Polski
Gamereactor
artykuły

RANKER: Psy w grach wideo

Najlepszy przyjaciel gracza.

HQ

Jako oddanemu wielbicielowi czworonogów od zawsze podobała mi się idea posiadania psiaka w grach wideo. Najlepszy przyjaciel człowieka (koty mogą się schować!) towarzyszy nam w przeróżnych przygodach od lat. Nie mogłem więc sobie darować powołania do życia luźnego rankingu ulubionych psiaków.

Moja lista skupia się głównie na czworonożnych przyjaciołach, którzy odegrali znaczącą (lub kluczową) rolę w danym tytule. Tak, zabrakło tu psa z Duck Hunt czy Parappy. Chociaż usadowili się wygodnie w moim sercu, już wiele lat temu musieli ustąpić miejsca pozostałym kandydatom.

Dogmeat (Fallout 4)

RANKER: Psy w grach wideo

Nie mogłem rozpocząć inaczej. Dogmeat w różnych wersjach towarzyszy moim bohaterom z Fallouta od lat. Dlaczego więc zdecydowałem się wyróżnić właśnie czwórkowego? Ponieważ zaskarbił on sobie moją największą sympatię. Po pierwsze, w końcu jest poważnym kompanem (w przeciwieństwie do pierwszych odsłon), który potrafi nieźle dać wrogom w kość. Po drugie, podobnie jak w Falloutcie 3, przynosi przeróżne fanty, ale zachowuje się przy tym bardziej naturalnie...

To jest reklama:

...i po trzecie, jest niesamowitym słodziakiem. Można ubierać go w kilka wersji kolorystycznych bandan, gogle, a nawet zbroje. Ponadto jako gracz mamy możliwość zbudowania budy, w której może odpoczywać, a nawet postawienia miski (która niestety tylko wygląda). Postapokaliptyczne pustkowia zawsze były samotnym miejscem, ale z Dogmeatem u boku chociaż trochę wydają się bardziej przyjazne.

Riley (Call of Duty: Ghosts)

RANKER: Psy w grach wideo

Mówcie, co chcecie, lubię Ghosts. Chociaż za serią nie przepadam, to właśnie psi towarzysz, na którym zresztą opierała się praktycznie cała kampania reklamowa gry, przykuł najbardziej moją uwagę. Riley nie był tylko ozdobnikiem, ale pełnoprawnym, grywalnym bohaterem (przynajmniej w niektórych misjach), który niejednokrotnie był wręcz wymagany do poprawnego ukończenia danego etapu.

To jest reklama:

Co jednak robi militarny pies prócz rozrywania przeciwnikom gardeł? Riley to głównie zwiadowca, którym możemy cichaczem zdejmować patrolujących żołnierzy. W gruncie rzeczy właśnie dzięki swoim umiejętnościom zwiadowcy to właśnie nasz czworonóg jest najlepszym duchem w jednostce. Ponadto Riley, jak każdy pies (no, prawie), jest towarzyszem bystrym, oddanym i lojalnym. Gdyby nie on, Ghosts byłoby tylko kolejną częścią serii, a tak stanowi odsłonę wyjątkową.

Interceptor (Final Fantasy VI)

RANKER: Psy w grach wideo

Skoro już przy skradających psach jesteśmy... Nie ma chyba na świecie zwierzaka bardziej odjechanego niż Interceptor z Final Fantasy VI - czyli wierny towarzysz najlepszego ninja, Shadowa. Prawda jest taka, że jest to para na tyle nierozłączna, że nie można wyobrazić sobie ich osobno. Za każdym razem, gdy pojawiają się w grze, czujemy wręcz w kościach, że za moment wydarzy się coś niesamowitego.

Intereptor pojawia się głównie w walce i zawsze w niespodziewany sposób. Własnym ciałem zasłania swojego pana przed ciosem i kontratakuje ataki przeciwnika. Oczywiście, by nie było zbyt łatwo, wszystkie akcje podejmuje losowo, ale i tak nie przeszkadza nam to w uwielbianiu tego czworonoga. Swoją drogą, straszny z niego obżartuch... 3000 gili na karmę to rozbój w biały dzień!

Dog (Fable II i III)

RANKER: Psy w grach wideo

Wdzięczność przygarniętego psa nie zna granic. Przekonujemy się o tym grając w serię Fable. Więź naszego bohatera/bohaterki z pupilem jest o tyle wyjątkowa, że rozciąga się ona na przestrzeni lat mijających w grze. Pies zmienia się tak samo jak heros, zależnie od naszych poczynań, i nie stanowi tylko miłego dodatku do rozgrywki.

Może się z nami bawić, aportować piłkę, a nawet szukać ukrytych pod ziemią przedmiotów! Kupując odpowiednie książki uczymy go nowych technik lub wzmacniamy te już wyuczone. Dzięki temu z czasem okazuje się on również świetnym wojownikiem, zwiadowcą czy jeszcze lepszym poszukiwaczem skarbów - tylko dzięki tej ostatniej umiejętności jesteśmy w stanie pozyskać niektóre poukrywane dobra. Prawdę mówiąc, gdyby nie pies w Fable, gra znudziłaby się znacznie szybciej. Tak przy okazji, jeśli narzekaliście kiedyś na zbroję dla konia, to mam dla Was kolejną pożywkę. Specjalne, oczywiście płatne DLC, zmieniały rasę (a więc wygląd) naszej poczciwej psiny. Cóż... kto bogatemu zabroni!

Mabari (Dragon Age: Origins)

RANKER: Psy w grach wideo

Ogary bojowe mabari stanowią siłę w całym Fereldenie. Legendy mówią, że są to zwierzęta, które swoją inteligencją dorównują ludziom, a często ich przewyższają. Szczerze mówiąc, po samej grze tego nie widać, nie zmienia to jednak faktu, że spora część graczy uważa swojego mabariego (można nadać mu dowolne imię) za najbardziej interesującego kompana w pierwszym Dragon Age'u.

Jest to opinia dość przesadzona, ale według mnie psina nadawała drużynie sporo kolorytu. Pomimo mniejszej liczby ataków i słabszych statystyk, mabari stanowił mocne wsparcie w walkach. Poza nią interakcje z pupilem były mocno ograniczone, a liczba przedmiotów, które mógł przynosić do obozu, można było policzyć na palcach jednej dłoni. Nadal nie przeszkadzało to w sprawdzaniu samopoczucia towarzysza pomiędzy misjami, ot chociażby tylko po to, by go pogłaskać. To, co jednak skradło moje serce, to barwy bojowe, którymi można było pokryć futro mabariego. Każda z farb nie tylko zmieniała wygląd, ale również podnosiła współczynniki, czyniąc psa jeszcze potężniejszą maszyną bojową. W drugiej części mogliśmy również przywołać ogara, ale był on towarzyszem dodatkowym, a więc nie zajmował miejsca w drużynie.

Koromaru (Shin Megami Tensei: Persona 3)

RANKER: Psy w grach wideo

Kolejny w zestawieniu pełnoprawny członek drużyny. Tym razem jednak w japońskim wydaniu. Choć siłą rzeczy ma mniej do powiedzenia (przynajmniej werbalnie) niż reszta postaci, nadrabia braki charakterem, wyglądem i umiejętnościami w czasie walki. Koromaru to rzeczywiście urodzony wojownik i w niczym nie ustępuje towarzyszom. Jako broni używa maleńkiego noża, trzymanego w pyszczku, ale, jak na serię przystało, skrywa w sobie pokłady znacznie większej mocy.

Stanowi ją oczywiście persona. W przypadku Koromaru jest nią majestatyczny Cerberus. Nie tylko wygląda kozacko (tak się teraz mówi?), ale, jak można się łatwo domyślić, dysponuje potężnymi zaklęciami mroku i ognia. Zresztą użycie tego mitycznego stworzenia jest tu mocno symboliczne. Osłabionego i wygłodniałego psiaka spotykamy strzegącego świątyni, pomimo że jego pan (mnich) już dawno nie żyje. Czy którekolwiek zwierzę jest równie oddane?

Hewie (Haunting Ground)

RANKER: Psy w grach wideo

Haunting Ground to tytuł, który w moich oczach na nowo swego czasu zdefiniował pojęcie horroru w grach wideo. Choć jako jeden z pierwszych dostarczał nam mechaniki ukrywania się i uciekania przed wrogiem, nadal jest praktycznie nieznany. Szkoda, bo chyba jako jedyna gra z gatunku wprowadzał zwierzęcego towarzysza i aż dziwne, że nikt później nie skopiował tego pomysłu.

Hewie, pies, którego Fiona (bohaterka gry) poznaje chwilę po rozpoczęciu koszmaru, nie był tylko ozdobnikiem. Od odpowiedniego traktowania przyjaciela zależała nie tylko rozgrywka, ale i... zakończenie (!). Dobrze traktowana psina przywiązywała się do swojej pani. Znacznie szybciej reagowała na komendy i była w stanie bardziej ryzykować w jej obronie. Jeśli natomiast karciliśmy czworonoga lub, broń Boże, go kopaliśmy (!!), wówczas był nieposłuszny, krnąbrny, a w rezultacie potrafił nawet pozostawić nas na pastwę losu. Uwierzcie mi, utrata jedynego przyjaciela w tak okropnym miejscu do przyjemnych nie należy. Tak czy inaczej, jak na tamte lata Hewie zachowywał się na tyle realistycznie, że byliśmy w stanie bardzo szybko się do niego przywiązać. Na tyle, że zależało nam faktycznie na jego losie. Czasem nawet bardziej niż na Fionie.

Walt (Valiant Hearts: The Great War)

RANKER: Psy w grach wideo

Pozostańmy jeszcze na moment przy ratowaniu z tarapatów. Valiant Hearts to niewielki, piękny tytuł, o którym pisałem już przy okazji zestawienia najciekawszych gier niezależnych. Jednym z bohaterów tego indyczka jest pies-ratownik Walt (choć z tego, co pamiętam, w grze ani razu nie pada jego imię). Szkolony przez niemiecką armię jako pomoc medyczna doberman odgrywa kluczową rolę w życiu bohaterów próbujących wydostać się z koszmarów I wojny światowej.

Walt swoim oddaniem wielokrotnie łapie nas za serca, dla naszego pupila bowiem nie ma znaczenia nacja poszkodowanego, lecz jedynie chęć niesienia mu pomocy. Pomimo że nie kontrolujemy czworonoga i tylko wydajemy mu rozkazy, nie da się ukryć, że bez jego pomocy wiele (śmiem twierdzić, że większość) łamigłówek stawianych nam na drodze byłoby niemożliwych do rozwiązania. Pies zaskarbia sobie naszą sympatię od pierwszej chwili, gdy go widzimy, i przy każdym zagrożeniu modlimy się do wszystkich bogów, by wyszedł cało z opresji. To zresztą zupełnie naturalny odruch, że w grach, podobnie jak w życiu, martwimy się o swoje zwierzaki. Nie inaczej jest tym razem, ale Walt nie pozostaje nam dłużny i śmiało można nazwać go naszym prywatnym czworonożnym aniołem stróżem. Co jeszcze? Poczekajcie, aż zobaczycie go w specjalnej masce przeciwgazowej!

D.D. (Metal Gear Solid V: The Phantom Pain)

RANKER: Psy w grach wideo

W zasadzie wilk, a nie psiak, ale dziwnym trafem nie jestem w stanie go tak postrzegać. Nasz „diamentowy pies" zwany też potocznie D-Dogiem, to jeden z kompanów, których możemy wybierać na misje. Coby jednak nie było za łatwo, najpierw musimy go odnaleźć, a następnie odchować (no, prawie). Tak naprawdę D.D. rośnie dość szybko i już po kilku powrotach do bazy staje się pełnoprawnym żołnierzem. Powiadają, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Śmiem twierdzić, że snajpera również.

Nie da się ukryć, że towarzystwo psa idealnie nadaje się raczej dla osób preferujących cichą likwidację wroga. Nie tylko potrafi wykryć w porę nieprzyjazne jednostki oraz zagrażające nam zwierzęta, ale również skutecznie odwrócić ich uwagę czy, zależnie od posiadanego sprzętu, obezwładnić... a nawet zabić. Dobrze przeczytaliście. D.D. został potraktowany przez twórców jak normalny członek zespołu, a więc możemy wyposażać go w stosowne, przygotowane specjalnie dla niego zabawki. Podobnie jak z pozostałymi kompanami, lojalność zwierzęcia do naszej postaci wzrasta w czasie misji, dzięki czemu zyskuje on nowe ataki i zdolności. Wykonywanie misji w towarzystwie tego jednookiego czworonoga nigdy się nie nudzi.

Koroku (Genso Suikoden III)

RANKER: Psy w grach wideo

Wyjątkowe miejsce na liście, bo tak naprawdę mamy tutaj do czynienia aż z pięcioma zwierzakami. Kosanji, Koichi, Kogoro i Connie stanowią drużynę bojowych psów, na której czele stoi właśnie Koroku. Co ciekawe, tylko lider stada oficjalnie przynależy do 108 gwiazd przeznaczenia, które kompletujemy w każdej odsłonie gry.

Pozostałe psinki są dla gracza wyborem całkowicie opcjonalnym i nie trzeba ich nawet poszukiwać. Ale kto oparłby się takiej pokusie? Już samo werbowanie czworonogów to świetna zabawa, a oglądanie dodatkowych scenek z ich udziałem wywołuje szeroki uśmiech na naszych twarzach. Po wszystkim psinki możemy spotkać wałęsające się po naszym zamku. Wracając do Koroku, jako przywódca „stada" i gwiazda przeznaczenia oczywiście ma znacznie więcej przywilejów. Możemy więc zmieniać wygląd jego budy (schematy musimy najpierw odnaleźć), na moment wskakiwać w jego rolę i biegać swobodnie po naszych włościach (dialogi z innymi bohaterami są cudowne) czy wreszcie brać udział w specjalnie przygotowanych wyścigach. A co powiecie na to, że Koroku jako jedyna dodatkowa gwiazda posiada swój własny muzyczny motyw przewodni? Czy mogło być lepiej? Okazuje się, że tak. Posiadając wszystkie pieski w czasie walki możemy używać ich specjalnej techniki Bow Wow Attack! Najlepsi przyjaciele człowieka jeszcze nigdy nie byli tak uroczy.

Chop (Grand Theft Auto V)

RANKER: Psy w grach wideo

Bożyszcze tłumów Chop. Celowo zostawiłem go na finał, coby zakończyć mocnym akcentem. Chopa kochają wszyscy, bez wyjątku. A jeśli jeszcze go z jakiegoś powodu nie kochacie, to albo jesteście kompletnie nieczuli, albo... po prostu nie graliście w Grand Theft Auto V. Chop to wielki rottweiler, który nie daje sobie w kaszę dmuchać.

Łatwiej wymienić to, czego nie robi, i nie mówię tutaj o wielkich kupach, które pozostawia co rano w ogródku lub przy basenie. Jeździ z nami samochodem, szuka rozsianych po świecie znajdziek i wykonuje różnego rodzaju triki. Chop jest nawet bohaterem kilku mini-gierek w specjalnej mobilnej aplikacji, która zadebiutowała razem z grą. Odpędzanie obcych psów od swojej... suczki (serio!) jeszcze nigdy nie było tak wzniosłym zadaniem. Ale, coby nie było, za rozgrywanie gierek możemy kupować pupilowi nowe, ładniejsze obroże. Jeśli natomiast Chop będzie wesoły, pozna nowe sztuczki, które przechodzą do pełnoprawnej gry. Może i dziwne rozwiązanie, sam wolałbym, aby opcje te były dostępne w podstawce, ale fakt jest taki, że właśnie dla takich głupotek pobrałem, a potem ogrywałem (na szczęście nie trzeba długo) aplikację do momentu, aż nie zdobyłem wszystkiego. Czego przecież się nie robi dla swojego ulubieńca?

Pamiętacie jeszcze jakieś ciekawe psiaki z gier wideo? Nie zapomnijcie podzielić się nimi w komentarzach. No i oczywiście dbajcie o swoje zwierzaki, nieważne, czy mają futro, łuski czy pióra. Życie bez nich byłoby nudne i puste.



Wczytywanie następnej zawartości