W Nowym Jorku lat 30. XX wieku Vito Genovese i Frank Costello byli dwoma najbardziej przerażającymi szefami mafii, a wojna między nimi - krwawa i długotrwała - jest historyczna. Nie tylko dlatego, że byli nierozłącznymi przyjaciółmi z dzieciństwa, którzy dorastali razem i uważano ich za królów gangsterów, ramię w ramię, dopóki paranoja Genovese nie wzięła górę i nie nakazała zabójstwa swojego najlepszego przyjaciela.
Biorąc pod uwagę dramatyczne cechy tak osobistej, gęstej i fascynującej historii, jak ta, fakt, że nie została ona wcześniej zekranizowana, jest dla mnie równie dziwny, jak to, że nigdy nie nakręcono wystawnej biografii Franka Sinatry. Ale teraz jest tutaj, The Alto Knights, który opowiada całą historię wojny między Geno i Costello, poprzez grę aktorską w podwójnym wysiłku, gdy Robert De Niro portretuje obu mężczyzn.
Reżyserem jest nie kto inny jak Barry Levinson (Rain Man i Sleepers ), a producentem za tym wszystkim stoi Irvin Winkler, który na przestrzeni lat stoi za takimi produkcjami jak Goodfellas, Raging Bull i Rocky. Innymi słowy, jest to zespół produkcyjny naszpikowany gwiazdami, a doświadczenie w tym konkretnym gatunku jest większe, niż można zliczyć. Mimo to ten film jest paraliżująco nudny i w dużej mierze bezcelowy.
Historia byłych najlepszych przyjaciół, Vito i Franka, wydaje się tutaj niedogotowana w sposób, który wydaje się odrobinę absurdalny. Wydaje się, że Levinson zgaduje, skupiając się na długich rozmowach o psie Franka lub o jego żonie, zamiast próbować stworzyć napięcie i dramat wokół sedna rywalizacji i wojny mafijnej, która się toczyła. Nie pomaga w tym fakt, że De Niro jest tak mało inspirujący w obu rolach i szczerze mówiąc, wygląda na to, że ma trudności z utrzymaniem się w stanie czuwania przez dłuższy czas.
The Alto Knights mógłby sprawdzić się jako miniserial, z dwoma aktorami zamiast jednego w głównych rolach, z których obaj grają z pewnym zaangażowaniem, energią i zapałem. W tej chwili wyróżnia się jako najgorszy mafijny film akcji od lat i film, przy którym miałem problem z zaśnięciem...