Polski
Gamereactor
recenzje
Irony Curtain: From Matryoshka with Love

Irony Curtain: From Matryoshka with Love

"Miś" 2.0.

Irony Curtain: From Matryoshka with Love

Na pewno pamiętacie polskie komedie z lat 70. i 80., które w zabawny i jednocześnie bardzo przemyślany sposób punktowały absurdy komunistycznej rzeczywistości. Mimo że urodziłem się na długo po upadku żelaznej kurtyny i Związku Radzieckiego, to oglądanie filmów pokroju "Miś", "Rozmowy Kontrolowane" czy mój ulubiony "Brunet wieczorową porą" potrafiło sprawić frajdę. Deweloperzy z Artifex Mundi w swojej najnowszej grze - Irony Curtain: From Matryoshka with Love (uff, strasznie długi tytuł) - zrobiło dokładnie to, co Stanisław Bareja czterdzieści lat temu. Z tym, że dokonali tego zupełnie inaczej i na współczesnych zasadach - wykorzystali cały potencjał medium, jakim są gry wideo i przy okazji upchnęli do "Ironicznej Kurtyny" całą masę easter-eggów, żartów (tych dużych i tych małych) i naprawdę uroczo-komicznych dialogów. Tylko czy dziś krytykowanie komunizmu w taki sposób jest w ogóle potrzebne i śmieszne?

Totalnie tak! Dawno nie uśmiechałem się tyle przy jakiejś grze - nie były to jednak uśmieszki politowania. Irony Curtain (i dalsza część tytułu, którą totalnie będę dalej odpuszczał) posiada rzadko spotykany uroczy humor, który wypełnia tę grę. Jest wszędzie - w dialogach, voice actingu, opisach przedmiotów czy samych przedmiotach. Nie uciekniecie od niego, znajdzie Was i albo dacie się pochłonąć wszystkim absurdom Matryoshki (państwa położonego w centralnej, alternatywnej Europie), albo zwyczajnie nie jesteście targetem tej gry lub jej tematyki. Nie jest tajemnicą, że gatunek gier, które tworzy Artifex Mundi, nie cieszy się zbyt dużą popularnością i skierowany jest raczej do wąskiej grupy osób "dla fanów gatunku". Dodatkowo, większość produkcji studia stanowią głównie HOP-y (Hidden Object Puzzle Adventure), co jeszcze bardziej zawężało grono odbiorców. Od zeszłorocznej premiery My Brother Rabbit zdaje się jednak, że coś zaczyna się zmieniać w tym temacie - jasne, "Królik" dalej był HOP-ą, ale z lepiej napisaną historią. Dzięki odmiennej stylistyce i tematyce gry czuć było powiew świeżości, coś, czego od dawna brakowało tytułom Artifex Mundi.

Irony Curtain: From Matryoshka with Love
To jest reklama:
Irony Curtain: From Matryoshka with Love

"Ironiczna Kurtyna" znów idzie o krok dalej w kwestii zmian, bo tym razem mamy do czynienia z klasyczną przygodówką ... Tak, wiem, że to może żadne zmiany w gatunku gier logicznych, ale dajcie dokończyć, okej? No więc Irony Curtain: From Matryoshka with Love oprócz elementów znanych z przygodówek "klikanych" dodaje do formuły kilka rzeczy z puzzle platformerów. Moim pierwszym skojarzeniem było dość kiepsko przeze mnie wspominane My Memory of Us - bardzo podobny model postaci, ich sposób poruszania się czy choćby to, że nie jest to tylko 2D, lecz 2.5D, co znacznie urozmaica rozgrywkę.

No dobra, ale o co chodzi w tej grze? Jej główny bohater, młody amerykański dziennikarz Evan Kovolsky, jest zafascynowany ideą komunizmu i postanawia szerzyć światu dobrą nowinę o tym ustroju politycznym. Jak można być zafascynowanym komunizmem? I to w Stanach Zjednoczonych w środku zimnej wojny? Widać można. Przez jego bardzo gorliwe działania na tym polu zostaje w końcu zauważony przez towarzyszy (a konkretnie towarzyszkę, Annę Orlov) z drugiej strony Żelaznej Kurtyny. Ci proponują mu wycieczkę do Matryoshki - małego państwa, które znajduje się na socjalistyczno-kapitalistycznej granicy światów - by spotkał się on z Wodzem i przeprowadził z nim wywiad. Miała to być pierwsza wizyta zachodniego reprezentanta w tym kraju. Jak się łatwo domyślić, nie wszystko poszło tak gładko, jak zaplanowali to towarzysze z Matryoshki. Evan szybko staje pomiędzy dobrze rozwiniętym aparatem komunistycznego terroru a ruchem oporu, który dąży do wyzwolenia państwa.

Irony Curtain: From Matryoshka with Love
To jest reklama:
Irony Curtain: From Matryoshka with Love

Oczywiście, że wraz z postępem gry poglądy Evana zmieniają się. Cieszę się jednak, że została poruszona idea komunizmu, a nie skupiono się tylko na tym, czym stał się komunizm. Komunizm, a bardziej ogólnie socjalizm, jako idea nie jest zły - przecież u jego podstaw leży równość wszystkich obywateli, brak własności prywatnej i co za tym idzie - zniesienie wyzysku biedniejszych warstw społeczeństwa przez te bogate. Szkoda, że nie wyszło, prawda? Utopijny socjalizm, o którym właśnie napisałem, miał tylko jeden mały defekt - ludzi. W grze Evan bardzo wierzy, iż ideały, które leżą u podstaw komunizmu, stały się również fundamentem Matrioshki i nie rozumiem, skąd ta ogólna niechęć społeczeństwa zachodniego do niekapitalistycznego ustroju politycznego. Widok kolejek do sklepów, ogólna nędza społeczeństwa czy tony absurdalnie głupich zakazów, przepisów, dyrektyw nie są dla niego sygnałem ostrzegawczym. Wszystko potrafi sobie wytłumaczyć, w mniej lub bardziej zabawny dla gracza sposób, a rzeczy, których nie rozumie, obraca w żart.

Takie pojmowanie świata wynika z dość luźnego wychowania Evana przez jego rodziców. Totalnie nie mają problemu z tym, że ich syn propaguje idee komunizmu w Stanach Zjednoczonych w środku zimnej wojny i, co więcej, zachęcają go do tego, są z niego dumni. Okej, rodzice powinni wspierać swoje dzieci, ale chyba są tego jakieś granice, prawda? Oczywiście wszystko było przedstawione w bardzo karykaturalny, dzięki czemu zabawny sposób, i ostatecznie miało to swój cel fabularny. Czasem jednak trzeba postawić granicę; Evan ma dwadzieścia parę lat (mniej więcej tyle co ja), nie chodzi do pracy, mieszka z rodzicami, a całymi dniami zajmuje się wydawaniem swojej gazetki, której nikt nie kupuje, a "mamka" i "tatko" są tym totalnie zachwyceni. Przez większość czasu spędzonego z Irony Curtain ta myśl nie dawała mi spokoju i miałem bardzo duży problem z pogodzeniem się z faktem, że gra w ogóle nie porusza tego tematu.

Niemniej da się to jej wybaczyć, bo humor jest absolutnie czymś, dla czego warto zagrać w najnowszą produkcję Artifex Mundi - nawet jeśli nie przepadamy za grami logicznymi. Wszystko w tej grze jest wyraźnie przejaskrawione i przekoloryzowane, a uśmiech z twarzy nie schodził mi przez prawie cały czas. Nie wiem, czy dam radę w jakikolwiek sposób oddać w tym tekście, jak bardzo mi się przez ten humor "Ironiczna Kurtyna" podoba, ale przynajmniej spróbuję. Trudno w tej grze wskazać jedną sytuację: "to jest zabawne", bo cała produkcja jest zwyczajnie wypełniona satyrą i składa się z małych żarcików, komizmów sytuacyjnych (mój pan od polskiego byłby dumny) i mrugnięć oczkiem do odbiorcy. Na przykład nasz bohater mieszka przy ulicy 90210 (kto, oprócz mnie, pamięta ten serial, przyznać się!), metro w stolicy Matryoshki ma oznaczenie "M2033", a scena z finału, w której trzy główne postacie stoją w "trójkącie" i celują do siebie z pistoletów, jest żywcem wyjęta z "Piratów z Karaibów: Na Krańcu Świata". Problem w tym, że przez całą grę jest tego tak wiele, iż teraz, gdy na spokojnie myślę o Irony Curtain, to nic nie mogę sobie przypomnieć. Wiem, że przez całą grę trafiałem na bardzo dużo easter-eggów, ale szybko wylatują one z głowy. W większości tytułów jest zazwyczaj kilka takich mrugnięć okiem, dzięki czemu łatwiej przychodzi ich zapamiętanie. Produkcja Artifex Mundi jest nimi wypełniona po brzegi i jeszcze trochę - niczym ciasto, w którym cukiernik dodał za dużo masy. W trakcie jedzenia jest tego tak wiele, że nie starcza nam miejsca, by to wszystko pomieścić i ostatecznie zostajemy z talerzem pełnym papki. Ciągle jednak jest to przepyszna papka, której nie sposób odmówić uroku, smaku i przede wszystkim - stylu.

Irony Curtain: From Matryoshka with Love
Irony Curtain: From Matryoshka with Love

Na duży plus zasługuje również voice acting bohaterów. W dotychczasowych produkcjach Artifex Mundi głosy postaci brzmiały jakby aktorzy czytali z kartki - nie czuć tam było żadnych emocji. Irony Curtain posiada przegenialny voice acting, który jeszcze bardziej podkręca wszystkie satyryczne sytuacje i zwyczajnie pasuje do ironicznego stylu gry.

Bardzo podobało mi się również to, że gra garściami czerpie z klasyków gatunku pokroju Broken Sword czy Escape from Monkey Island. Bardzo często Evan zwracał się bezpośrednio do gracza, łamiąc tym samym czwartą ścianę, co również wpisuje się w satyryczny ton samej gry. Trochę brakowało mi tego ostatnio na rynku - lekkości, z jaką prowadzona jest rozgrywka, i głównego wątku fabularnego, który pozwala się dobrze bawić. Gra totalnie nie traktuje siebie poważnie, co tylko działa na jej korzyść - mimo że w międzyczasie ważą się losy świata, a bomby atomowe mogą zostać odpalone w każdej chwili, to my rozwiązujemy zagadkę, w której trzeba napompować helem prezerwatywę, co utrzyma dźwignię w pionie (totalnie w grze jest też żart z "dźwignią w pionie").

Irony Curtain: From Matryoshka with Love
Irony Curtain: From Matryoshka with Love

Wow, ale się rozpisałem. Nawet nie wiedziałem, że mam tyle o tej grze do powiedzenia, co chyba już samo w sobie może o niej dobrze świadczyć. Równie dobre są też zagadki i wszelkiego rodzaju łamigłówki, a przezabawne opisy przedmiotów i komentarze głównego bohatera jeszcze bardziej zachęcają do radosnego klikania. Przez większość gry nie czułem się specjalnie sfrustrowany czy zmęczony poziomem wyzwań. Wiadomo, są te trudniejsze, nad którymi trzeba pomyśleć przez kilkanaście minut, ale było to na tyle sporadycznie, że nie wpłynęło negatywnie na mój ogólny odbiór gry. Bardzo spodobała mi się opcja "telefonu do przyjaciela" (dosłownie); na prawie każdej planszy znajdował się telefon, z którego można skorzystać, gdy utknie się na dłużej i nie wie, co należy zrobić dalej. Raz czy dwa zdarzyło mi się z niego skorzystać i była to bardzo realna pomoc - może nie od razu rozwiązanie zagadki, ale podpowiedź, która naprowadziła mnie na właściwy trop. Innym przyjaznym dla gracza rozwiązaniem jest podświetlenie wszystkich możliwych interakcji. Ja wiem, przygodówkowi ortodoksi po przeczytaniu tego zdania wyrywają sobie pewnie włosy z głowy, ale warto zastanowić się nad tym rozwiązaniem w kontekście całej gry. "Ironiczna Kurtyna" nie ma zmęczyć gracza, ale go rozbawić, przekazać jakąś ciekawą myśl i sprawić, by te dziewięć godzin (przynajmniej mi tyle zajęło prawie-przejście gry) było przyjemnie spędzonym czasem.

No właśnie, skąd to prawie? Ano stąd, że w czwartym, ostatnim rozdziale jest kilka błędów, z których najpoważniejszy uniemożliwia ukończenie gry. Mnie trafiły się trzy, choć czytałem na Steamowym forum, że jest ich więcej. Pierwszy dotyczył kursora - mały punkt zmienił się nagle w dwie duże strzałki, które zasłaniały sporą część ekranu. Nie jest to duży błąd, przynajmniej na tle pozostałych. Kolejny był już znacznie poważniejszy i dotyczył grupy postaci, które nie były obecne w danej lokacji (i nie powinno ich tam być), ale uniemożliwiały mi wykonanie interakcji. Nad pustą częścią ekranu wyświetlały się napisy, a w słuchawkach słyszałem głos - postacie tam się znajdowały i blokowały moją interakcję, choć ich modele nie były widoczne. Okazało się, że wystarczyło nacisnąć jeden przycisk... którego szukałem pół godziny. Trzeci i najważniejszy błąd uniemożliwił mi ukończenie gry - cały wątek został opisany tutaj i deweloperzy mają naprawić ten problem. Kiedy? W najbliższej aktualizacji. Było to jednak na kilka chwil przed wyświetleniem się scenki filmowej na koniec gry, więc teoretycznie ją skończyłem. Cóż, za podobną niedogodność bardzo mocno oberwało recenzowane przez mnie Tales of the Neon Sea, ale tam mieliśmy do czynienia z zepsutą zagadką. Tutaj to jest "tylko" nieuruchamianie się outra. Nie były to jednak błędy poważne, a raczej rysy - trochę jak odpryski na lakierze sportowego auta.

Irony Curtain: From Matryoshka with Love
Irony Curtain: From Matryoshka with Love

Nie zmienia to jednak faktu, że Irony Curtain: From Matryoshka with Love (uff) to po prostu świetna gra, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Niczym czterdziestoletni już "Miś", celnie punktuje komunizm i rzeczywistość tamtego okresu - robi to w sposób prześmiewczy i przemyślany - ale ma na to swój własny pomysł. I przede wszystkim, co dla mnie jest szalenie istotne, jest niezwykle przyjemną grą, która działa (przynajmniej przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu z nią spędzonego) i sprawia masę zabawy. A dzięki ułatwieniom w postaci "telefonu do przyjaciela" czy podświetlenia obiektów nie męczy i stanowić będzie idealny punkt startowy dla osób, które chciałyby z grami przygodowymi zacząć (he, he) przygodę.

P.S. Jeśli dotrwaliście do tego momentu, to bardzo serdecznie Wam dziękuję za przeczytanie recenzji. Wiem, że jest ultra za długa, ale naprawdę dawno żadna gra nie wywołała u mnie takiej radości. Przekazujcie tę radość innym i zagrajcie w Irony Curtain, bo warto!

09 Gamereactor Polska
9 / 10
+
Punktowanie komunizmu poprzez wyśmianie jego absurdów; postać Evana, który przechodzi przemianę; duży krok naprzód Artifex Mundi w kwestii eksperymentowania z formułą gier przygodowych; uroczy humor i bardzo duża ilość komizmów sytuacyjnych.
-
Rodzice Evana i ich podejście w kwestii wychowania dziecka; zbyt mocne oparcie gry na easter-eggach, co po pewnym czasie męczy; błędy w czwartym rozdziale.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości