Seria John Wick, a zwłaszcza jej sequele, zawsze charakteryzowały się spychaniem fabuły na trzeci poziom ważności, za choreografią walk i wyczynami kaskaderskim i, a także za atmosferą lub tym, co można by określić jako "styl": bycie tak pomysłowym, jak to tylko możliwe, przy tworzeniu scen walki, filmowanie ich w sposób, który sprawia, że ultra-przemoc wydaje się nieco piękna, prawie jak... baletu.
W miarę upływu czasu John Wick Chapter 4 doszedł do skrajności, że fabuła i dialogi zostały zredukowane do absolutnego minimum, i nie miało znaczenia, że chwyty fabularne i motywacje postaci były prawie bezsensowne, o ile sklejały ze sobą długie, dłuuuugie sceny akcji, które dosłownie nie grały bez przerwy. Ale musieli zacząć od czegoś: przedstawienia postaci, która naprawdę sprawi, że się z nią zwiążesz, wczujesz się i naprawdę zakochasz się w niej. Pierwszy film John Wick był pod tym względem klasą mistrzowską: zaczynał się od czegoś tak prostego, jak poszukiwanie zemsty na psie, który nagle stał się częścią znacznie większego i tajemniczego wszechświata, z dużą ilością autoparodii i absurdalnego humoru .
Ballerina, pierwszy właściwy spin-off John Wick, musi przynieść korzyści z obu stron: oferując widowisko akcji zgodne z szaleństwem, którego przyzwyczailiśmy się po sequelach John Wick, a także prezentując nowego bohatera, który jest równie fascynujący jak Wick, będąc czymś więcej niż tylko jego żeńską wersją.
Z przyjemnością mogę potwierdzić, że film dobrze oddaje pierwszą część (to jest ogromny festiwal akcji z kilkoma niesamowitymi scenami walki ), a to była naprawdę najważniejsza część, bo w końcu jest to część serii John Wick. Druga część, wszystko, co związane z postaciami i scenariuszem... jest w większości słuszny, chociaż są pewne problemy, które sprawiają, że film wydaje się bardziej ogólny i zbyt poważny.
Zaczynając od jeśli nie złych, to na pewno nie najbardziej ekscytujących aspektów filmu, postać grana przez Anę de Armas, Eve, nie jest szczególnie interesująca: ma sztampową historię pochodzenia, jest napędzana typowym pragnieniem zemsty, ale brakuje jej ludzkiego charakteru, który miał Wick Keanu Reevesa. Chociaż daleko mi do bycia kimś, kogo można by nazwać "charyzmatycznym" w tradycyjnym sensie, łatwiej było mi się z nim utożsamić Wick, może dlatego, że unikał większości stereotypów związanych z bohaterami kina akcji: był po prostu zwykłym facetem, który chciał się po prostu wyluzować, a potem nagle dowiadujesz się, że jest niewiarygodnie utalentowanym zabójcą pracującym dla równie niemożliwego głęboko podziemnego świata przestępczego.
Absurdalność całego założenia i to, jak budowanie świata staje się znacznie większe, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić, sprawiło, że te filmy były tak interesujące poza czystą wizualną przyjemnością walk. Teraz, po czterech filmach i serialu telewizyjnym, który ujawnia swoje tajemnice, nie ma nadziei, że uda się wywołać to początkowe zaskoczenie, niemal poczucie zdumienia, gdy prawdziwa skala świata przestępczego rozwija się w sequelach. Nigdy nie zapomnę, jak zakończył się John Wick Chapter 2 i zasugerował, że w zasadzie każda osoba w Nowym Jorku jest zabójcą próbującym polować na Wick, ale dopiero po północy: było to tak absurdalne, że właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, jak wyjątkowa jest ta seria.
Ballerina odtwarza niektóre takie momenty (z całą wioską), ale ton jest znacznie poważniejszy, a wprowadzenie postaci jest nieco za długie (i wydaje się zbyt podobne estetycznie do Marvel Black Widow ). Biorąc pod uwagę dużą liczbę powtórek, nie zdziwiłbym się, gdyby większość z nich przeszła do drugiej połowy filmu, aby poczuć się bardziej jak film John Wick pod względem absurdalnej skali i bezsensownego chaosu, bez potrzeby długich retrospekcji lub ekspozycji postaci, które zabijają część jego "magii".
Niemniej jednak interesujące jest obserwowanie nowej części uniwersum John Wick (która obejmuje małe role dla Iana McShane'a, Lance'a Reddicka i tak, Keanu Reevesa ). I chociaż postać Any de Armas nie jest najciekawszą główną bohaterką, jest ona w pełni zaangażowana w fizyczną stronę pracy i to jest naprawdę główna atrakcja każdego John Wick filmu sagowego.
Scen akcji jest mnóstwo, prawie niezliczone, prawdopodobnie więcej niż można by się spodziewać, porównując to do John Wick 1, który w porównaniu wygląda stosunkowo skromnie (choć nie tak wiele jak John Wick 4, na szczęście, ponieważ nie musiało to trwać dłużej niż dwie godziny, nie mówiąc już o trzech). Podobnie jak w przypadku najlepszych części sagi, dostajemy wiele momentów "Nie mogę uwierzyć, że to zrobili!", ciągi scen walki, które nigdzie nie idą narracyjnie, ale są po prostu fajne do oglądania, dużo "oof" i "aagh", gdy Ana de Armas używa wszystkiego, od młotów, przez granaty, po talerze i łyżwy jako broń, aby każda walka była wyjątkowa. A miasteczko w Alpach, w którym rozgrywa się większość filmu, jest tak cholernie piękne i jest w pełni wykorzystane, prawie jak gra w piaskownicy.
I wreszcie klejnot w koronie, dłuższa niż oczekiwano scena walki, która przyjmuje formułę gun-fu, ale wymienia broń na miotacze ognia , która jest warta ceny samego wstępu. Szkoda, że Oscar za najlepszą pracę kaskaderską nie zostanie przyznany w tym roku (począwszy od 2027 roku dla filmów wydanych w 2026 roku), bo to cud widzieć, jak Ana używa miotacza ognia, jakby to było nic, podpalając dziesiątki złych facetów, a wszystko to w kadrze, a ogień otacza kamerę w sposób, w jaki prawie czułem się nieswojo (w najlepszy możliwy sposób) podczas oglądania tego. Moment "wstrzymania piwa" dla reżysera Lena Wisemana, całego zespołu kaskaderów i oczywiście Any de Armas, w pełni zaangażowanych w stworzenie jak najbardziej spektakularnego filmu .
W końcu, podczas gdy Ballerina wydaje się nieco zbyt sztampowe nawet jak na standardy John Wick franczyzy, a Eve nie jest najbardziej charyzmatyczną postacią na świecie, film ma swoje momenty absorbującego budowania świata, który dostarcza więcej pytań niż odpowiedzi, a cameo John Wick jest naprawdę dobrze przemyślane. A sceny akcji? Są totalnie świetne, doskonale wykorzystują lokację i środowisko, a jest jedna szczególna scena, która przejdzie do historii jako jedna z najlepszych scen walki w historii kina akcji. Nie jest to może najlepszy w serii, ale pewny początek nowego spin-offu, który warto obejrzeć w kinie.