Polski
Gamereactor
recenzje
My Memory of Us

My Memory of Us

Wspomnienie, które pozostaje.

HQ
My Memory of Us

Po raz pierwszy miałem styczność z produkcją Juggler Games na zeszłorocznym Warsaw Games Week. Gra zauroczyła mnie prostotą przekazu, piękną muzyką i różnorodnością łamigłówek. Czy po niemal roku od ogrania targowej demówki moje wrażenia pozostają niezmienne?

Wojna zawsze uderza znienacka

Choć rozgrywkę rozpoczynamy w czasach współczesnych i prosto z metra idziemy do biblioteki, to już po chwili przenosimy się w przedwojenne klimaty. Wszystko za sprawą książki, z której wypada stara fotografia, a bibliotekarz zaczyna snuć opowieść o pewnej parze przyjaciół, których wojna zastała w najmniej odpowiednim momencie. Zresztą, czy jest jakiś dobry moment na wojnę?

Sympatyczny staruszek w czerwonym kaszkiecie opowiada historię, której udziałem mogli być nasi dziadkowie, a my odtwarzamy jego opowieść dwoma bezimiennymi bohaterami, chłopcem i dziewczynką. Przeżywamy normalne chwile tuż przed wojną, strzelamy z procy do jabłek, jemy rodzinne obiady z dziadkiem dziewczynki, śpiewamy i tańczymy w knajpie, a nawet pomagamy mieszkańcom w drobnych, acz bardzo ważnych sprawach (jak dostarczenie wina). Życie toczy się swoim rytmem, czuć jednak, że coś wisi w powietrzu. Beztroskie czasy młodości przerywa ostry dźwięk syren, a niebo zasnuwają samoloty.

To jest reklama:
My Memory of Us

Uciekamy więc do schronu, by podziemiem dotrzeć na powierzchnię zupełnie innego świata od tego, który znamy. Ulice wypełnione żołnierzami-robotami, na twarzach przechodniów malują się groza i smutek, budynki podziurawione bombami. Czy może być gorzej? Za każdym razem, gdy pada to pytanie, już wiemy, iż jest retoryczne.

Krwista czerwień

Gra utrzymana jest w monochromatycznej gamie czerni, bieli i szarości. Jedynym pojawiającym się szczególnym kolorem jest czerwień. Perfekcyjne kolory produkcji typu noir kojarzą się z zadymionymi barami, zagadką morderstwa do rozwiązania i szklankami whisky sączonymi przez głównego bohatera, zazwyczaj zdawkowego i złamanego życiem. W My Memory of Us czerwień jest wyróżnikiem, który od początku rozgrywki wskazuje nam elementy interaktywne i pomaga znaleźć rozwiązanie w chwilach impasu. Służy też do piętnowania obywateli „gorszego sortu", o czym dotkliwie przekonujemy się, gdy nasza przyjaciółka zostaje poddana procesowi koloryzacji. „Czerwoni" są obiektem drwin, ludzie wytykają ich sobie palcami, a żołnierze zabraniają wstępu do niektórych stref, inne zaś strefy czyniąc miejscami bez wyjścia.

To jest reklama:
My Memory of Us

Brzmi znajomo? Choć słowa takie jak „Żydzi" czy „Niemcy" nie padają w grze ani razu, to jednak konotacje są oczywiste. Juggler Games zamiast prawdziwych żołnierzy użyło robotów, by podkreślić bezduszność i bezosobowość okupantów, wyraźną linią oznaczyć wroga i odsunąć skojarzenia od konkretnego narodu. Nie tylko zresztą samych najeźdźców, ale i nas - nie wiemy, jakiej narodowości są nasi bohaterowie, ani jak mają na imię. Język robotów jest symboliczny i zgrzytliwy, nasz - śpiewny, sylabiczny, bez wyraźnych odniesień. Z otoczeniem porozumiewamy się obrazkami, które - powiedzmy - są dla nas wszystkich zrozumiałe jednako, bez względu na różnice kulturowe.

Gdy zostajemy sami, rozpoczyna się dla nas oczywista misja odszukania przyjaciółki i spędzania z nią czasu. Nikt nie mówi o ratunku, wyzwoleniu czy ucieczce. Jesteśmy dziećmi, chcemy się razem bawić i nie do końca rozumiemy zaistniałą sytuację, wiedząc jedynie, że roboty, eufemistycznie rzecz ujmując, nie życzą nam dobrze.

Rozwiązując liczne zagadki logiczne co jakiś czas rozdzielamy się i wracamy do siebie, dzieląc się indywidualnymi zdolnościami. Chłopiec potrafi się skradać, a dziewczynka biegać. Gdy jesteśmy razem, trzymając się za ręce, mamy szansę dzielenia się naszą umiejętnością. A przy okazji bardzo ładnie to wygląda - dwójka dzieci trzymająca się za ręce, biegnąca przez zrujnowane wojną miasto.

My Memory of Us

Misje, zabawa i edukacja

Każdy rozdział (których w grze jest osiemnaście) zaczyna i kończy się opisem sytuacji przez narratora. Za każdym razem mówi on o „przygodzie", „misjach" i „zabawie". Świetnie się bawią, kradnąc leki dla uśmiechniętego Janusza, rozwieszając plakaty na całym terenie getta i uwalniając mieszkańców z miejsc niedoli. Wiadomo, że lepiej się śmiać, niż płakać.

Wykonując przeróżne zadania i rozwiązując łamigłówki posuwamy się tylko w jednym kierunku - do przodu. Gra jest liniowa, nie sposób się w niej zgubić czy nie wykonać jakiegoś questa. Można natomiast przeoczyć kartki wspomnień, porozrzucane po całym wojennym świecie. Każda z nich opisuje fakty z czasów drugiej wojny światowej, przedstawiając ich krótką charakterystykę. Jestem zwolennikiem łączenia historii z grami (tam, gdzie jest to zasadne) i kładzenia nacisku na walory edukacyjne - My Memory of Us robi to w bardzo ładny, nienachalny sposób.

My Memory of Us

Poziom zagadek logicznych jest zróżnicowany - gra nie jest zbyt trudna, a łamanie szyfrów nie spędza snu z powiek; niemniej jednak bywały momenty, że musiałem się dwa razy zastanowić, gdzie jest klucz do danej łamigłówki. Dodatkową atrakcją były swojego rodzaju mini gry w momentach ucieczki - tak autem, jak i wanną manewruje się świetnie, a łezka kręci się w oku na wspomnienie gier arkadowych.

Finałowy boss, którego opisu nie chcę zdradzać, napsuł mi trochę krwi, nie powiem. Tym większa była jednak satysfakcja z jego pokonania, więc koniec końców jestem zadowolony.

A gdy wojenny opada kurz...

Każda opowieść musi w końcu dobiec końca, nie inaczej jest z My Memory of Us. Jest w tej historii trochę zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń, ale szczegółów nie zdradzę, by nie psuć Wam zabawy. Blednące wspomnienia zostają rozbudzone przez intensywne przeżywanie wojennego piekła opowiedzianego w sposób przystępny, nieco infantylny, odpowiedni dla młodszych graczy. Wytrawnego, dojrzałego gracza może trochę męczyć niezmienny sposób narracji, nie zmienia to jednak jej zaplanowanej zasadności.

Podczas rozgrywki nie doświadczyłem bugów czy niespodziewanych błędów. Kilka godzin rozgrywki mija płynnie, a kończąc jeden rozdział niemal nie sposób nie zacząć kolejnego. Ponieważ gra dostępna jest w serwisie Steam, to i on przygotował dla nas kolejne osiągnięcia do odblokowania - jest ich ponad dwadzieścia, z czego niemal połowę zalicza się intuicyjnie, po prostu przechodząc grę. To pobudza jednak apetyt, żeby zdobyć wszystkie osiągnięcia i działa motywująco do ponownego przechodzenia rozdziałów, które są dostępne z poziomu menu gry.

Warto w tym miejscu wspomnieć jeszcze o muzyce, za którą odpowiada Patryk Scelina - klimatyczna, niemęcząca i bardzo dobrze dopasowana. Czapki i kaszkiety z głów.

My Memory of Us

Stawiając kropkę nad i, nasza rodzima produkcja warszawskiego studia Juggler Games jest bardzo przystępnie podanym przedstawieniem drugiej wojny światowej, odpowiednim nawet dla najmłodszych. Z klimatyczną muzyką i zróżnicowanym poziomem zagadek logicznych, wyrazistymi (choć tylko kilkoma) kolorami, liniową, lecz niemęczącą fabułą i przejrzystą narracją, może się podobać. I to znacznie bardziej niż targowa demówka.

08 Gamereactor Polska
8 / 10
+
Piękna muzyka, różnorodność zagadek logicznych, dobrze ukazane wojenne realia, przystępne nawet dla najmłodszych graczy, odniesienia do prawdziwych postaci i zdarzeń z II wojny światowej.
-
Nużący sposób narracji, czasami naciągane połączenia między rozdziałami, brak polskiego dubbingu.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości