Polski
Gamereactor
recenzje
TSIOQUE

TSIOQUE

Księżniczka z przytupem.

TSIOQUE

Studio OhNoo z Gdańska miało okazję pochwalić się nam produkcją Tormentum - Dark Sorrow, a także mobilną Amelią i Postrachem Nocy. Końcówka 2018 roku to kolejny kamień milowy dla niewielkiej, trzyosobowej ekipy - Tsioque zadebiutowała ledwie przed paroma dniami, a już zbiera zasłużone „ochy" i „achy".

Wiecznie wściekła Tsioque

Pierwsze pytanie, jakie mi przyszło do głowy, gdy spojrzałem na tytuł gry - jak to się w ogóle czyta? Otóż nic prostszego - CIOK. Tak na imię małej blondyneczce, księżniczce w różowej sukni, której losami będziemy kierować podczas point'n'clickowej przygody. Choć mała i niska, to zaciętością mogłaby spokojnie obdzielić pół Polski (i to w święto Niepodległości). Minę ma wiecznie wkurzoną, prycha pod nosem i wścieka się, gdy jej się coś nie udaje. I nie wiadomo, czy to dlatego, że jest księżniczką, czy po prostu... małą kobietką?

TSIOQUE
Ale go zaraz huknę!
To jest reklama:

Mimo pierwszego wrażenia o butnej Księżniczce, dość szybko nawiązała się między nami nić porozumienia, a po pewnym czasie porozumienie to przeszło w sympatię. Jedyne, co po pewnym czasie w Księżniczce wkurzało, to jej niezdolność do biegu w lokacjach, które odwiedzałem po raz setny, głowiąc się nad rozwiązaniem łamigłówek. Owszem, przed strażnikami wiała, ile wlezie, ale w sytuacjach niewspomaganych adrenaliną szło jej troszkę za wolno. Co miało jednak swój urok, bo miło się patrzyło, jak Tsioque pokonuje kamienne schody zamczyska, wdrapując się po kolei na każdy z nich.

Łatwizna. A nie, jednak nie

Gra nie podpowiada. Jeśli klikniemy na treść jakiejś książki, a Tsioque nie zasugeruje nam czegoś istotnego, to znikąd pomocy. Wszystkiego musimy domyślić się sami, nikt nas nie prowadzi za rękę. I dobrze. A jak wygląda fabuła?

Zły Czarownik zaprowadza swoje despotyczne rządy, podczas gdy Dobra Królowa wojuje z nieprzyjacielem na rubieżach królestwa. Na zamek zostaje rzucona klątwa, która zmienia dom rodzinny dzielnej księżniczki w tajemniczą i pełną niebezpieczeństw twierdzę. Tsioque, pozbawiona matczynej czułości i ojcowskiego wsparcia, zdana na samotną potyczkę ze Złym Czarownikiem, szybko bierze się do małej rewolucji. Starając się pokrzyżować plany nowego pana na zamku, stawia czoło gapowatym (acz nieustępliwym) rycerzom, a swój spryt wykorzystuje do igrania z nerwami Czarownika. Czy uda jej się zdjąć klątwę i pokonać sfrustrowanego, wiecznie zapracowanego maga?

To jest reklama:

Całkiem sporo w grze odniesień do życia codziennego, rodzicielskich smaczków czy sytuacyjnych gagów. Dzięki utrzymaniu produkcji w humorystycznej narracji, gra się lekko, (nie)łatwo i przyjemnie. Niektóre zagadki wymagają od nas większego skupienia, inne zaś rozwiązuje się z marszu. Różnorodność łamigłówek (połączona nawet z elementami zręcznościowymi) nie pozwala się znudzić grą, jak to bywa często w point'n'clickach.

A tak swoją drogą - wiecie, że w Tsioque można zginąć? W przygodówkach rzadko kiedy mamy okazję wczytywać grę po swojej śmierci, nasza mała Królewna jednak ma niezwykłą skłonność do ściągania na siebie kłopotów, więc tak złapanie przez wrogich rycerzy, jak i możliwość rychłego zgonu, stają się bardzo prawdopodobne.

TSIOQUE
W nogi! (Choć bardzo krótkie i królewsko obute)

Graj, muzyko!

Jako że jestem wielkim fanem muzyki instrumentalnej, a szczególnie tej z gier, to nad wyraz sobie cenię ścieżkę dźwiękową z Tsioque. Edward Harrison (odpowiedzialny za soundtrack do takich gier jak Neotokyo czy Lucy Day Forever) wraz z Elle Kharitou stworzyli klimatyczną, nastrojową muzykę, która nie przeszkadza, nie męczy i nie nudzi.

Również i polski dubbing to miód dla ucha - Robert Gonera w roli narratora sprawdza się wyśmienicie, a i pozostali aktorzy stanęli na wysokości zadania. W Tsioque tak miło się gra, jak i słucha.

Przy akompaniamencie pięknej muzyki warto wspomnieć o równie pięknej grafice - wszystko zostało narysowane ręcznie! Ach, jak to dobrze, że nie wszystko jest jeszcze zdigitalizowane. Jakoś zawsze to milej oglądać filmy Disneya, które są rysowane, niż te, które w całości są stworzone w komputerze. Czy nie?

TSIOQUETSIOQUE
Ani się człowiek nie obejrzy, a już wszystko roz...rysowane

Miś, Czarownik i Stara Szafa

Przez szafę możemy dostać się do sadzawki, w której pływa gumowa kaczuszka, w lustrze można oglądać telewizję, zebra próbuje uwolnić się ze złotych łańcuchów, a niedźwiedź zmienia się w pluszowego misia. CO TU SIĘ DZIEJE?

Otóż dzieje się wszystko. Klątwa gmatwa i miesza, by później niszczyć i odkrywać. Oj, podobało mi się. Tylko było krótko. Największym minusem gry był dla mnie czas jej przejścia. Ponoć wszystko musi się kiedyś skończyć, ale czemu tak szybko? W każdym razie zakończenie jest świetne. Serce rośnie, ciepło rozlewa się po ciele, a uśmiech kwitnie na twarzy. Warto trochę dłużej rozmyślać nad zagadkami, by odwlec ten jakże piękny koniec.

TSIOQUE
Wejść czy wyjść - oto jest pytanie!

Gdyby OhNoo dodało jeszcze jakąś dodatkową zawartość, jakieś sezonowe rozdziały, coś do ściągnięcia później... Mam poczucie, że produkcja zyskałaby na wartości przez wydłużenie czasu jej rozgrywki nawet i trzykrotnie. Cena jednak jest bardzo odpowiednia jak na dzień premiery gry - nie jest to duże studio, nie jest to międzynarodowa rozgrywka, nie jest to kolejna część GTA czy Assassin's Creed. I bardzo dobrze, bo i cena jest przystępna, i można wesprzeć rodzimą produkcję. Co się zaś tyczy całości - jestem bardzo zadowolony.

08 Gamereactor Polska
8 / 10
+
Piękna muzyka, bogata i wielowątkowa fabuła, różnorodność zagadek logicznych, ręcznie rysowana grafika, cena.
-
Długość gry.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości