Seria Jurassic Park /World doczekała się swojego siódmego filmu. Jesteśmy teraz w Epizodzie VII, z czterema filmami w ciągu zaledwie dziesięciu lat. To bardzo dużo, ale na szczęście dla Universal odniosły sukces. Chociaż odbiór krytyków był mieszany, fani byli ogólnie zadowoleni... aż do ostatniej, Jurassic World Dominion, która była za duża, za długa, zbyt zawiła, miała za dużo postaci i wątków pobocznych, mnóstwo fanserwisu i kilka szalonych pomysłów, ale strasznie zawiodła w wykonaniu. Jurassic World Dominion wyszedł nieco poza linię i spalił zaufanie do serii nawet dla wielu zagorzałych fanów Jurassic Park. Jeśli Universal i Steven Spielberg zamierzali go zrestartować, było jasne, że muszą przyjąć inne podejście, zarówno pod względem fabuły, stylu, jak i skali.
Ale po obejrzeniu Jurassic World: Rebirth... Muszę powiedzieć, że być może będę musiał ponownie rozważyć moje stanowisko wobec Dominion. Tęsknię za Colinem Trevorrowem. Cóż, najbardziej tęsknię za J.A. Bayoną, za jego wrażliwością i poczuciem zachwytu, ale zawsze miał być gościnnym reżyserem w filmie o brydża w trylogii Jurassic World. Ale Trevorrow i scenarzysta Derek Connolly mieli coś w rodzaju świetnej koncepcji: jasny, ambitny i odważny pomysł na to, w jakim kierunku powinien zmierzać serial, aby zaoferować coś innego niż arcydzieło Spielberga, prawdopodobnie gorsze, nieuchronnie gorsze, ale ekscytujące i wartościowe samo w sobie.
Jurassic World: Rebirth, który został przyspieszony w ciągu 18 miesięcy, nie ma nic z tego. Scenariusz, napisany na długo przed znalezieniem reżysera, był prośbą dla Davida Koeppa, weterana i utalentowanego scenarzysty, ale także poszukiwacza na posyłki dla dyrektorów, których filmografia obejmuje współczesne klasyki, takie jak Jurassic Park, Mission: Impossible, Spider-Man i Panic Room, ale także filmy komercyjne, takie jak Angels & Demons, Jack Ryan: Shadow Recruit. i The Mummy z 2017 roku. Albo dwa ostatnie Indiana Jones filmy... Nie jest to ktoś, od kogo oczekuje się, że tchnie w serię nową energię lub dużo pasji (lub jakiejkolwiek pasji), ale kompetentny i łatwy do opanowania scenarzysta, który oferuje prestiżowy tytuł kredytowy, ale prawdopodobnie nie będzie go w pobliżu przy kontynuacji, chyba że zostanie ponownie poproszony.
W rzeczywistości szeroko komentowano, że David Leitch został poproszony o reżyserię, ale odrzucił tę propozycję, ponieważ nie miał wystarczająco dużo miejsca na jego twórczy wkład. Zamiast tego wybrano Garetha Edwardsa, znanego ze swoich umiejętności strzelania w prawdziwych (i tropikalnych) lokacjach z dużą ilością efektów cyfrowych, tworząc naprawdę piękne ujęcia... i niewiele więcej.
W rezultacie Jurassic World: Rebirth wydaje się dużym krokiem w kierunku powrotu do podstaw: bardzo prosta historia, rozgrywająca się w tym samym miejscu od początku do końca, jeden pościg za dinozaurem za drugim, z niewielką lub żadną ciekawą historią do opowiedzenia pomiędzy nimi. Ze względu na to, jak zaczyna się fabuła, wydaje się, że jest to prawie jak powtórka The Lost World: Jurassic Park, ale bez tych wspaniałych sekwencji, które stworzył Spielberg, wydaje się, że wraca się na terytorium Jurassic Park 3.
Dla wielu osób będzie to błogosławieństwo. W rzeczywistości Jurassic Park 3, ze swoim 90-minutowym czasem trwania, który był w zasadzie improwizowany podczas kręcenia, został ostatnio dość mocno przewartościowany jako szablon tego, jaki powinien być film Jurassic Park: krótki, prosty, z podstawowymi postaciami i dużą ilością dinozaurów.
Nie zgadzam się z tym, ale takie jest moje zdanie i jestem pewien, że wielu ludzi uzna Jurassic World: Rebirth za odświeżające w tym sensie, zwłaszcza ponieważ, jak sam mogę się zgodzić, Trevorrow pozwolił, aby sprawy wymknęły się spod kontroli: szalone wątki poboczne, takie jak Maisie Lockwood będąca ludzkim klonem w Fallen Kindgom (który później zostaje przerobiony w Dominion ), ponowne wprowadzenie Lewisa Dodgsona z powieści Michaela Crichtona i wszystkie te rzeczy z szarańczą...
Powrót serii do punktu wyjścia był, na papierze, najlepszym rozwiązaniem: skupienie się na emocjach, przerażeniu i pościgach, w których większość nowych dinozaurów nigdy wcześniej nie była wymieszana, zmieszanych ze starymi ulubieńcami, aby fani nadal mieli to znajome uczucie. Na pewno jest ładnie nakręcony, choć nadal uważam, że jest o wiele kroków w tyle za pracą Bayony z Fallen Kingdom, nawet jeśli wygląda to bardziej naturalnie i mniej sztucznie niż Jurassic World i Dominion.
Ale po prostu nie mogę wybaczyć, jak mało wysiłku włożyli w ten film i jak mało dbali o ciągłość, niemal do tego stopnia, że powtórzyli brak szacunku, jaki J.J. Abrams zrobił z Star Wars Episode IX, całkowicie wymazując wszystko, co Trevorrow, Connolly i Emily Carmichael ugotowali w trzech filmach: że życie znalazło sposób, a dinozaury i ludzie mieli współistnieć.
W tym filmie większość dinozaurów wyginęła i pozostały one tylko w niektórych miejscach równikowych... w tym tropikalna wyspa... Tak się składa, że ma też kolejne opuszczone InGen laboratorium, o którym nikt wcześniej nie słyszał. Brzmi znajomo? To tak, jakby franczyza wracała do pierwotnego założenia z podkulonym ogonem, tak jakby oryginalność była surowo zabroniona dla Davida Koeppa. Po raz pierwszy ja, dino-nerd, jestem zmęczony serią: trylogią Jurassic World, będąc wiernym temu, z czego seria jest znana (dinozaury goniące ludzi) zawsze starałem się w każdej odsłonie zaoferować coś nowego. Tutaj znowu jest ta sama historia.
Oprócz... Zdaję sobie sprawę, że wchodzę w podwójną sprzeczność. Po pierwsze, brzmię jak zgorzkniały fan, który ocenia film dlatego, że nie spełnia jego oczekiwań, za to, czym nie jest, a nie za jego własne zalety. A po drugie, wiedziałem już o tym wszystkim, zanim poszedłem za film: pospieszna produkcja, różnice twórcze, założenie filmu... Wciąż jednak miałem nadzieję, że pomimo tego, co uważam za najłatwiejszą i mniej interesującą drogę, nadal będą w stanie dostarczyć mocny film. Prawdziwym problemem, powodem, dla którego uważam, że ten film zawodzi, jest to, że nie tylko jest nieoryginalny, ale także nie jest wystarczająco ekscytujący. Wydaje mi się, że dinozaurów jest mniej niż wcześniej i prawie żaden z nich nie zostaje na dłużej niż sekwencję, co sprawia, że czują się jak bossowie w grze wideo, a nie rzeczywiste postacie, na których można by się naprawdę zatroszczyć (nawet jeśli tylko trochę), co zdarzało się czasami w innych filmach.
Ludzkie postacie są ulepszeniem... częściowo. Scarlett Johansson nadaje filmowi wielką gwiazdę, a obserwowanie jej, zdeklarowanej fanki Jurassic Park, maniaka dinozaurów w wywiadach i kampaniach marketingowych było jedną z lepszych rzeczy, które wyniosłem z całego filmu. Wciela się w byłą wojskową, której zadaniem jest poprowadzenie ekspedycji na wyspę pełną dinozaurów, nawiązując więź z Jonathanem Baileyem, paleontologiem, który kocha dinozaury i sprawia, że jest niezwykle sympatycznym bohaterem, który niestety nie jest rozwijany. Mahershala Ali gra kolejnego weterana wojskowego, który przyjaźni się z postacią graną przez Johansson... I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o główne postacie ludzkie.
Dobrzy na papierze, ale nie mają prawie żadnego rozwoju, ponieważ muszą dzielić czas ekranowy z jedną z mniej interesujących rodzin, jakie kiedykolwiek pojawiły się na ekranie. Pozostawiona sama sobie rodzina na wyspie, która przeżywa swoją własną równoległą przygodę i całkowicie zwalnia tempo. W końcu czujesz, że nie spędziłeś wystarczająco dużo czasu z główną obsadą, że film zepsuł jedną z niewielu dobrych rzeczy w scenariuszu, ponieważ obowiązkowe było posiadanie cywilów, aby dodać więcej poczucia zagrożenia, nawet jeśli w grę wchodzą dzieci, wiesz, że wszystko będzie dobrze. Nie dodają absolutnie nic.
I nie każdy element akcji uderza w to samo. Mosasaurus, który miał tylko krótkie epizody w trylogii World, w końcu dostaje dużą scenę akcji sam w sobie, dzieloną ze Spinsaurusem z naukowym projektem, ale ich pojawienie się jest bardzo krótkie. T-Rex powraca z sekwencją w rzece przeprowadzoną z oryginalnego scenariusza Jurassic Park i jest to jedna z najlepszych sekwencji filmu (tak, jedna z najlepszych sekwencji filmu to również pomysł z recyklingu). Ale po tym, jak tak wiele mówiłem o zakorzenieniu filmu z powrotem w horrorze, zauważyłem, że brakuje napięcia, z wyjątkiem finału. I ta scena z tytanozaurem, kopiując muzykę ze sceny z brachiozaurem z pierwszego Jurassic Park... kolejna kopia tego, co zrobiono wcześniej, i to z niezbyt przekonującym CGI. Mają nawet małego dinozaura, bo musieli, co już zrobili w serii Camp Cretaceous. I, o ile mi wiadomo, ani jeden animatronik nie został użyty ani nie dotarł do ostatecznej wersji, a szkoda, ponieważ zawsze fajnie się je ogląda, nawet gdy zwracają na siebie uwagę.
Jeśli brzmię jak rozczarowany ojciec, to dlatego, że naprawdę uważam, że próbowali bardzo, bardzo mało z Jurassic World: Rebirth. Myślę, że seria ma duży potencjał z narracyjnego punktu widzenia: z dinozaurami rzekomo wędrującymi swobodnie po Ziemi, można by opowiadać wszelkiego rodzaju historie w różnych sceneriach. Zamiast tego Rebirth bierze cały ten potencjał, wyrzuca go do kosza i robi ten sam film od nowa, ale bez postaci, napięcia i niespodzianek, które sprawiły, że oryginał był tak dobry.
Dla mnie jest to ogromnie rozczarowujące, ale biorąc pod uwagę krytyczny odbiór, z jakim spotkały się ostatnie filmy, mogę zrozumieć, dlaczego to zrobili. Jeśli chcesz spędzić dwie godziny na oglądaniu fajnych dinozaurów, egzotycznych pocztówek i słuchaniu kultowej ścieżki dźwiękowej Johna Williamsa bez żadnego oryginalnego kontekstu, Rebirth prawdopodobnie zapewni Ci lepszą rozrywkę niż najnowsze filmy. Ale to nie ewolucja, to regresja. A to ostatecznie prowadzi do wyginięcia.