W tym tygodniu wszystkie zawody sportowe w Hiszpanii były naznaczone tragedią, która wciąż rozgrywa się w Walencji: zimnym frontem, który pozostawił ponad 200 ofiar i dziesiątki osób zaginionych.
Mecze piłki nożnej, które miały odbyć się w Walencji, z pierwszej i drugiej ligi (LaLiga eSports i LaLiga Hypermotion), a także lokalny Copa del Rey, który rozpoczął się w tym tygodniu, zostały odwołane. Wśród nich znalazły się Valencia-Real Madryt, dwie drużyny, które na chwilę odłożyły na bok dzielące je różnice, aby skupić się na tym, co naprawdę ważne.
Jednak reszta meczów w kraju toczyła się normalnie, z zachowaniem minuty ciszy dla ofiar. Ale wielu zawodników i menedżerów nie zgodziło się z tym, w tym Diego Pablo Simeone z Atlético Madryt czy Hansi Flick z FC Barcelony, którzy stwierdzili, że wszystkie mecze powinny zostać odwołane.
Innego zdania jest Javier Tebas, prezes LaLiga. "Wierzymy, że w tej strasznej sytuacji, w jakiej znajduje się Hiszpania, najlepszym przesłaniem jest to, aby się nie zatrzymywać, z wyjątkiem obszarów dotkniętych kataklizmem" – napisał na Twitterze.
"Najlepszym przesłaniem jest bycie na pierwszej linii frontu w naszych miejscach pracy, tak jak wszyscy pracownicy w innych sektorach, zapewnienie widoczności, generowanie zasobów i wyjaśnianie światu, że wszyscy musimy ciężko pracować, aby iść naprzód".
W komentarzach jednak większość ludzi wydaje się nie zgadzać i uważa, że piłka nożna i sport są drugorzędne w obliczu klęski żywiołowej bezprecedensowej w Hiszpanii i Europie, o skali wciąż nieznanej, być może znacznie gorszej niż oficjalne dane znane do tej pory.