Polski
Gamereactor
recenzje
Hunt: Showdown

Hunt: Showdown

Łowca łowcy wilkiem.

HQ
Hunt: Showdown

Luizjana u schyłku XIX wieku. Rozległe moczary i legiony upierdliwych insektów. Piekące słońce, ale i masa cienistych miejsc, w których można się przed nim schronić. Gęste i wilgotne powietrze oraz szereg niepokojących dźwięków, które się w nim rozchodzą. Wieść niesie, że nieopodal zalęgło się jakieś paskudztwo. Szaleńcy, którzy na nie polują, określani są mianem Hunterów. Zadaniem tych łowców jest szukanie śladów i wskazówek, by wytropić stwora grasującego w okolicy.

Każdy myśliwy dostaje dwie sztuki broni, z uwzględnieniem podziału na lekkie, średnie oraz ciężkie zabawki, oraz całą gamę narzędzi i wspomagaczy. Przed wyruszeniem w drogę warto zatem przejrzeć zarówno strzelby, pistolety, kusze, obrzyny, rewolwery, jak i apteczki, zastrzyki wspomagające, ładunki wybuchowe, noże do rzucania oraz inne nie mniej przydatne akcesoria. Z początku wybór jest ograniczony, ale wraz ze wzrostem waluty szybko będzie się powiększał. Żeby nie było zbyt łatwo i przyjemnie, oprócz waluty wymagana jest także odpowiednio wysoka ranga, tutaj określana mianem Bloodline. Jest to nic innego jak swoisty poziom doświadczenia gracza i zarazem jedyny stały wyznacznik naszego progresu. Dlaczego jedyny? Ano dlatego, że permanentna śmierć to nieodłączny element gry. A możecie mi wierzyć, że zginąć tutaj jest niezwykle łatwo, jeżeli jest się nieostrożnym.

Hunt: Showdown
To jest reklama:

Hunt: Showdown to swoista hybryda PvE i PvP. Survival horror mocno romansujący z jakże popularnym teraz battle royale. Początki są dość łaskawe, ponieważ pierwsze dziesięć rang to okres ochronny, w trakcie którego w razie zgonu nie trafimy naszego łowcy. Oprócz poznawania meandrów rozgrywki i podstawowych zasad, co mecz możemy za darmochę przygarnąć kolejnego człowieka do naszej paczki myśliwych. Jeżeli chcemy, możemy równie dobrze dokupić kolejnych za zarobione pieniądze. Liczba miejsc jest ograniczona, ale bez obaw - zaręczam, że kolejne będą się zwalniać szybciej, niż mogłoby się z początku wydawać. Nie wszystko jednak stracone, bo jak już wspomniałem, ranga będzie wciąż rosła, a co za tym idzie - otrzymamy dostęp do kolejnych rodzajów broni, sprzętu, czy też perków. Te ostatnie dzielą się na kilka rodzajów i potrafią wydatnie wesprzeć naszego łowcę podczas misji. Zwiększona odporność na obrażenia odniesione w walce wręcz, szybsze odzyskiwanie utraconej wytrzymałości, lepsza celność wybranym rodzajem broni - do wyboru, do koloru. O ile oczywiście mamy wystarczającą liczbę punktów, by się w nie wyposażyć.

Po wyborze łowcy oraz odpowiednim dozbrojeniu zostajemy rzuceni na jedną z dwóch dostępnych map. Za dnia lub nocą, co ma niebagatelne znaczenie, gdyż odpowiednie oświetlenie może być zarówno pomocne, jak i zgubne. W szukaniu wskazówek pomoże nam tajemnicza zdolność określona mianem Dark Sight. Skorzystanie z jej dobrodziejstw wrzuca na ekran klimatyczny filtr, który z pomocą błękitnych orbów wskazuje nam kierunek, w którym powinniśmy się udać. Ponadto powoduje również wyostrzenie słuchu, a co za tym idzie - może nas ostrzec przed pobliskimi zagrożeniami. Tych nie brakuje, ponieważ mapa upstrzona jest nieumarłymi wieśniakami, demonicznymi ogarami oraz innymi potworami, które tylko czekają, aż w pobliżu pojawi się jakiś człowiek. Każdy stwór wymaga nieco innego podejścia, a nieostrożność i pośpiech to najszybsza droga, by stracić życie. Przez większą część rozgrywki będziemy się skradać i omijać zbędne walki. Każdy hałas może skierować w naszą stronę niechcianą uwagę. I to nie tylko potworów, ale i innych graczy. Sprawy nie ułatwiają klatki z ujadającymi psami czy konające na drodze konie, które mogą swoim rżeniem narobić niezłego rabanu. W takich chwilach najlepszym wyjściem jest szybkie i litościwie dobicie takiego zwierzęcia. Gra jest bezkompromisowa i tego samego oczekuje od nas.

