Polski
Gamereactor
recenzje
Mutant Year Zero: Road to Eden

Mutant Year Zero: Road to Eden

Postapokaliptyczny folwark zwierzęcy.

HQ
Mutant Year Zero: Road to Eden

Nie miałem okazji zagrać w papierowe wydanie Mutant Year Zero, pomimo tego o grze słyszałem wiele dobrych opinii. A jednak perspektywa wcielenia się w zmutowanego dzika i kaczora, którzy byli niemal żywcem wyjęci z „Wyspy Doktora Moreau" czy serii komiksów wydawanej przez Image Comics, „Elephantmen", skutecznie z zapowiedzi na zapowiedź rozbudzała moje zainteresowanie i wyobraźnię. Gdy do moich uszu doszły informacje, jakoby tytuł w dużej mierze pod względem mechanicznym bazował na serii XCOM, wiedziałem, że będzie to dla mnie tytuł obowiązkowy. Nie sądziłem jednak wówczas, że mutanci zasieją aż tak wielkie spustoszenie.

Kacze opowieści, historia prawdziwa

Mimo wszystko bardzo się zaskoczyłem. Prezentowane na pokazach „zwierzaki" szybko poznają nowych towarzyszy i tak w podskokach przemierzamy zniszczoną strefę aż pięcioma postaciami. Choć może nie do końca znów tak w podskokach, bo musicie wiedzieć, że dużą część rozgrywki spędzicie w trybie skradania. Walki co prawda odbywają się całkowicie w turach, ale próżno tu szukać z góry zdefiniowanych misji czy batalii. Oczywiście główne zadanie jest z góry ustalone, ale to, jak sobie z nim poradzicie, zależy wyłącznie od Was. Na dobrą sprawę wiele potyczek da się spokojnie wyminąć - nie warto, bo stracicie wówczas sporo punktów doświadczenia i sprzętu, ale jest to jak najbardziej możliwe.

Mutant Year Zero: Road to Eden
Z czasem dysponujemy dużym arsenałem. Każdą broń możemy usprawniać.
To jest reklama:
Mutant Year Zero: Road to Eden
Mutanci szybko rosną w siłę.

Naraz kierujemy poczynaniami trójki postaci, ale dwójka pozostałych rośnie w siłę razem z czynną ekipą, zatem nie musicie martwić się szkoleniem każdego bohatera z osobna. Zanim jednak do danego starcia dojdzie, gra w czasie rzeczywistym pozwala Wam zrobić szybki rekonesans w celu poznania liczebności i rozkładu przeciwników lub przyjęcia bardziej dogodnego, lepszego taktycznie położenia. Trzeba jednak uważać, gdyż wróg biernie nie czeka. Strażnicy patrolują duże połacie terenu, a snajperzy bacznie obserwują z wysoko położonych miejsc. Z pomocą przychodzą wyciszone bronie, takie jak kusza czy pistolet z tłumikiem. Dzięki tego typu narzędziom bez wywoływania alarmu jesteśmy w stanie usunąć patrole, które zbyt oddaliły się od głównej bazy. System działa perfekcyjnie i daje wiele frajdy, bo dzięki niemu sami definiujemy nasz styl i trudność rozgrywki.

Każdy z pięciu bohaterów dysponuje unikalnymi zdolnościami, z których tylko kilka podstawowych czasami się powtarza. Postacie są jednak na tyle zróżnicowane, że często mamy problem w zdecydowaniu, jakim zespołem aktualnie pokierować. Każda z nich jest inna i przypisano jej inne zadanie w czasie starcia. Wielki dzik Bormir, jak masa wskazuje, to żywy taran, który nie tylko potrafi powalić każdego wroga, ale również przyjąć na siebie grad kul i dzięki umiejętności „kamienna skóra" wyjść z tego kompletnie bez szwanku. Kaczor Dux natomiast woli działanie z daleka lub z... powietrza, bo w pewnym momencie dostaniecie możliwość odblokowania mu zdolności unoszenia się na skrzydłach. Potem jest już tylko lepiej - skoki przez całe budynki, manipulowanie umysłem wrogów czy wtopienie się w otoczenie to jedne z licznych możliwości, jakimi będziecie władać. Wszystkie jednak zostały wyważone na tyle, by nie zaburzyć balansu rozgrywki.

To jest reklama:
Mutant Year Zero: Road to Eden
"Na na na na, motylem jestem."
Mutant Year Zero: Road to Eden
W czasie wyprawy spotkamy naprawdę WIELKICH przeciwników.

Droga do Edenu

W czasie wędrówki nie tylko będziecie rośli w siłę i gromadzili złom potrzebny do handlu lub usprawnienia posiadanego arsenału. Przede wszystkim odkryjecie intrygujący, pełen ciekawych opowieści świat. Tu warto czytać opisy każdego przedmiotu, chociażby po to, by zobaczyć, jak po kataklizmie niedobitki ocalałych postrzegają i nazywają oczywiste i proste z naszego punktu widzenia przedmioty. Warto pochwalić polską wersję kinową gry, bo poza małymi wpadkami jest ona niezwykle klimatyczna i wyraźnie widać, że przekładem zajmowały się osoby, które świat znały lub przynajmniej poczuły w dużym stopniu jego specyfikę i klimat.

