Myślę, że wytwórnia filmowa NEON musi trochę stuknąć w swoje okulary. Zaczęli od Immaculate na początku tego roku i od tego czasu kontynuowali Longlegs, a teraz Cuckoo, dwa filmy z rzadkim, enigmatycznym marketingiem, które zostały nagrodzone zarówno pochwałami, jak i zainteresowaniem wśród kinomanów. Ostatecznie zaowocowało to solidną sprzedażą biletów i pozytywnymi recenzjami.
Ale szczególnie w przypadku Cuckoo jest to trochę nie lada zadanie do naśladowania Longlegs, bo mimo że oba filmy różnią się od siebie dość tematycznie, stylistycznie i mechanicznie, to pochodzą z tej samej rozpoznawalnej wytwórni filmowej, a w wielu miejscach między dwiema premierami minął zaledwie miesiąc. Równie dobrze mógłbym teraz powiedzieć, że Cuckoo nie jest tak rygorystyczny, tematycznie ugruntowany i dopracowany jak Longlegs. Ma bardziej niesforną historię, oferuje nieco bardziej nierównomierne narastanie i generalnie jest nieco trudniejszy do opanowania niż okrutny, brutalny i błyskotliwy horror Oza Perkinsa. Ale to naprawdę, naprawdę nie oznacza, że Cuckoo rozczarowuje lub powinno cię ominąć.
Hunter Schafer gra Gretchen, która po śmierci matki zostaje zmuszona do zamieszkania z ojcem, a wraz ze swoją "nową" rodziną Beth (Jessica Henwick) i Almą (Mila Lieu), cała czwórka udaje się w Alpy Niemieckie, aby pomóc enigmatycznemu Herr Königowi (w tej roli Dan Stevens w szczytowej formie) w rozwoju kurortu przyrodniczego. Ale jak zawsze, pod powierzchnią się coś więcej, a po tym, jak König upiera się, że Gretchen nie wraca nocą sama do domu na rowerze i że w nocy słychać dziwne odgłosy, staje się jasne, że ten kurort ma inną, mroczniejszą funkcję.
Przejdźmy od razu do sedna; jest to film Schafera i Stevensa od początku do końca, a każdy z nich zapewnia co najmniej mistrzowskie występy, nadając filmowi polotu, którego potrzebuje, aby przeprowadzić go przez to, co czasami może wydawać się nieco zagmatwaną fabułą, która stara się przedstawić łatwy do zrozumienia wspólny wątek, jednocześnie budując szerszy mit. Podczas gdy Schafer w szczególności zasługuje na kilka pochwał w Euphoria i gdzie indziej, jest to znacznie bardziej fizyczna rola, która naprawdę wymaga wszechstronności i czystych umiejętności. Ale od żałoby po zmarłej matce, po konwulsyjne, intensywne, klasyczne scenariusze horroru, ona, ponownie u boku Stevensa, jest ostoją.
Reżyserowi Tilmanowi Singerowi udaje się również przywołać dość specyficzną tożsamość poprzez ruch kamery, estetykę lat 80. i chemię kolorów (pomimo tego, że akcja filmu rozgrywa się we współczesności) oraz kilka dość intensywnych scen, które są wzmocnione solidnym "projektem stworzeń", jak nazywa to terminologia gatunku (i bez zbytniego spoilerowania). Rezultatem jest film, który oferuje spójność tematyczną między tym, co przerażające, a tym, co dramatyczne, w sposób, w jaki robi to również Longlegs, i chociaż nie jest tak przerażający ani brutalny, ma głos i ma na ciebie wpływ.
Tym bardziej rozczarowujące jest to, że Cuckoo wpada w dość nudną i rozpoznawalną pułapkę. Szczególnie w drugiej połowie filmu enigmatyczna tajemnica zostaje zamieniona na nadmierne wyeksponowanie głównych struktur fabularnych i potrzebę konsekwentnej, a często nieustannej próby wyjaśnienia i kontekstualizacji tego, nad czym widz zastanawiał się w pierwszej połowie. Rezultat jest taki, że ogólnie rzecz biorąc, rozumiesz, co się dzieje, ale kosztem przytłaczającego, klaustrofobicznego uczucia, które może ci dać tylko ignorancja. Innymi słowy, Cuckoo traci swoje własne założenie, próbując przedstawić je nam na srebrnej tacy.
Ale dzięki ostrej muzyce, ostrej reżyserii Singera i solidnym występom Schafera i Stevensa, Cuckoo pokonuje słabszą drugą połowę i jest kolejnym zwycięstwem NEON. Ich kolejny to horror w reżyserii samego Stevena Soderbergha, nakręcony w całości w pierwszej osobie i zbierający już entuzjastyczne recenzje na różnych festiwalach.
Dobra robota, NEON.