Polski
Gamereactor
recenzje
Atelier Arland Series Deluxe Pack

Atelier Arland Series Deluxe Pack

Małe alchemiczki trzy.

HQ
Atelier Arland Series Deluxe Pack

Wielkimi krokami zbliża się czwarta w kolejności część zabaw alchemią w magicznej krainie Arlandu. Lulua: The Scion of Arland zadebiutuje już w przyszłym roku, zatem jeśli do tej pory nie mieliście styczności z serią, odświeżona trylogia jest najlepszym możliwym momentem, by do niej wskoczyć. Jak się bowiem okazuje, trzy młode alchemiczki po latach nadal potrafią dostarczyć mnóstwo dobrej zabawy.

Rorona i inne trudne imiona

Czy jednak gracze, którzy obcowali wcześniej z grami będą również zadowoleni? Może być z tym różnie, bo Atelier Arland Series Deluxe Pack poza lekką poprawą grafiki nie dostarcza wielu nowości. Całość została wzbogacona oczywiście o wszystkie dodatki, jednak dla wielu osób może być to zdecydowanie za mało, biorąc pod uwagę mnóstwo ciekawszych produkcji z gatunku na rynku. Jestem skłonny powiedzieć, że w tym przypadku gry stanowić będą jedynie przypomnienie całej historii, która miejscami jest zagmatwana bardziej, niż na pierwszy rzut oka się wydaje.

Atelier Arland Series Deluxe Pack
Często oglądamy piękne statyczne obrazki.
To jest reklama:
Atelier Arland Series Deluxe Pack
Wbrew pozorom to nie gra dla dorosłych.

Rorona, Totori, Meruru... to trzy w kolejności protagonistki, które przeprowadzały nas poprzez lata przez alchemiczną serię. Gry łączy co prawda jedna, spójna historia, jednak jej konstrukcja spokojnie pozwala dobrze się bawić bez znajomości poprzednich części. W teorii. Bo w praktyce kraina Arlandu mocno ewoluuje i rozpoczynając swoją historię z serią w odpowiedniej kolejności będziecie lepiej mogli poczuć wszystkie jej niuanse czy też powiązania pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Jeśli się zdecydujecie, przygotujcie sobie kilka dni urlopu, bo przejście trylogii w najlepszym razie oscyluje mniej więcej w sto pięćdziesiąt godzin, a więc niemało. Czym jednak jest tak naprawdę seria?

Pod przykrywką cukierkowej oprawy i wielkich oczu głównych bohaterek skrywa się całkiem udana seria gier jRPG, w której nacisk nie został położony na walkę, lecz tworzenie przedmiotów - czyli tytułową alchemię. Każda z trójki bohaterek ma własne pobudki, które kierują ją ku zostaniu najlepszą alchemiczką krainy. Cała zabawa natomiast sprowadza się do pomagania mieszańcom królestwa w rozwiązywaniu ich problemów, oczywiście za pomocą alchemii. W uproszczeniu, pomiędzy poznawaniem kolejnych wątków historii zbieramy składniki, wykonujemy zlecenia i - jeśli trzeba - walczymy z przeróżnymi potworkami.

To jest reklama:
Atelier Arland Series Deluxe Pack
Czeka na Was wiele ciekawych mieszkańców krainy.
Atelier Arland Series Deluxe Pack
Eksploracja jest przyjemna, lokacje nie należą do największych.

Natomiast bardziej temat rozwijając, do każdego zadania potrzebujemy innych składników, które czasami możemy odnaleźć, czasem zaś otrzymać za pokonanie danego wroga. By jednak nie było za łatwo, nasze szkolenie na alchemiczkę przebiega zgodnie z wytycznymi nauczyciela, czy też w przypadku Meruru jej ojca - króla krainy. Każda czynność, zarówno podróżowanie, jak i przygotowywanie kolejnej receptury, zajmuje określoną liczbę godzin lub dni. Trzeba bacznie się pilnować, bo zleceniodawcy nie czekają w nieskończoność i każde zadanie musimy wykonać w danym przedziale czasowym, na przykład w ciągu jednego tygodnia. Odpowiednie planowanie szybko staje się więc kluczowe.

Mieszanka odpowiednio wyważona

Pomimo, zdawać by się mogło, zawiłych mechanik, uspokajam: seria nie należy do najtrudniejszych i raczej polecam ją osobom, które nie szukają wielkich wyzwań, chcą się zrelaksować i w spokoju przeżyć niezobowiązującą, często prostą, acz niepozbawioną uroku przygodę. Klasyczne walki z podziałem na tury nie stanowią problemu, jedynie odskocznię pomiędzy grzebaniem w alchemicznym garze. I w sumie bardzo dobrze. Dzięki temu seria ma swoją własną tożsamość i nie jest tylko powielaniem znanych schematów.

Atelier Arland Series Deluxe Pack
Klasyczne turowe walki zadowolą fanów jRPG.
Atelier Arland Series Deluxe Pack
Mieszamy, mieszamy!

Przy tym jak na grę, której pierwsza część zadebiutowała w 2009 roku, trzyma się naprawdę przyzwoicie. Nie dościga w tej materii do nowych tytułów, ale do odstraszania wyglądem jeszcze jej daleko. Rzekłbym, że jest poprawnie. Świetnie sprawdza się również ścieżka dźwiękowa, która nie męczy, a wręcz relaksuje i doskonale oddaje magię krainy Arlandu. Mógłbym natomiast przyczepić się do jakości angielskiego dubbingu, który, delikatnie mówiąc, nie należy do najlepszych. Całe szczęście we wszystkich częściach mamy możliwość przestawienia języka na oryginalny - japoński. Uważajcie jednak, by nie wybuchły Wam bębenki - niektóre żeńskie postacie potrafią być mocno piskliwe, ale cóż, taka stylistyka tytułu.

Atelier Arland Series Deluxe Pack to zestaw wart poznania. Specyfika serii sprawia, że trudno pomylić ją z jakimkolwiek innym tytułem. Nie można jej też odmówić uroku. Starsi wyjadacze nie doznają tu jednak oświecenia i spokojnie mogą potraktować wydanie jako lekko podrasowane oryginały. Chyba że bardzo tęsknią za trzema słodkimi alchemiczkami i chcą sobie przypomnieć historię - wówczas nie powinni zastanawiać się dłużej. Nowi gracze, którzy nie mieli jednak styczności z grą, mogą przeżyć naprawdę przyjemną i wciągającą historię. Warto, zwłaszcza przed zbliżającą się kontynuacją.

07 Gamereactor Polska
7 / 10
+
Ponad sto godzin zabawy, pomimo kilku lat nadal przyjemna dla oka oprawa, śliczna muzyka, zabawa alchemią potrafi wciągnąć.
-
Wygórowana cena, problemy z teksturami, drobne problemy techniczne, średnia angielska wersja językowa, czasami zbyt cukierkowa.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości