Gamereactor



  •   Polski

zaloguj się
Gamereactor
recenzje filmów
Tron: Ares

Tron: Ares

Trzeci film o Tronie jest najbardziej przystępny w serii, ale niespójny ton i niejednolity scenariusz uniemożliwiają mu wystartowanie.

HQ

Tron, jedna z najbardziej sporadycznych franczyz Disneya, powraca w tym tygodniu z Tron: Ares, filmem, którego produkcja trwała tak długo, że został przekształcony z Tron: Legacy sequela w miękki restart, zaczynając od nowego zestawu postaci (powraca tylko Jeff Bridges). Zarówno oryginał z 1982 roku, jak i sequel z 2010 roku miały podobne wyniki: nie osiągnęły zadowalających wyników kasowych, zostały w większości odrzucone przez krytyków, ale z czasem zyskały dużą rzeszę fanów. Ponowna ocena fanów nie przyszła jednak ze względu na ich ekscytujące historie czy zapadające w pamięć postacie, ale tylko dlatego, że były to cuda audiowizualne.

Oryginał zasłużył sobie na to, by zostać zapamiętanym jako kultowy film z lat 80. i pierwszy, który włączył komputery i sztuczną inteligencję nie tylko w swoich fabułach (co byłoby dalekie od powieści), ale także w ich efektach wizualnych, z prymitywnymi obrazami CGI, które w tamtym czasie wydawały się "oszukiwaniem" przez krytyków i Academy (pomimo użycia wielu tradycyjnych technik optycznych zmieszanych z efektami cyfrowymi do ożywić wygląd komputerów w środku). Nie przypominał niczego, co zrobiono wcześniej i nadal wygląda naprawdę atrakcyjnie dla retromaniaków, ale pod względem fabuły był to bałagan: rzucam wyzwanie każdemu, aby obejrzał ten film teraz i nie stracił koncentracji przez bezsensowną fabułę oraz pozbawione życia aktorstwo i reżyserię.

Sequel nieco poprawił sytuację, ale nie na tyle, aby był to bardzo atrakcyjny zegarek... Poza niezwykłymi efektami cyfrowymi i otaczającą go ścieżką dźwiękową autorstwa Daft Punk, prawdopodobnie album, który uratował zespół po Human After All. Czy Tron: Ares w końcu zdoła przykuć naszą uwagę swoimi postaciami tak samo jak historią, co efektami wizualnymi i muzyką?

HQ
To jest reklama:

Tron: Ares ma tylko jednego scenarzystę, Jessego Wigutowa, na podstawie opowiadania Davida Digilio i Wigutowa, ale w ciągu ponad dekady, która zajęła Tron: Ascension (anulowany Legacy sequel) przekształcenie się w Ares, wiele osób pracowało nad ich scenariuszem. Syndykat WGA przypisuje dziesięć kolejnych osób pracującym nad "dodatkowym materiałem literackim", który nie został przeniesiony na ekran. Nie musi to koniecznie oznaczać, że to, nad czym pracowali, pozostało w filmie, ale przypomina nam, że nie jest to dzieło autora, który ma pomysł, jak Lisberger z oryginałem, a nawet Legacy z Lost skrybami Edwardem Kitsisem i Adamem Horowitzem.

Zamiast tego jest to wynik niekończących się spotkań kierownictwa Disneya, które próbują wykorzystać swoją istniejącą własność intelektualną, zatrudniając scenarzystów, aby zrozumieli bezsensowne uniwersum Tron i znaleźli jakiś pomysł na fabułę, który zadziała i który, choć raz, nie odstraszy mainstreamowej publiczności. Ta korporacyjna metoda pracy nie zawsze prowadzi do złych rzeczy, ale często prowadzi do tego, że filmom brakuje osobowości, jak w tym przypadku: historia ma potencjał, ale bardzo wcześnie tonie z powodu zawiłej ekspozycji, pospiesznego rozwoju postaci, bezsensownych zwrotów akcji i niewytłumaczalnego humoru, który dodaje poczucia lekkości, które nie pasuje do tego uniwersum.

Tron: Ares

Tron Filmy nie były głębokim, umysłowym science-fiction w żadnym wypadku, ale zawsze traktowały siebie poważnie i dążyły do niemal mitycznego poczucia epickiej skali. Tron: Ares jest o wiele bardziej niespójny z tonem i wydaje się o wiele bardziej podobny do ogólnego filmu fantasy lub superbohaterskiego, z głupim humorem wciśniętym wszędzie (w tym całą postacią z komiksu), teatralnym ludzkim złoczyńcą, nienaturalnymi dialogami wyjaśniającymi fabułę i wieloma wymuszonymi oczyszczającymi momentami postaci, które nie wypadają, ponieważ scenariuszowi brakuje przekonania i spójności z powodu niekończących się przeróbek.

To jest reklama:

Z drugiej strony, Tron: Ares jest bardziej strawny niż jego poprzednicy: jest bardzo szybki i karmi cię łyżeczką wszystkich emocji, które powinieneś czuć, dzięki czemu łatwiej jest się połączyć i "łatwiej za nim podążać", mimo że nic nie ma sensu (być może dlatego jest tak szybki, więc nie masz czasu na zatrzymanie się i zastanowienie, czy wszystko, co jest opowiadane, brzmi wiarygodnie).

Tak więc w pewnym sensie jest to najbardziej zabawny Tron film z całej grupy, ale tylko wtedy, gdy jesteś gotów dołączyć do postaci, które robią absolutne minimum, aby zdobyć twoją miłość i zignorować tony straconego potencjału, marnując każdą szansę, jaką ma, na przemyślany komentarz na temat rozwoju sztucznej inteligencji lub Crichton dylematu zagrożeń związanych z postępem technologicznym, zamiast tego zamieniając go w sztampową, dziecinną przygodę, która zbyt często przypomina filmy Sonic the Hedgehog.

Tron: Ares

Wydaje się, że niekończące się przepisywania szczególnie zmasakrowały postać Ares, granego przez Jareda Leto. Pomyślany jako program bezpieczeństwa, który można "ożywić" w prawdziwym świecie, przejdzie przez oczekiwany łuk "Sztuczna inteligencja kwestionuje jego własne istnienie", ale jest to tak pospieszne, że nigdy nie czuje się autentyczną postacią, a jego późniejsza relacja z drugą główną bohaterką graną przez Gretę Lee jest tak wymuszona i sztuczna, że nie można nie poczuć się zmanipulowanym. Możesz zobaczyć, co chcieli zrobić z tymi postaciami, ale to nie działa i pokazuje, że nie włożyli żadnego wysiłku, aby było to naturalne. A może cała dobra praca została stracona między przeróbkami szóstym a siódmym.

Kuszące byłoby zrzucenie winy na Leto i jego brak charyzmy, ale uważam, że jego charakter, program komputerowy wyszkolony tylko do zabijania, nie powinien być charyzmatyczny. A jednak w jakiś sposób scenarzyści (lub spotkania grup fokusowych) zdecydowali, że musi być dziwnie czarujący i fajny, wymyślając jakąś charakterystykę, która pojawia się znikąd.

Ponownie, w pewnym sensie to rozumiem: Tron filmy nigdy nie celowały w rozwoju postaci, więc scenarzyści zdecydowali (lub zażądali dyrektorzy), że postacie powinny być bardziej zapadające w pamięć... jak w tym, że można je streścić w jednym zdaniu. Nie ma znaczenia, jak bardzo są one jednowymiarowe lub wymienne, o ile cały czas utrzymują film w ruchu i dodają szybką, powierzchowną motywację i trochę humoru.

HQ

To właśnie motywuje najbardziej kontrowersyjny aspekt filmu: to, że w większości rozgrywa się on w prawdziwym świecie, a cyfrowe postacie pojawiają się w prawdziwym świecie. Pierwsze dwa filmy rozgrywały się w cyfrowym świecie: wyglądało to absolutnie oszałamiająco, ale być może było trochę zbyt nerdowskie dla większości widzów, więc Disney zdecydował się pójść drogą reverse-isekai, z rowerami świetlnymi jeżdżącymi po miastach, co prowadziło do ogólnych (prawdopodobnie tańszych) pościgów samochodowych.

Około 30% filmu rozgrywa się w cyfrowym świecie, co na szczęście prowadzi do dwóch niesamowitych, ale krótkich scen akcji. I, prawdę mówiąc, smugi światła z motocykli i innych pojazdów oraz broni, których postacie używają w prawdziwym świecie, wyglądają tak samo oszałamiająco, jak w Legacy. Wszystko to, a także kilka niespodzianek, nadal oznacza, że zwykły komentarz Tron pozostaje: fabuła i postacie w Ares są słabe, ale efekty wizualne i muzyka są niesamowite.

Czas pokaże, czy wynik Nine Inch Nails ' będzie tak samo celebrowany, jak Daft Punk z Legacy, ale nie można zaprzeczyć, że brzmi świetnie w filmie i dodaje mu energii. Nic dziwnego, że ścieżka dźwiękowa okazuje się być jednym z największych pozytywów filmu. Jeden z niewielu. Nawet naprawdę świetne pomysły na fabułę, z kilkoma fajnymi ukłonami w stronę oryginalnego filmu, okazują się w większości niewykorzystane i zbyt powierzchowne.

Tron: Ares jest wynikiem uproszczenia i można by argumentować o "marvelizacji" serii, aby spróbować zadowolić szerszą publiczność, do której poprzednie filmy nie mogły dotrzeć, a tym razem, aby właściwie wznowić ją jako aktywną franczyzę (scena po napisach, w tym scena po napisach, ma miejsce na początku napisów końcowych). Założenie o technologii atakującej nasz świat jest niedostatecznie wykorzystane, fabuła jest generyczna i niechlujna, a postacie nie mają głębi. A co gorsza, wizualne aspekty filmu cierpią z powodu decyzji o przeniesieniu akcji do prawdziwego świata, nawet jeśli CGI jest nadal nienaganne. To najbardziej przystępny film z serii, równie zabawny, co niezapomniany, ale nie stanie się niczyim kultowym ulubieńcem.

05 Gamereactor Polska
5 / 10
+
Ścieżka dźwiękowa NIN brzmi świetnie, CGI wygląda fantastycznie, kilka naprawdę fajnych ukłonów w stronę oryginalnego filmu.
-
Rozwój postaci jest okropny, szczególnie dla Leto; Scenariusz i ton są niespójne, ma w sobie dużo nie na miejscu humoru. Akcja rozgrywa się na nudnych ulicach i biurowcach.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty

Tron: Ares Score

Tron: Ares

RECENZJA FILMU. Przez Javier Escribano

Trzeci film o Tronie jest najbardziej przystępny w serii, ale niespójny ton i niejednolity scenariusz uniemożliwiają mu wystartowanie.



Wczytywanie następnej zawartości