Polski
Gamereactor
recenzje
AI: The Somnium Files

AI: The Somnium Files

Po synapsach do prawdy.

HQ
AI: The Somnium Files

Tytuł AI: Somnium Files pewnie wielu z was obił się o uszy, lecz niewielu faktycznie po niego sięgnęło. Nie dość, że leży na półce z produkcjami niszowymi nawet dla fanów japońskiej sceny gier, udało mu się wywołać zamieszanie pośród graczy, które ciągnie się po dzień dzisiejszy.

Na grę najbardziej oczekiwali fani serii Zero Escape - a dokładniej fani Kotaro Uchikoshiego, którego scenariusze nigdy nie przestają zaskakiwać. Jak inne gry wydane przez Spike Chunsoft, ta ma charakter przygodówki z elementami point'n'click. Zdecydowanie skierowana w stronę fanów gatunku i o wiele prostsza niż poprzednie dzieła studia, nie zawiera zbyt wiele rozgrywki, oferując za to poplątaną, wciągającą fabułę i paradę postaci, których nie da się łatwo zapomnieć.

Akcja ma miejsce w niedalekiej przyszłości. Wcielamy się w detektywa o imieniu Date Kaname, który, choć straciwszy większość wspomnień w wypadku przed sześcioma laty, pewnego deszczowego wieczoru dostaje zlecenie, aby zbadać dość zagadkowe morderstwo. Sprawa staje się niepokojąca, gdy pojawia się podejrzenie, że policja ma do czynienia z naśladowcą seryjnego zabójcy sprzed lat. Do tego wszystkiego ofiarą jest dawna znajoma Datego.

To jest reklama:
AI: The Somnium Files

Naturalnie, Date nie pracuje sam. Podczas przesłuchań i na miejscu zbrodni jest z nim zawsze Aiba - samoświadoma sztuczna inteligencja wbudowana w protezę oka, wyposażona w liczne przydatne funkcje (i nieco upierdliwy charakter). Jako jego najbardziej zaufany partner Aiba stanowi przedłużenie jego własnych zmysłów, a często także głos rozsądku.

Date nie jest zwykłym detektywem, ale członkiem ABIS - sekretnej podgałęzi wydziału policji, która wykorzystuje najnowszą technologię w śledztwie, gdy to utyka w martwym punkcie. Specjalizacją bohatera jest tak zwana psynchronizacja: sięga on do podświadomości badanej osoby, przeszukując tytułowe somnium w poszukiwaniu wskazówek. Samo somnium jest podobne do snu, w którym na wierzch wypływają najsilniejsze lub najświeższe wspomnienia, często ukryte za blokadą traumy lub zepchnięte w głąb zapomnienia.

Mając na to niecałe sześć minut, będziemy starać się więc odsłonić zagrzebane w podświadomości wspomnienia. Zadanie to jest tak nierealne, jakim się wydaje - przestrzeń somnium jest jak sen i podobnie jak we śnie, brak w nim sensu i ładu. Każde somnium jest inne i rządzi się innymi prawami: czasem będzie to skrzywiony patchwork rozsypanych wydarzeń, czasem majaki stworzone z luźnych skojarzeń i symboli. Sposób, w który przyjdzie nam poruszyć w nich to, co trzeba, leży bardziej po stronie intuicji niż logiki - rzeczy, z którymi Aiba ma niewiele wspólnego.

To jest reklama:
AI: The Somnium Files

Co najważniejsze, somnium nie jest jedynie elementem stworzonym na potrzeby gry - to wokół niego obraca się jej fabuła. Fakt, historię pchają naprzód dialogi, lecz w trakcie tych rzadko przyjdzie nam podejmować decyzje zmieniające jej bieg. Wszystkie punkty rozgałęzienia mają miejsce właśnie w somnium: od tego, jakie poszlaki wypłyną na wierzch podczas psynchronizacji, wynika to, jakie informacje na temat wydarzeń zdobędzie Date - i jaki kierunek obierze całe śledztwo.

I niech wam się nie wydaje, że te detale nie mają żadnego znaczenia. Każda z ponad czterech odnóg drastycznie zmienia przyszły bieg wydarzeń, losy postaci, jak i to, jak blisko znajdziemy się rozwiązania sprawy. Już dawno nie widziałam gry, której poszczególne ścieżki tak bardzo się od siebie różnią i dla mnie osobiście stanowi to największy plus gry.

Do odkrycia jest wiele: nawet po trzydziestu godzinach rozgrywki poszlaki nie wskazują na jednoznaczne rozwiązanie zagadki, nieustannie zbijając gracza z tropu, gdy tylko ten myśli, że ma kontrolę nad sytuacją.

AI: The Somnium Files

Co więcej, AI: The Somnium Files pożyczył sobie schemat struktury, w której trzeba doświadczyć dwóch głównych ścieżek gry, aby odblokować jej zakończenie. I tak warto zobaczyć je wszystkie - dla pełniejszego obrazu historii, a także dlatego, że każda z nich skupia się na jednej z osób związanej ze śledztwem.

Stworzone przez Uchikoshiego postacie ponownie jawią się jako jedna z najmocniejszych stron produkcji. Ponownie przedstawia nam niewielką, lecz niezapomnianą obsadę postaci o barwnej, pełnej osobowości: od wyluzowanej, lecz surowej szefowej wydziału, po internetową idolkę-streamerkę A-set. Każda z nich po bliższym poznaniu okazuje się być o wiele bardziej złożona niż na pierwszy rzut oka, skrywając zarówno talenty, jak i słabości - choć aby do nich dotrzeć, trzeba przekopać się przez górę barier typowych dla japońskich archetypów.

Do mocnych stron należy też design gry: barwny, lecz przyjemny dla oka, a choć akcja ma miejsce w przyszłości, futurystyczne elementy współgrają z tradycyjnym obrazem japońskiego społeczeństwa, niemal niezauważone. Odrzucać natomiast może animacja modeli: mimo iż minęły trzy lata od ostatniej części serii Zero Escape, AI chodzi na podobnym silniku. Sposób animacji wydaje się przez to sztywny, niektórym przypominając bardziej amatorskie filmiki 3D niż budżetową produkcję.

AI: The Somnium Files

Jak w większości niszowych gier, tę wadę równoważy oprawa muzyczna. Każda ze ścieżek muzycznych ma swój własny charakter i jest na swój sposób relaksująca, a voiceacting jest, jak przystało na produkcję Spike Chunsoft, na najwyższym możliwym poziomie. O dziwo, angielski dubbing jest co najmniej zadowalający, a nie to jest coś, co często przyznaję.

Tu pragnę wyrazić swój podziw dla tłumaczy pracujących nad przełożeniem gry na język angielski. Lwia część dialogów okraszona jest żartami wpisującymi się w motyw komedii polegający na przekręcaniu wymowy wyrazów. Kluczowe wyrażenia padające w grze są grami słownymi o podwójnym, a niekiedy i potrójnym dnie (naturalnie, są to rzeczy, które najlepiej widać obstając przy japońskim dubbingu, który osobiście polecam).

Jeśli do tej pory udało mi się zachęcić was do zagrania w AI: The Somnium Files, muszę przerwać słowa pochwały, aby powiedzieć jasno i wyraźnie: ta gra nie jest dla każdego.

AI: The Somnium Files

Właściwie najlepsze doświadczenie z AI będą mieli gracze, którym typowa „japońszczyzna" jest bardziej niż bliska. Liczne motywy zrozumiałe tylko dla osób zaznajomionych z lokalną kulturą czy specyficzny humor odstraszą graczy, dla których japońska scena gier jest obca. Sam Date łączy w sobie wynikające ze średniego wieku uwielbienie do sucharów z perwersyjnym poczuciem humoru gimnazjalisty (zwykle gaszone w porę przez podirytowaną Aibę), wywołując niekiedy śmiech - a niekiedy śmiech przez łzy.

Na szczęście dla tytułu, nie bez powodu istnieją nisze - a AI: The Somnium Files wpisuje się w nią wzorowo. Dla spragnionych wciągającej fabuły i zwrotów akcji na zwrotach akcji, tych, którzy uwielbiają, gdy gra trzyma ich w ciemności aż do samego finału, będzie to tytuł idealny.

07 Gamereactor Polska
7 / 10
+
Dobrze napisana fabuła; konsekwentna do motywu; przyjemna i wciągająca.
-
Sztywne animacje; nieprzystępna dla każdego; nieco mało gameplayu.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości