Polski
Gamereactor
recenzje
Far Cry 6

Far Cry 6

Nie płacz, kiedy odjadę.

HQ

Nie zawsze duże może zrobić więcej. Niestety w branży gier wideo od kilku lat znane studia uprawiają niezdrową konkurencję, która polega na sztucznym powiększaniu objętości wykreowanych przez siebie światów. Bez wątpienia w tej dziedzinie króluje Ubisoft i nie inaczej sprawa wygląda z ich najnowszym dziełem. Nikt nie usłyszy mojego odległego szlochania po zagraniu w Far Cry 6, ale zdecydowanie swój czas mogłem spożytkować znacznie lepiej, chociażby pijąc drinka na plażach Miami.

HQ

Po ostatnich tytułach studia i bardzo niepokojących zapowiedziach nadal tliła się we mnie iskierka nadziei, która jednak zgasła po ukończeniu Far Cry 6. Tak jak Valhalla, jest to zdecydowanie tytuł-usługa, a przynajmniej do tego będzie wszystko dążyło już po premierze. Ucierpiała na tym przede wszystkim opowiadana przez grę historia.

Fabułę Far Cry 6 stanowią jedynie pozszywane przerywniki filmowe. Trudno cieszyć się opowieścią, gdy ta jest tylko pretekstem do kolejnej rozwałki na ekranie. Rozwałki, należy tutaj dodać, która nie zawsze sama w sobie ma sens i z czasem również ona staje się wtórna i monotonna.

To jest reklama:
Far Cry 6Far Cry 6

Sama rozgrywka przynajmniej potrafi przez kilka pierwszych godzin bawić. Pod tym względem to po prostu stary, dobry Far Cry w znanej formule, więc jeśli do tej pory cieszyliście się serią, akcje powinny Wam przypaść do gustu. Niestety najwyraźniej od czasów Strażników Galaktyki twórcy treści odlecieli w kosmos, bo uważają, że dzieło nie obroni się, nie zawierając niewyszukanych żarcików. Nawet jak na standardy serii poczucie humoru w Far Cry 6 jest zwyczajnie żenujące, a całość opiera się na słabych gagach i pyskówkach, które mają miejsce nawet przy, zdawać by się mogło, poważnych scenach.

Nie jestem zadowolony z takiego obrotu spraw, bo przechodząc grę szybko zorientowałem się, że nawet New Dawn ma w sobie więcej powagi. Szósta odsłona serii jest do bólu prześmiewcza, ale nie rozśmiesza nas w inteligentny sposób. Trudno bowiem zaakceptować wizję twórców, gdy z jednej strony próbują ukazać zamknięty kraj pod reżimem, a z drugiej rzucają w twarz kogutem z piercingiem czy przesłodzonym, wyjętym jakby z innej bajki jamnikiem. Sytuacji nie ratuje także główna postać, Dani, która nijak wpasowuje się w konwencję partyzantki i od pierwszej minuty stanowi połączenie rambo, terminatora i robocopa. Postać nie posiada w zasadzie żadnych słabości i wielokrotnie zastanawiałem się, czy w całym tym zamieszaniu potrzebna jest mi jakaś rebelia, bo zwyczajnie stanowiłem jednoosobową armię, której nikt ani nic nie jest w stanie powstrzymać.

Far Cry 6
To jest reklama:

Trudno doszukiwać się i oczekiwać przez to bardziej emocjonalnych momentów. Te zwyczajnie nigdy nie nadchodzą. Far Cry antagonistami mocno stoi i liczyłem, że właśnie Anton Castillo, w którego wciela się rewelacyjny Giancarlo Eposito, będzie stanowił mój punkt zaczepienia w historii. Po niesamowitych zapowiedziach spodziewałem się ujrzeć na ekranie wiarygodną relację z jego synem, Diego. W końcu, po ograniu wszystkich wcześniejszych części, liczyłem na swoistą chemię pomiędzy moją postacią a jej nemezis.

Żadnego z tych punktów jednak do finału nie zdołałem odhaczyć. O ile Anton jest postacią złożoną i niektóre sceny z jego udziałem mrożą krew w żyłach, tak przez większą część gry oglądamy go wyłącznie w przerywnikach filmowych, a on sam, podobnie jak Diego, nie istnieje w naszej świadomości. Podczas gdy takiego Vaasa czy rodzinę Seedów przez całą rozgrywkę wręcz czuliśmy za swoimi plecami i byliśmy przez nich niejednokrotnie zaszczuci. Przez swoją nieobecność Anton szybko mieni się jako jeden z mniej ciekawych antagonistów serii. Bo o ile możemy długo i namiętnie dyskutować o jego pobudkach, metodach działania czy też sposobie wychowywania syna, tak w rozszerzonej formie zdecydowanie wolałbym ujrzeć go na wielkim ekranie. Na przedstawienie postaci wyraźnie zabrakło tu czasu, a być może chęci i samych umiejętności. Rozczarowują także postacie drugoplanowe, które poza pajacowaniem nie mają zbyt wiele do przekazania. Jasne, zdarzają się perełki pokroju El Tigre, którego łatwo polubić, jednak te pojedyncze przypadki wybijają się wyłącznie dlatego, że nie mają w zasadzie konkurencji.

Far Cry 6Far Cry 6

Pomimo najciekawszego pod względem mechaniki rozwoju towarzyszy (obecnie każdy z nich ma po trzy zdolności, które odblokowują się po wykonaniu odpowiednich czynności, a nie tylko zabiciu iluś wrogów) trudno jest polubić tak naprawdę któregokolwiek zwierzaka. Krokodyl ze złotym zębem czy pofarbowany kogut, o którym już pisałem, są zwyczajnie zbyt wydziwiane i ponownie zabrzmi to absurdalnie, ale nawet kompani z New Dawn byli bardziej wiarygodni. Sytuację nieco ratuje pies Boom Boom, którego jednak trudno określić jako towarzysza nowego, bo... sami zobaczycie. Paradoksalnie przy tej całej otoczcie absurdu i wybuchowej komedii najmilej podróżowało mi się z Olesu, dzikim, mistycznym kotem, której największą bronią jest element zaskoczenia. Nie było idealnie, nieco przeszkadzała mi cała ta magia, ale cóż poradzić.

Jedno, czego nie można grze odmówić, to piękno. Inspirowana Kubą Yara potrafi zauroczyć od pierwszej chwili i nawet przez moment nie byłem znudzony podziwianiem widoków i odkrywaniem sekretów oferowanych przez wyspę. To naprawdę piękny świat, którego bądź co bądź egzotyczny dla nas klimat stanowi niemałą atrakcję. Gdyby jeszcze projektanci z Ubisoftu postanowili go ciekawiej zapełnić. Yara jest piękna, ale podobnie jak reszta map z gier studia niszczona poprzez dziesiątki powtarzalnych aktywności umiejscowionych w identycznych miejscówkach. Będziecie więc godzinami odbijać punkty kontrolne, niszczyć działa przeciwlotnicze czy pomagać bandom partyzantów... Nic ciekawego. Swoją drogą, warto odnotować, że modeli bojowników jest znacznie mniej niż w częściach poprzednich, więc na swojej drodze będziecie praktycznie przez całą grę spotykać klony. Przez moment jest to nawet zabawne... tylko, że nie.

Far Cry 6Far Cry 6

Niestety Far Cry 6 również pod względem mechanicznym nie oferuje graczom niczego poza tym, co już w serii widzieli. Opiewane w zapowiedziach plecaki supremo nie są tak „cool", jak to przedstawiano, a może właśnie są aż za bardzo? Szukanie i modyfikowanie sprzętu jest przyjemne, dopóki nie okazuje się, że wyboru wcale nie ma aż tak wielkiego i jedynie poszczególne zestawy ubrań sprawiały, że biegałem za porozrzucanymi po Yarze skrzynkami z nadzieją, że właśnie w tej jednej znajdę brakujące spodnie czy rękawice. Personalizacja jest więc całkiem dobra i przemyślana, acz nie rewolucyjna i pod tym względem Ubisoft zagrał bardzo bezpiecznie.

Zresztą, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Far Cry 6 to właśnie taka bezpieczna pod każdym względem konstrukcja. Gra do granic możliwości generyczna, przy tworzeniu której projektanci z uśmiechem na twarzy odhaczali kolejne punkciki w tabelce. To tytuł, który kompletnie niczym nie zaskakuje, a wręcz w obrębie założeń serii miejscami się cofa. Trudno uwierzyć w prawdziwość Yary, bo ta niemal na każdym kroku sobie zaprzecza. Trudno wczuć się w bolączki ściskanego przez reżim narodu, gdy niczym John Rambo wykonujemy kolejną solówkę z czołgiem, śmigłowcem czy wielkim okrętem wojennym. W końcu trudno poważnie traktować nawet w założeniu najpoważniejszą scenę, gdy zaraz po niej postacie rzucają niewyszukane teksty rodem z kiczowatych filmów akcji. W Far Cry 6 bawiłem się dobrze, dopóki nie zacząłem myśleć. Bo choć gra ma swoje momenty, tak zdecydowanie nie była to wycieczka, na którą liczyłem. W głębi serca mam nadal nadzieję, że kluczowe serie studia wrócą na właściwy tor, ale wiem, że prawdopodobnie nigdy się tego nie doczekam. Ubisofcie, dokądkolwiek zmierzasz, nie wiem, czy chcę dalej w tej podróży uczestniczyć.

HQ
Far Cry 6Far Cry 6
06 Gamereactor Polska
6 / 10
+
Yara potrafi zauroczyć; rozgrywka nadal bawi; niektóre misje i nawiązania do popkultury są świetne; aktorstwo Eposito; ścieżka dźwiękowa.
-
Zbyt komediowa konwencja; powtarzalność i jeszcze raz powtarzalność; rozczarowujący antagonista i większość postaci niezależnych; przerysowani amigos; nudne aktywności; zakończenie, które mocno sugeruje grę-usługę; liczne pomniejsze błędy techniczne.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości