Polski
Gamereactor
recenzje
Devil May Cry 5

Devil May Cry 5

Król slasherów jest tylko jeden.

HQ
Devil May Cry 5

Niedawno zaliczyłem całą serię Devil May Cry. Od „jedynki" do „czwórki". Spin-off autorstwa Ninja Theory ograłem już dawno temu, ale to nie na nim chciałbym się skupić. Capcom po dwunastu latach przerwy wydaje bowiem kolejną część przygód Dantego i spółki. Jako miłośnik slasherów zacieram ręce. Na ekranie pojawia się menu i rozpoczynam seans, który zajmie mi dobre kilkanaście godzin zabawy na najwyższym poziomie.

Niezależnie od tego, czy jest się fanem serii od wielu lat, czy też totalnie początkującym - każdy powinien zajrzeć do History of DMC, czyli opcji dostępnej w menu startowym. Pozwala ona na zaznajomienie się z dotychczasowymi wydarzeniami, począwszy od części pierwszej, a skończywszy na czwartej. Streszczenie chronologicznie przekazuje nam wszystko, co musimy wiedzieć, żeby zrozumieć fabułę „piątki". I choć jestem na świeżo po ograniu poprzednich odsłon, z przyjemnością skorzystałem z tej możliwości i zaręczam, że warto poświęcić te kilka minut, zanim przystąpimy do gry właściwej.

Devil May Cry 5
Firmowe logo na vanie musi być!
To jest reklama:
Devil May Cry 5
Biedny demon jeszcze nie wie, że za chwilę zostanie dosłownie rozpłatany na pół.

Scenariusz ponownie atakuje nas apokaliptyczną wizją świata, który został zaatakowany po raz kolejny przez demony. Tym razem w pewnym mieście pojawiło się ogromne drzewo wraz z istnym zalewem demonicznych hord z piekła rodem. Drzewo ma najwyraźniej nieposkromiony apetyt na ludzką krew. Na miejscu pojawia się Nero oraz nowy, tajemniczy towarzysz, którego poznajemy jako V. Stawia się również Dante w towarzystwie Lady i Trish. Ich celem jest niejaki Urizen, czyli potężny demon, który czerpie moc z wspomnianego krwiożerczego drzewa. Niestety, sprawy się komplikują i, jak zwykle, kolejne części układanki poznajemy dopiero z czasem.

Zaiste wybornym patentem okazuje się forma narracji, jaka tym razem cechuje nową część Devil May Cry. Otóż historię poznajemy niejako wyrywkowo. Kolejne misje przeplatane są scenkami, które niekoniecznie następują w układzie chronologicznym. Często skaczemy między jednym dniem a drugim. Czasem są to nawet całe tygodnie. W orientacji pomaga nam data oraz godzina, które to za każdym widnieją na ekranie, kiedy tylko pojawia się jakaś scenka. Pomaga również linia czasu, jaką obserwujemy pomiędzy misjami. Dodatkowo widzimy skrótowy opis tego, co aktualnie się wydarzyło. Dzięki temu wszystkiemu trudno się pogubić i każdy będzie w stanie z czasem poukładać sobie w głowie, co tak właściwie przedstawiono nam w scenariuszu.

Devil May Cry 5
Tryb fotograficzny pozwala na niezłą zabawę z różnymi ujęciami.
To jest reklama:
Devil May Cry 5
Bossowie, jak zwykle, zachwycają wykonaniem.

Po raz kolejny wracają znani i lubiani bohaterowie. Towarzyszy im również kilka nowych postaci. Prym wiodą rzecz jasna V, który jest również postacią grywalną, oraz Nico, czyli nasz etatowy mechanik-wynalazca. I o ile V od początku mocno mnie zaintrygował i do samego końca śledziłem jego losy, zastanawiając się, kim jest i czego tak właściwie chce, o tyle Nico odrzuciła mnie swoją osobą od samego początku. Hałaśliwa, pyskata, sarkastyczna, z wybujałym ego - niby wszystko pasuje do Dantego i spółki. Ale jednak coś mi tutaj nie zagrało i każde jej pojawienie się wzbudzało we mnie lekką konsternację oraz nadzieję, że może z czasem jej postać stanie się nieco ciekawsza. A może to jej notoryczne palenie papierosów tak bardzo negatywnie mnie do niej nastawiło?

Jeżeli już jesteśmy przy Nico, to pozwolę sobie na przedstawienie bardzo przyjemnego patentu, jakim jest nasz obwoźny warsztat. W teorii działa on właściwie tak samo, jak Divine Statue z poprzednich części gry. Za zdobywaną walutę (czerwone orby!) kupujemy nowe zdolności i przedmioty. Tych pierwszych jest, jak zwykle, od zatrzęsienia i w zależności od tego, kim aktualnie gramy, mamy cały zestaw korespondujący nie tylko z samą postacią, ale i z jej ekwipunkiem. To cała masa opcji i tylko od nas zależy, co i kiedy sobie wykupimy. Po raz kolejny czuć, że każda nowa zdolność sprawia, iż stajemy się jeszcze skuteczniejsi w eksterminacji diabelskiego pomiotu, a nasze oceny za skończoną misję rosną aż miło - rzecz jasna, o ile z tych umiejętności skrzętnie korzystamy.

Devil May Cry 5
Szkoda, że Lady oraz Trish nie odegrały jakiejś ważniejszej roli w grze.
Devil May Cry 5
Kolejne lokacje wręcz ociekają klimatem.
Devil May Cry 5
Bywa, że daną misję możemy rozegrać dowolnym bohaterem.
Devil May Cry 5
Dante igranie z ogniem opanował do iście mistrzowskiego poziomu.

Trzy postacie grywalne: Dante, Nero oraz V. To wystarczająco dużo, by zaskoczyć gracza niezłym zróżnicowaniem rozgrywki. Ten pierwszy to, rzecz jasna, największy badass z całej ekipy. Wyraźnie to czuć nie tylko dzięki scenariuszowi, ale i biorąc pada w dłoń, by własnoręcznie sprawdzić, jak niesamowicie efektywne i efekciarskie jest zmienianie nie tylko broni białej i palnej, ale i stylów walki oraz samego poruszania się. A to wszystko w locie. Za pomocą triggerów oraz d-pada. Dante dalej preferuje miecze i pistolety, ale nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy skorzystali z takich zabawek jak obrzyn czy demoniczny motocykl. Tak, dobrze przeczytaliście. W pewnym momencie syn Spardy zyskuje jednoślada, który zezwala mu na cholernie widowiskowe obijanie wszystkiego, co stanie mu na drodze. Nie jest to co prawda poziom finezji, jaki prezentuje z mieczem w rękach, ale możecie mi wierzyć, że jest w tym wszystkim szaleńcza wręcz satysfakcja, gdy ów pojazd rozkładamy na dwie części i kręcimy piruety rozrzucając zmaltretowane demony po ścianach. Jedno jest pewne: Dante po raz kolejny okazuje się najciekawszą opcją dla tych, którzy oczekują jak najbardziej zdywersyfikowanego stylu walki.

Nero to również kawał rzeźnika. Podobnie jak Dante, preferuje miecz, ale na swoim podorędziu posiada także wielgachną spluwę oraz mechaniczne ramię, które wymienia na różne modele. Te konstruuje dla niego wspomniana Nico. Dziewczyna ma prawdziwy talent do majsterkowania i kolejne Devil Breakery oferują kompletnie odmienne zdolności. Trzeba przy tym pamiętać, że mogą się one (o ironio!) zepsuć i rozpaść. Na szczęście możemy mieć ich kilka ze sobą, a kolejne zwykle zbieramy przeczesując poziomy. Z ich pomocą nie tylko możemy okładać hordy przeciwników, ale i pomagają nam w eksploracji. Koniecznie poeksperymentujcie. I niech nikogo nie zniechęca fakt, że nie możemy się podczas misji swobodnie przełączać między kolejnymi modelami. Autodestrukcja daje radę, a nowych zabawek raczej nie braknie.

Devil May Cry 5
Nero to naprawdę niezły strzelec.
Devil May Cry 5
V i jego menażeria w komplecie.

Na koniec zostawiłem sobie V. Jest to dość ciekawa sytuacja, gdyż V właściwie niewiele walczy bezpośrednio. Posiada on co prawda laskę, którą może przyłożyć, ale jego ciosy są na tyle słabe, że nie warto się siłować z wrogami. Zamiast tego o wiele lepiej posłużyć się jego zdolnością, którą jest przyzywanie cienistych istot. Są to Griffon (ptak, który atakuje dystansowo), Shadow (pantera, która walczy w zwarciu) oraz Nightmare (golem, którego przyzywamy dzięki wykorzystaniu paska Devil Trigger). Najlepsze jest to, że pierwszych dwóch możemy właściwie przyzywać non stop, bez większych ograniczeń. Uważać musimy tylko na ich pasek wytrzymałości. Jeżeli spadnie on do zera, to na chwilę stają się bezużyteczni i trzeba grać na czas, by zdążyli się zregenerować i wrócić na pole walki. Po obiciu wroga atakami naszych podopiecznych jako V możemy go dobić własnoręcznie. I choć mój opis zapewne nie oddaje tego, jak świetnie się to sprawdza, daję słowo, że wygląda to wszystko kapitalnie, a kolejne odblokowane umiejętności sprawią, iż rozróba na ekranie przyprawi niejednego gracza o istny zawrót głowy.

System walki jest więc rozbudowany i nagradza tych, którzy cierpliwie uczą się kolejnych sztuczek, by łączyć je w coraz to bardziej niesamowite sekwencje. A warto się starać, gdyż wyższe oceny to nie tylko satysfakcja, ale i wymierna korzyść w postaci orbów niezbędnych do zakupu nowych zdolności i przedmiotów. Powracają również inne orby - niebieskie (zwiększanie paska żywotności), fioletowe (dłuższy pasek Devil Trigger) oraz złote (możliwość kontynuacji w razie śmierci bez restartowania misji od początku). W sukurs przychodzą także misje specjalne, które po raz kolejny wystawiają na próbę nasze umiejętności oraz cierpliwość. Większość z nich jest skrzętnie ukryta i szperanie za kolejnymi znakami potrafi sprawić nieco trudności, jeżeli nie jesteśmy przyzwyczajeni do uważnego rozglądania się podczas eksploracji.

Devil May Cry 5
Oto przykład znaku dającego dostęp do sekretnej misji.
Devil May Cry 5
Paskuda już wie, że za chwilę dosięgnie ją KAMEHAMEHA.

Co szalenie mi zaimponowało, to fakt, że wizualnie gra robi nieziemskie wrażenie, a przy tym chodzi niezwykle płynnie i chyba ani razu nie zdarzyło się, żeby zgubiła klatki. A na ekranie dzieje się momentami naprawdę sporo. Masa wrogów, rozmaite efekty świetlne, wybuchy, zniszczalne elementy otoczenia, fontanny krwi. Jest tego istne zatrzęsienie, a silnik gry zdaje się nie robić sobie z tego nic a nic. Klasa, panie i panowie z Capcomu.

Wszystkim początkującym polecam zagrać na poziomie trudności „Human" (sto procent życia i obrażeń u demonów). Gra nie staje się wówczas jakoś przesadnie prosta, ale i jest zdecydowanie bardziej przystępna dla tych, którzy dopiero się uczą, jak szlachtować demony ze stylem. Bossowie w dalszym ciągu będą w stanie napsuć grającemu nieco krwi, ale cierpliwość i chęć wdrażania kolejnych zdolności do personalnego arsenału to klucz do sukcesu. Całej reszcie polecam zagrać o poziom wyżej. Po ukończeniu kampanii odblokowuje się kolejny poziom trudności. I tak kilka razy. Wszystkie nasze zdobycze przechodzą dalej, lecz to tylko pozornie ułatwia nam pracę. Spróbujcie zagrać na poziomie Dante Must Die, a zrozumiecie, do czego piję. Zdobycie platynowego trofeum zostało zresztą okrzyknięte jako rzecz niezwykle wymagająca. Sporo trophy hunterów oceniło Devil May Cry 5 jako dziesięć na dziesięć w skali trudności platynowania, co zachęca do tego, żeby się z tym wszystkim zmierzyć. Łatwo nie będzie, ale skoro diabeł może zapłakać, to i nam chyba wolno w przypadku ewentualnego niepowodzenia.

Devil May Cry 5
Devil may dance!
09 Gamereactor Polska
9 / 10
+
Powrót serii na klasyczne tory; każda z grywalnych postaci posiada odmienny styl walki; satysfakcjonujący czas potrzebny do ukończenia gry; praktycznie niekończąca się zabawa; mechanicznie bez zarzutów; bugów nie stwierdzono.
-
Nie każdemu spodoba się specyficzne japońskie poczucie humoru i czerstwe teksty rzucane przez bohaterów; europejska wersja na PS4 posiada cenzurę nagości.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości