World of Warcraft istnieje od wielu lat, a ogólna historia stała się tak złożona, że nawet doświadczeni fani mogą mieć trudności ze śledzeniem. Aby spojrzeć na to z innej perspektywy, najbardziej uproszczonym wyjaśnieniem, jakie widziałem, był 30-minutowy film.
Jako stary gracz, który jest z nami od samego początku, pragnę prostych i zrozumiałych narracji, które mają sens w ograniczonym obszarze. Na przykład: "Na tym obszarze grasuje zły król, który gnębi ludność i planuje najechać sąsiednie królestwa - pomóż pokonać go i jego armię złych żołnierzy wyposażonych w zaawansowaną technologię wojskową". Tutaj tego nie dostajemy.
Po raz kolejny znajdujemy się w samym środku totalnego apokaliptycznego wydarzenia, które – tym razem jeszcze bardziej dosłownie – grozi końcem wszelkiego życia na planecie. The War Within to pierwszy z trzech rozdziałów traktujących o walce dobra ze złem. Najprościej rzecz ujmując, cała historia jest taka, że cała planeta Azeroth skrywa duszę nowego Tytana, bogów uniwersum WoW, a ten Tytan jest potencjalnie najpotężniejszym w historii wszechświata. To dlatego kilka rozszerzeń temu inny Tytan próbował wbić swój miecz w planetę. Wszyscy źli bogowie, z którymi walczyliśmy, próbowali zamienić planetę w zło, ponieważ jeśli Azeroth jest po stronie dobra, może mniej lub bardziej samodzielnie pokonać Pustkę - mroczną i złą stronę, z której Czarownicy czerpią swoją magię. W tym rozszerzeniu zarysowujemy powierzchnię planety i dosłownie zanurzamy się pod powierzchnię planety przez nową wyspę, na której możemy zbadać wnętrze planety - lub przynajmniej jego część.
Spotykamy tu Ziemian, rodzaj krasnoludów wykonanych z kamienia. Są to ludzie pracy, którzy utrzymują maszyny i funkcje w ruchu, aby chronić i utrzymywać planetę. Nad nimi znajdują się Strażnicy, a nad nimi Obserwatorzy - stworzenia, które istnieją od najwcześniejszych dni WoW. Oczywiście mają wiele problemów, z którymi możemy im pomóc, w tym inwazję Nerubian na powierzchnię i nowego głównego złoczyńcę w grze, Xal'atatha. Ten złoczyńca zabrał ciało zmarłego nocnego elfa w tej edycji i w ten sposób się zmaterializował. Tak, to może być trochę skomplikowane.
Jak zawsze, pojawiły się nowe systemy, takie jak Delves - małe mini-lochy dla osób indywidualnych i małych grup, wcześniej znane jako "scenariusze". Tutaj są one zintegrowane jako duże systemy jaskiń, które muszą zostać oczyszczone, niektóre muszą zostać uratowane lub podobne. W rzeczywistości jest to całkiem zabawne, a kilka z nich ma swoją własną specyficzną mechanikę gry, taką jak grzyby, które działają jak trampoliny, lub światła, które muszą być włączone, ponieważ ciemność powoduje fizyczne uszkodzenia. Posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że jeśli wyciągniesz z tego trochę więcej pod względem nowego sprzętu i pieniędzy, na pewno będę chciał ukończyć je wszystkie na najwyższym poziomie wielokrotnie - i uwielbiam mieć Branna Miedziobrodego jako mojego osobistego uzdrowiciela.
Kiedy jesteś zmęczony pomaganiem na powierzchni, nadszedł czas, aby zanurkować pod powierzchnię - dosłownie. Lecisz w dół do ogromnego podziemnego systemu jaskiń. Zostało to już zrobione wcześniej, ale wszystkie drobne aktualizacje graficzne sprawiają, że jest piękniejszy niż kiedykolwiek, wypełniony sterowcami, małymi latającymi wyspami i podzielony na trzy odrębne obszary. Oczywiście oznacza to również nowe frakcje, przy jednoczesnym zachowaniu niektórych elementów Dragonflight. Osobiście bardzo podobają mi się wbudowane powietrzne tory wyścigowe.
W przeciwnym razie jest bardzo podobny do tego, jaki znamy. Poprzez zadania i lochy budujesz świat i wszechświat, po którym porusza się gracz, a także eksplorujesz historię, aby zdobyć coraz lepszy sprzęt. Jest to konieczne, ponieważ kiedy za miesiąc zostaną wydane ostateczne rajdy, będziesz potrzebować całkiem niezłego sprzętu, aby móc wziąć w nich udział.
Twórcom WoW-a należy się pochwała za to, że coraz lepiej wykorzystują pionowość. Wysokość n.p.m. to wymiar, który w przeszłości był używany tylko sporadycznie. Z Dragonflight było lepiej, ale przy The War Within trzeba ciągle myśleć w trzech wymiarach, co daje zupełnie inne poczucie przestrzeni i poczucie wielkości. A dzięki nowemu systemowi oddziałów nagle łatwiej jest mieć więcej postaci i pominąć nudniejsze części, nie wspominając o większej ilości miejsca w banku. Nie jest to do końca na równi z systemem Legacy w Star Wars: The Old Republic, ale jest to duże ulepszenie, które zdecydowanie zachęca do grania w alts.
Jakość grafiki poprawiła się z biegiem czasu i miejmy nadzieję, że po zakończeniu tej trylogii nastąpi całkowita przebudowa całego silnika gry. Ale jeszcze ważniejsza jest muzyka, która wprowadza nastrój w każdej strefie. To powrót na imponująco wysoki poziom. Jeśli masz odpowiedni sprzęt, będziesz pod wrażeniem muzyki orkiestrowej, która wypełnia Twoje uszy - czegoś, co nie zawsze otrzymuje pochwały, na jakie zasługuje.
To, co nie robi na mnie jednak takiego wrażenia, to drzewko talentów. W tym przypadku zdecydowali, że nowe poziomy zaowocują talentami bohaterów – specjalnymi talentami powyżej poziomu 70. To, czego próbowałem, to szeroka gama pasywnych talentów, które sprawiają, że jesteś bardziej zabójczy. To działa, ale prawdopodobnie wolałbym zdobyć 10 punktów więcej do wykorzystania w moim zwykłym drzewku talentów, zamiast kilku dodatkowych pasywnych bonusów.
Dodatkowo jestem trochę zmęczony dynamicznym lotem. Tak, można go wyłączyć, ale wymaga to osiągnięcia Pathfinder, co zabiera czas na zdobywanie kolejnych poziomów - czas, którego niekoniecznie mam. Co więcej, system craftingu stał się zbyt skomplikowany; Jest zbyt wiele zmiennych i dodatkowych szczegółów, które należy wziąć pod uwagę, a prezentacja wizualna wydaje się nieco zagracona.
To powiedziawszy, jest wiele elementów, które naprawdę mi się podobają. Na przykład jest wiele nowych rzeczy do odkrycia, bez konieczności dołączania do nich osiągnięć lub przedmiotów związanych z zadaniami. Przypadkiem trafiłam na jaskinię za wodospadem. Jaskinia nie miała żadnego celu poza tym, że był kwiat do zebrania - ale ktoś poświęcił czas na jej stworzenie, wiedząc, że nie służy ona żadnemu funkcjonalnemu celowi, a to jedna z rzeczy, które najbardziej kochałem w WoW na początku. Jest też trochę mniej podejścia do tego wszystkiego "zbawca świata". Przychodzisz jako obcy do świata, w którym niekoniecznie jesteś mile widziany, a nacisk kładziony jest bardziej na odkrywanie niż na bohaterstwo.
The War Within oferuje więcej tego samego, chociaż sceneria jest inna. Trudno jednak nie zaangażować się w pomoc tym kamiennym krasnoludom, które są w pełni świadome swojej ograniczonej długości życia, swojej roli w świecie i tego, że ich celem jest służenie poprzez konserwację i ciężką pracę. Trudno nie wczuć się w ich sytuację i nie zrobić wszystkiego, aby im pomóc – więc pod tym względem ekspansja jest zdecydowanie udana. Byłem w połowie zdobywania poziomów, zanim jeszcze dotarłem do wewnętrznego świata, który wygląda jak coś z drogiego filmu animowanego - to również pomaga w ogólnym wrażeniu.