Podczas gdy inni mówią o Bloodborne, F-Zero, Half-Life i Hollow Knight: Silksong za każdym razem, gdy nadchodzi wydarzenie w grze, ja trzymam kciuki za znak życia od Onimusha. Zwłaszcza w dwóch pierwszych grach było coś, co tak niesamowicie przypadło mi do gustu prawie 25 lat temu, że od tamtej pory nie jestem w stanie o nich zapomnieć.
Na szczęście Capcom usłyszał moje krzyki. Podczas The Game Awards w grudniu w końcu to się stało, ogłoszono Onimusha: Way of the Sword i być może, aby przypomnieć wszystkim o serii i sprawić, by marka znów była istotna, ogłoszono również remaster Onimusha 2: Samurai's Destiny z 2002 roku, a w ciągu ostatniego tygodnia miałem zaszczyt zagrać w tę przygodę.
Ten remaster jest niezwykle zbliżony do oryginału i nie ma żadnej nowej zawartości, o której można by mówić poza fanserwisem w menu, składającym się z kilku grafik koncepcyjnych, możliwości słuchania muzyki i grania w szereg mini-gier. Capcom wprowadził jednak pewne zmiany w sterowaniu w grze, takie jak umożliwienie szybszej zmiany broni i jeśli nie stałem się znacznie bardziej zręcznym graczem w ciągu dwóch dekad, odkąd ostatnio w nią grałem, myślę, że poziom trudności również został nieco obniżony. Zrekompensowało to to jednak dodatkowym wymagającym trybem o nazwie Hell, na który nie zamierzam marnować energii.
Jeśli wcześniej nie grałeś w Onimusha, jest to rodzaj brakującego ogniwa między oryginalnymi grami Resident Evil a Ninja Gaiden. Capcom wykorzystuje swoje statyczne tła i kąty kamery, aby opowiedzieć ultra-japońską historię, zamiast przetrwać Raccoon City, a ty nie musisz nawet nawigować w kierunku, w którym jesteś zwrócony, jak zrobiły to Chris Redfield i Jill Valentine, a stylowe bitwy są całkowicie nieobecne. Zamiast tego masz do dyspozycji naprawdę płynny system walki, w którym możesz zmierzyć się z większą liczbą wrogów jednocześnie.
Najogólniej rzecz ujmując, masz do dyspozycji broń białą (warianty mieczy, włóczni i tym podobnych) oraz broń dystansową (taką jak łuki, strzały i karabiny), podczas której kosisz wrogów na linii montażowej. Aby dodać grze głębi, dostępne są również specjalne umiejętności, które kosztują różne rodzaje punktów magii, aby zapobiec nadmiernemu użyciu. Są one szczególnie przydatne przeciwko bossom i polegają na możliwości zmuszenia przeciwnika do stania w miejscu, a także aktywacji super umiejętności, która pozwala na krótkie zadanie wielu ciosów bez odnoszenia obrażeń.
Duży zwrot akcji znajduje się jednak w naprawdę ekscytującym trybie kontrataku. Zamiast próbować wyczuć czas przycisku bloku, atak jest najlepszą obroną, a jeśli wprowadzisz atak, gdy przeciwnik robi swoje, natychmiast zabijesz złego faceta, a nawet możesz wykonać wiele z nich, jeśli przed tobą jest wielu przeciwników jednocześnie. Ponadto istnieje dość elastyczny system, w którym twoi przeciwnicy uwalniają "genmę", którą możesz wchłonąć, dając ci życie, magię i możliwość ulepszania ekwipunku. Jednak te genmy są niestabilne i znikają, a ty nie masz zbyt wiele czasu na ich wchłonięcie za naciśnięciem przycisku B, co często tworzy ciekawe sytuacje w walce, ponieważ lubię mieć swoją genmę, ale lubię też unikać śmierci.
Jak na razie jest dobrze, ale system stałych teł i kątów kamery niestety często pokazuje swój wiek w walce. Jeśli pójdziesz trochę za daleko w lewo, możesz znaleźć się na nowym ekranie i nagle być skierowanym w złą stronę i nie będziesz już widzieć wroga, z którym właśnie walczyłeś. W walkach z bossami często jest jeszcze gorzej, gdy szybko znikają z pola widzenia i nie widać, dokąd poszli, ponieważ nie możesz obrócić kamery. Ma to pewien urok, ale nie udawajmy, że jest to coś, czego chcemy więcej w dzisiejszym świecie gier. Zniknął z jakiegoś powodu i staje się frustrujący niezliczoną ilość razy podczas dziesięciogodzinnej przygody.
Historia obraca się wokół władcy demonów Ody Nobunagi, który został wskrzeszony, aby szerzyć wokół siebie śmierć i zniszczenie, czego przedsmak dostajemy w szczególnie brutalnym intro. Nie możemy na to pozwolić, więc wcielamy się w rolę Jubei Yagyu, Onimusha, którego zadaniem jest powstrzymanie demonicznego szaleństwa Nobunagi. Historia opowiedziana jest głównie za pomocą przerywników filmowych i tekstu, przywodzi na myśl niskobudżetowe japońskie filmy, co może zabrzmieć surowo, ale jest to coś, co naprawdę lubię. Ci, którzy znają ich mangę i anime, rozpoznają to również, ponieważ historia jest prosta, wypełniona suchym humorem i oferuje elementy, które wydawałyby się całkowicie niemożliwe do napisania w dzisiejszym społeczeństwie i jestem prawie zaskoczony (ale szczęśliwy), że Capcom nie zdecydował się usunąć lub przepisać niektórych części.
Do tego dochodzą sojusznicy, którzy pojawiają się w trakcie przygody, w zależności od tego, jak ich traktujesz. W prawdziwym stylu Animal Crossing oczekuje się, że będziesz zbierać i kupować dla nich prezenty, podczas gdy chodzi o to, aby wiedzieć, kto co powinien mieć. Czy to Magoichi Saiga powinien dostać gorzałkę czy lornetkę i czy wypada dać czerwoną papugę Kotaro Fumie? Jedyną osobą, którą łatwo rozgryźć, jest Oyu z Odani, kobieta, która lubi biżuterię, perfumy i lustra. Rozpieszczając swoich przyjaciół, możesz skłonić ich do pomocy przy różnych okazjach, co w pewnym sensie pozwala spersonalizować skądinąd bardzo prostą przygodę.
Często trudno jest zrecenzować remaster i postawić je obok dzisiejszych gier. Wiek często daje o sobie znać - w końcu to stare tytuły - i gdyby gra została wydana dzisiaj z tą samą konfiguracją, nie byłbym tak wyrozumiały. Jest to rodzaj specjalnego traktowania, ale faktem jest, że myślę, że Onimusha 2: Samurai's Destiny nadal trzyma się całkiem nieźle. Jasne, wszystkie instrukcje są prezentowane przez ścianę tekstu, zamiast być nauczane pedagogicznie, dialogi wydają się niedopracowane i niewystarczające według dzisiejszych standardów, a bitwy są utrudnione przez zablokowane kąty kamery.
Ale jednocześnie nic nie może się równać z tym, co oferuje seria Onimusha. Jest tu mnóstwo japońskiego bełkotu, którym można się delektować, XVI-wieczny świat jest cudownie zaprojektowany, a Jubei Yagyu i jego przyjaciele są wspaniałymi postaciami. Ponadto gra nigdy nie staje się frustrująca ani przeciągana dzięki nieco płynniejszemu systemowi rozgrywki i faktowi, że trwa tylko około dziesięciu godzin. Więc... Jeśli chcesz ultra-japońskiej przygody samurajskiej, którą możesz się cieszyć i wytrzymać fakt, że jej fundamenty zostały stworzone dla PlayStation 2, Gamecube i Xbox, to zdecydowanie uważam, że powinieneś to zrobić.