Spośród wszystkich meczów rozegranych wczoraj na Champions League, najbardziej oczekiwanym i najbardziej głośnym był mecz Bayernu Monachium z Paris Saint-Germain.
Okazało się, że był to najbardziej dyskretny mecz, w którym lider Bundesligi był w posiadaniu piłki, ale nie robił zbyt wiele hałasu. Był tylko jeden gol, strzelony przez koreańskiego obrońcę Kim Min-jae po odbiciu piłki po rzucie rożnym, który ustalił wynik na 1-0 dla Bayernu w meczu z PSG, który przez większość drugiej połowy grał z dziesięcioma piłkarzami, po tym jak Ousmane Dembélé zobaczył dwie żółte kartki. Pierwsza, za narzekanie na sędziego.
Bayern musiał wygrać, po dwóch kolejnych porażkach z Aston Villą i Barceloną. Ale PSG prawdopodobnie potrzebowało zwycięstwa bardziej, odnosząc tylko jedno zwycięstwo w pięciu meczach, co pozostawiło ich z zaledwie 4 punktami i w poważnym zagrożeniu wypadnięciem z rozgrywek.
- Już od pierwszej minuty daliśmy złe wrażenie. Bayern Monachium był od nas lepszy w pierwszej połowie. Nie mogliśmy odzyskać piłki, oni naciskali na nas i cały czas ją odzyskiwali - powiedział Luis Enrique, menedżer PSG. "Po tym, jak Ousmane został odesłany, cierpieliśmy. Mieliśmy szczęście, że byliśmy w grze do końca, ale oni zasłużyli na zwycięstwo".
Drużyna Luisa Enrique będzie uważnie śledzić dzisiejszy mecz Stuttgartu, który gra z Crveną Zvezdą (która jeszcze nie wygrała w Lidze Mistrzów), a zwłaszcza PSV z Szachtarem. Jeśli wygrają Stuttgart i Szachtar, PSG pogrąży się jeszcze głębiej w tabelach.
PSG musiałoby wygrać przynajmniej jeden z trzech najbliższych meczów, z Salzburgiem, Manchesterem City, a zwłaszcza ze Stuttgartem.