Hunt: Showdown

Po zebraniu trzech wskazówek na mapie ukazuje się obszar, w którym rezyduje boss. Po dotarciu do niego toczymy walkę na śmierć i życie. Nieistotne, czy będzie to piekielnie szybki pająk plujący zabójczym jadem, czy też tajemniczy asasyn, którego ciało stanowi miks robactwa i cienia. Zawsze, ale to zawsze stracimy masę amunicji i czasu, by wyjść cało z takiej batalii. Po wszystkim pozostaje odprawienie rytuału odesłania. Nad truchłem unosić będzie się snop światła widoczny z daleka dla wszystkich graczy. I wtedy dopiero zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Jeżeli mamy szczęście, to zdążymy zebrać jeden z dwóch tokenów, jakie pojawią się, gdy rytuał dobiegnie końca. Ale to nie wszystko, gdyż z tokenem musimy jeszcze dotrzeć do punktu ewakuacji. Co prawda otrzymujemy wsparcie w postaci ulepszonego Dark Sight, z pomocą którego dostrzec możemy pobliskich graczy, lecz możemy go użyć ledwie parę razy i na tym koniec. Warto w związku z tym opanować nerwy i korzystać z tego przywileju z rozwagą.

To jest reklama:

Powtórzę raz jeszcze. Największym zagrożeniem nie są potwory czy też nawet bossowie. Są nimi inni gracze. Owszem, czasem zdarzy się trafić nam na oportunistę, z którym podzielimy się łupami (z bossa zawsze padają dwa tokeny) i rozejdziemy w pokoju. Są to jednak bardzo rzadkie przypadki. Jeżeli umiecie liczyć, musicie liczyć na siebie. Ewentualnie na kolegów z drużyny, bo oprócz samotnych eskapad na łowy możemy się równie dobrze wybrać w dwuosobowym lub trzyosobowym zespole. Razem raźniej. I łatwiej, to na pewno. Prócz wsparcia ogniowego towarzysze mogą nas w razie czego wskrzesić. Jest to nie do przecenienia w tak brutalnym środowisku, jakie panuje w Hunt: Showdown.

Hunt: Showdown

Pisałem już o tym, że oprócz wzroku możemy również liczyć na słuch. Wydatnie pomaga w tym rewelacyjnie opracowane udźwiękowienie. Już od samego uruchomienia gry jesteśmy informowani, że najlepiej grać na słuchawkach. Istotnie ma to niebagatelne znaczenie. Nie tylko strzały, wybuchy czy ryki, ale i nawet kroki, przyspieszony oddech, szepty - to wszystko sprawia, że grać trzeba w skupieniu. Niejeden raz przypadkowy hałas uratuje nam tyłek. Ewentualnie pogrąży, jeżeli hałas będzie wywołany przez naszą nieuwagę. Wisienką na torcie jest całkiem niezła oprawa graficzna. Względem wypasionych pecetów widać tutaj różnicę na niekorzyść konsoli (grałem na PS4 Pro), ale jest naprawdę dobrze. Światło, wszelakie refleksy, woda, roślinność oraz przede wszystkim budynki potrafią zauroczyć naprawdę dosadnym, ale i dość szczegółowym zaprojektowaniem. Animacje przeładowania to czysta poezja i choć realistyczne podejście wydłuża czas tej czynności, co może się dla nas skończyć źle, nie sposób nie docenić pietyzmu, z jakim zostało to wszystko opracowane. Jak to zwykle w przypadku gier FPP bywa, gorzej wypada obserwowanie innych graczy. Tutaj widać ustępstwa, na jakie trzeba było pójść, by rozgrywka wypadała nie tylko przekonująco, ale i w miarę przyjemnie. Nie brakuje więc kamperów, którzy w komiczny sposób poruszają się na boki, by uniknąć naszych strzałów, a bieg niekiedy wywołuje uśmiech politowania.

Hunt: Showdown to nadzwyczaj oryginalna gra. Ciężko szukać podobnych wrażeń gdziekolwiek indziej. Począwszy od settingu, a na samej strukturze rozgrywki skończywszy. Wrażenia skutecznie podbija szalenie nastrojowa muzyka, a dla ciekawskich przedstawionego świata czeka świetny patent w postaci swoistej encyklopedii, gdzie kolejne wpisy odblokowujemy wraz z postępem w grze. Dzięki niej dowiemy się nieco więcej o szkaradach, z którymi się mierzymy podczas kolejnych meczów. Jeżeli tylko czujecie się dobrze w PvP, to powinniście spróbować swoich sił. Ci, którzy zdecydowanie wolą PvE, mogą się odbić. Sam przyznaję, że nigdy nie byłem zbyt dobry w pierwszoosobowych strzelankach, więc padam często i gęsto, a większość sukcesów mogę zawdzięczać moim kolegom, którzy znacznie lepiej niż ja radzą sobie w potyczkach z innymi graczami. Niemniej jednak bawię się przednio i na pewno do gry będę wracał jeszcze przez długi czas. To, co najbardziej mnie boli, to brak jakiejkolwiek kampanii czy też prostych misji wyłącznie w formule PvE. Może jakieś DLC w przyszłości to zmieni? A jeśli nie, to oby gra poradziła sobie na tyle dobrze, by pojawił się kiedyś sequel. Koniecznie z kampanią PvE.

07 Gamereactor Polska
7 / 10
+
Niepowtarzalna atmosfera; oryginalna rozgrywka; masa broni i sprzętu; syndrom „jeszcze jednego meczu".
-
Brak kampanii; nieco przydługie loadingi; niewiele trybów rozgrywki.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości