Radość Manchesteru City po ostatnich zwycięstwach z Ipswich (6-0) i Chelsea (3-1) oraz ulga po zakwalifikowaniu się do play-off Ligi Mistrzów skończyły się nagle wczoraj, kiedy Arsenal rozgromił ich 5-1. Wyrównujący gol Haalanda w 55. minucie nic nie znaczył, gdy Arsenal odpowiedział w niecałą minutę. Pięć goli, w tym jedna autorstwa obrońcy Mylesa Lewisa-Skelly'ego, zawodnika, który został odblokowany po bardzo kontrowersyjnej czerwonej kartce w zeszłym tygodniu.
Ogromny cios (pierwszy raz w karierze Guardioli jako menedżera, kiedy jego drużyna zdobyła cztery lub więcej bramek w czterech meczach w sezonie, a to dopiero w lutym), który nastąpił po poprzednim spotkaniu Premier League z Arsenalem, we wrześniu (mecz, w którym zdobywca Złotej Piłki Rodri doznał kontuzji) zakończył się wynikiem 2-2, a City wywalczyło remis w 98. minucie.
Tam napastnik Manchesteru City powiedział menedżerowi Arsenalu, Mikelowi Artecie, aby "pozostał pokorny", co stało się viralem i było krytykowane, co jest rzadką okazją dla zwykle dobrej i pełnej szacunku dyscypliny Haalanda.
Wczoraj wieczorem Arsenal zemścił się, a fani na Emirates Stadium zemścili się, śpiewając "Humble" Kendricka Lamara i mówiąc "stay humble you c*nt". Haaland strzelił gola, ale miał tylko dziewięć kontaktów z piłką. A za dziewięć dni Manchester City podejmie Real Madryt w Lidze Mistrzów...
City ma 41 punktów i zajmuje czwarte miejsce w Premier League (prawdopodobnie dzięki niedawnym nieszczęściom Newcastle i Chelsea). Arsenal jest drugi z 50 punktami, o sześć mniej niż Liverpool.