Ile to już razy przerabialiśmy podróż do ziemi obiecanej? Podpowiem Wam: wiele razy. Aczkolwiek nie wiem, jak Was, ale mnie ta tematyka, o ile dobrze przedstawiona, kompletnie nie nuży. Historia w grze od samego początku intryguje, choć, jak to zwykle bywa, zaczyna się całkiem niewinnie. Jak na grę taktyczną przystało, nadal pierwsze skrzypce grają tu rozbudowane starcia i zarządzanie grupą śmiałków. W mojej opinii postaciom przydałby się nieco większy fabularny szlif, bo niektóre z nich aż błagają o opowiedzenie ich historii. Być może twórcy pokuszą się z czasem o stosowne rozszerzenia, bo nawet zakończenie sugeruje, że kontynuacja prędzej czy później nastąpi. Tak czy inaczej, cieszmy się tym, co na chwilę obecną otrzymaliśmy, bo mało tego nie jest.

Mutant Year Zero: Road to Eden
Mapa strefy jest obszerna i skrywa kilka sekretów.
Mutant Year Zero: Road to Eden
Miejscówki zachwycają szczegółami.

Gra na najniższym poziomie trudności starcza na około dwadzieścia godzin zabawy, ale sam tytuł zachęca do ponownego przejścia dodając do każdego z trzech poziomów wyzwania opcję „żelaznego mutanta" - czyli gry z permanentną śmiercią i brakiem ręcznego zapisu. Warto przysiąść ponownie, bo niestety finał nie daje pożądanej satysfakcji. Jest on raczej otwartą furtką, którą pozostawili sobie twórcy. Jednak o ile w XCOM-ie została ona otwarta z finezją, na wszelki wypadek, gdyby gra miała się nie sprzedać, co za tym idzie - każdą z części tak naprawdę możemy traktować jak osobny produkt, o tyle w przypadku mutantów zawiasy lekko zaskrzypiały. Można wręcz odnieść wrażenie, jakby niewielki fragment rozrywki został celowo wycięty i niedopowiedziany. Autorzy z pełną premedytacją mówią graczom: „Czekajcie na drugą część" i tylko brakuje w tym wszystkim napisu „ciąg dalszy nastąpi". Nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań, bo być albo nie być kontynuacji zależy od wielu czynników. Skrycie jednak mam nadzieję, że się jej doczekam, ponieważ ten mały zgrzyt nie zaważył w moim przypadku na odbiorze całości. Bawiłem się wyśmienicie.

Udany eksperyment Moreau

Pomimo tego - jak to zwykle bywa - idealnie być nie mogło. Gra potrafi wielokrotnie się ścinać, zwłaszcza przy wejściu w zupełnie nowy obszar. Sztuczna inteligencja, zwłaszcza na niższym poziomie trudności, do najbystrzejszych nie należy, postacie niekiedy blokują się na małych obiektach, a sporadycznie pojawiają się też różnego rodzaju błędy graficzne czy obsługi interfejsu. Sporadycznie jest tu jednak słowem kluczem, bo przez całą rozgrywkę błędy występowały u mnie jedynie kilka razy i nie były na tyle duże, by w jakikolwiek sposób zepsuć doznania płynące z rozgrywki.

Mutant Year Zero: Road to Eden
"Jak naciśniesz czerwony przycisk, robi BOOM - jak sama nazwa wskazuje."
Mutant Year Zero: Road to Eden
Pełna zgoda.

Mutant Year Zero: Road to Eden to tytuł niepozbawiony wad, ale nadal niezwykły w swoich założeniach. Począwszy od samego świata, poprzez bohaterów, nastrój historii, na licznych odniesieniach i smaczkach skończywszy, naprawdę wciąga. Nie pozostawia na graczu suchej nitki - zwłaszcza na wyższych poziomach trudności. Odkrywanie tajemnicy powstania mutantów i konfliktu, który doprowadził do zniszczenia znanego nam świata, intryguje od pierwszej chwili obcowania z grą. Specyficzny setting uniwersum zachwyca na każdym kroku, a wykorzystanie dobrze znanej i lubianej mechaniki niweluje kompletnie poczucie zagubienia. Twórcy jednak nie tylko czerpali garściami z gatunku, ale wnieśli wiele nowości i usprawnień. Dzięki temu gra nie jest już tylko kolejnym klonem XCOM-a, skrywającym się w cieniu swojego kuzyna, ale może na równi stanąć z nim na podium. Jeśli kochacie sesje RPG i gry taktyczne, dajcie szansę mutantom. W pełni na nią zasługują.

08 Gamereactor Polska
8 / 10
+
Świetnie wykreowane uniwersum, ciekawi bohaterowie, intrygująca historia, starcia taktyczne połączone ze skradaniem, eksploracja i odkrywanie dają satysfakcję, klimatyczna muzyka.
-
Postacie mogłyby być lepiej zarysowane, drobne problemy techniczne, pomimo misji pobocznych nadal dość liniowa, urwane zakończenie sugerujące dodatki lub kontynuację.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości