w żadnego Wiedźmina, więc takie opinie (podobnie zresztą jak ta księcia Harry'ego, który w temacie uzależnień wie całe nic) warto traktować z dystansem. Czy warto przejmować się wypowiedziami osób, które z tematem mają niewiele wspólnego? Z jednej strony chcemy, by o grach mówiono, żeby wyszły z cienia innych popkulturowych rozrywek, ale gdy ktoś się o nich wypowiada, to każde zdanie takiej wypowiedzi jest od razu rozkładane na czynniki pierwsze i sprawdzane pod kątem "poprawności" - przecież w temacie giereczek jest tylko JEDNO właściwe stanowisko.

Oblężona twierdza - gracze?

A jakie można mieć inne zdanie w tej sprawie? Ponad rok temu po serii tragedii z udziałem młodzieży i dzieci w Stanach Zjednoczonych prezydent Trump zorganizował spotkanie z przedstawicielami ESA (Entertainment Software Association) - stowarzyszenia zrzeszającego producentów gier w Stanach Zjednoczonych - na którym miał zostać omówiony negatywny wpływ gier wideo. Warto zauważyć, że to właśnie tam dostęp do broni jest dużo łatwiejszy niż w innych państwach i bardzo możliwe, iż mogło mieć to wpływ na wysoki wskaźnik przestęp z użyciem broni palnej, co sugerują zresztą statystyki zgromadzone przez portal Vox. Mimo tego to właśnie gry wideo zostały znów chłopcem do bicia, a urzędnicy z Białego Domu przygotowali dość tendencyjny materiał prezentujący przemoc w grach jako coś powszechnego i wspólnego dla całego medium. No cóż, wszystko wydaje się jasne - znów atakują nasze kochane giereczki. Pamiętajmy jednak, że krzykami w komentarzach nic nie zmienimy i czasem warto wysłuchać zarzutów drugiej strony. Zamykanie się na innych pogłębia jeszcze tylko ten syndrom i sprawia, że gry wideo i wszystko, co się wokół nich dzieje, stają się jeszcze bardziej hermetyczne. Głęboko wierzę, że kompromis można wypracować w każdym temacie, obie strony muszą tylko tego chcieć. Dlatego bardzo podobała mi się odpowiedź na wspomniany materiał, przygotowana przez kanał Game for Change, w której zaprezentowano, że gry potrafią też być sztuką i nie jest to tylko przemoc.

Oblężona twierdza - gracze?
To jest reklama:
Oblężona twierdza - gracze?

We wstępie pisałem, że zdaniem księcia Harry'ego Fortnite został stworzony tak, by uzależniać i w ostateczności nie dało się od niego oderwać. Oczywiście, że od gier, tak jak od wielu innych rzeczy, można się uzależnić i jest to takie samo zaburzenie jak seksoholizm czy alkoholizm. Pod koniec 2017 roku świat obiegła informacja, że Światowa Organizacja Zdrowia zaklasyfikowała uzależnienie od gier wideo w spisach ICD (Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób, Urazów i Przyczyn Zgonów) i DSM (Klasyfikacja Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego). Czy to oznacza, że wszyscy gracze są teraz uzależnieni i cierpią na jakieś zaburzenia lub chorobę? Nie, oczywiście, że nie. To, że coś znajduje się na liście DSM czy ICD, nie oznacza wcale, iż jest to od razu choroba psychiczna, a pomaga jedynie lekarzom z tej specjalizacji na ujednolicenie wiedzy w tym temacie. Poza tym te spisy muszą być co jakiś czas aktualizowane, a nasze medium jest jeszcze stosunkowo młode, więc tylko kwestią czasu było trafienie gier wideo na tę listę. Wiele serwisów pisało też wtedy, że uzależnienie od gier może być oficjalną przyczyną wizyty u psychologa; tak naprawdę wszystko może być podstawą do takiej wizyty i raz, że nie jest to nic złego czy wstydliwego, a dwa, że jeśli ktoś naprawdę ma problem i przez granie zaniedbuje swoje obowiązki czy najbliższych, to takim osobom należy pomagać.

Oblężona twierdza - gracze?

Czy warto zatem przejmować się takimi materiałami czy wypowiedziami jak ta z poprzedniego akapitu? Myślę, że przede wszystkim warto włączyć zdrowy rozsądek i samemu zbierać informacje - od gier można się uzależnić, ale na pewno w tym temacie nie słuchałbym księcia Harry'ego. Często na takie wypowiedzi reagujemy agresywnymi komentarzami, ale daje to tylko argumenty w ręce przeciwników gier wideo, którzy często nie znają tego medium lub go nie rozumieją. Więc może to nie gracze mają problem, ale media głównonurtowe (radio i telewizja), które, nie oszukujmy się, tracą w ostatnich latach na rzecz Youtube'a, Twitcha, Netflixa czy gier wideo właśnie? Myślę, że prawda jest gdzieś pośrodku; gry nie są już tylko niszową rozrywką dla grupki zainteresowanych, lecz wielomiliardowym biznesem, który już dawno, pod względem wartości, przebił rynek muzyczny czy filmowy. Dlatego nie musimy elektryzować się na każdą wzmiankę - zarówno negatywną, jak i pozytywną - o grach wideo poza naszym środowiskiem.

Oblężona twierdza - gracze?

Nasze medium ma swoje wady, środowisko graczy (zwłaszcza tych mocniej zaangażowanych) jest dość toksyczne, co dobrze pokazuje spór Epic-Steam, a najlepiej sprzedające (czytaj: te najbardziej widoczne) są produkcje AAA, w których często ciężko o głęboki przekaz czy wizję artystyczną. Nie dziwmy się zatem, że książę Harry za cel swojej krytyki obrał aktualnie najbardziej dochodową i popularną grę na świecie, bo to pierwsze, co przyszło mu do głowy w tym temacie. Gry wideo potrafią być sztuką, wystarczy trochę pogrzebać, by znaleźć perełki pokroju Florence, które swoją drogą pokazałem niedawno swojej mamie (wielka przeciwniczka tego medium) i bardzo jej się spodobało. Może zamiast zamykać się za murami twierdzy i mówić, że świat się nie zna, bo nie rozumie gier, to warto do niego wyjść i rozmawiać?

Źródła: Youtube, SprawyNauki, Jarock, Polygamia



Wczytywanie następnej zawartości