Polski
Gamereactor
recenzje
Death Stranding 2: On the Beach

Death Stranding 2: On the Beach

Sequel Hideo Kojimy zabierze Cię przez całe spektrum emocjonalne w jednej z najpiękniejszych i najdziwniejszych gier AAA ostatnich lat.

HQ
HQ

Niewiele gier zabrało mnie w tak emocjonalną podróż jak Death Stranding 2: On the Beach. Byłem pod wrażeniem, śmiałem się, kuliłem, nudziłem, roniłem łzy, byłem rozczarowany i klaskałem w dłonie z dziecięcej radości. Jest na przemian serdeczny i głupi, szybki i introspekcyjny, ciekawy i fajny. Innymi słowy: Kojima – synchroniczny jak diabli. I to jest prawdopodobnie dokładnie to, czego każdy z nas, którzy śledzi losy człowieka, mitu, legendy Hideo Kojimy od dziesięcioleci, może sobie życzyć - nawet jeśli jest kilka rzeczy, które można było zrobić lepiej.

Pierwszy Death Stranding spotkał się z jednym z najbardziej mieszanych przyjęć w najnowszej historii AAA. Metascore to godne szacunku 82%, ale za tą średnią kryje się zaskakująco duża liczba letnich recenzji, a także ciąg 10, a gra, wraz z remakiem Resident Evil 2 zdobyła wiele nagród GOTY wśród światowych serwisów z grami. Niektórzy z nas na Gamereactorze dali jej 9 i nazwali ją najlepszą grą Kojimy. Sam nie byłem do tego aż tak entuzjastycznie nastawiony, ale dla mnie nie było wątpliwości, że Kojima ma coś wyjątkowego w swoim unikalnym uniwersum.

Teraz, prawie sześć lat później, zdziwiłbym się, gdyby odbiór nie był bardziej jednogłośnie pozytywny. Częściowo dlatego, że wiemy, w co się pakujemy, ale także dlatego, że Death Stranding 2: On the Beach udoskonala formułę w wielu obszarach, tworząc bardziej harmonijne i wciągające doświadczenie - chociaż wolałbym, aby Kojima i jego zespół podjęli jeszcze bardziej drastyczne środki w kilku obszarach, ale o tym później.

To jest reklama:

Zacznijmy od tych słynnych oczekiwań. Lubię mówić o języku gier. Nie w sensie literackim, ale pod względem designu. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że każdy, kto to czyta, ma wrodzone zrozumienie, jak podejść do danej gry na podstawowym poziomie. Gdzie mogę się wspinać? Z czym mogę wchodzić w interakcje? Tego typu rzeczy. Większość gier opiera się w dużej mierze na barkach innych, w które graliśmy, więc szybko się w nich odnajdujemy. Death Stranding wydawała się radykalnie inna, ponieważ przypisywała wiodącą rolę prostemu aktowi przenoszenia przedmiotu z punktu A do punktu B bez jego niszczenia. Był to symulator dostawy w dystopijnej przyszłości i to było dziwne. L2+R2, aby utrzymać równowagę? Optymalny rozkład masy? To była kosztowna lekcja, która wiązała się z pewną dozą frustracji.

Teraz się tego nauczyliśmy - tak jak nauczyliśmy się zawsze trzymać tarczę w górze w Dark Souls. Teraz mówimy płynnie Death Stranding. Tak więc ci z nas, którzy wytrwali ostatnim razem, mogą zbierać nagrody i cieszyć się głęboko dziwnym uniwersum Hideo Kojimy od samego początku.

Death Stranding 2: On the Beach
Death Stranding 2: On the BeachDeath Stranding 2: On the Beach
To jest reklama:

A cóż to za początek. Minęło 11 miesięcy od pierwszego Death Stranding. Sam, którego zużyte buty po raz kolejny naciągamy na nogi, mieszka teraz na granicy z Meksykiem z Lou. Oczywiście całkowicie poza radarem, ponieważ jest wielu, którzy chcą dostać w swoje ręce małą dziewczynkę. To odizolowane, ale w miarę spokojne życie - lub tak bliskie spokoju, jak to tylko możliwe w postapokaliptycznym świecie nawiedzanym przez mordercze duchy, deszcz, który starzeje się szybciej niż plaża M. Night Shyamalana i ryzyko ogromnych eksplozji, jeśli ktokolwiek w pobliżu kopnie wiadro.

Chwilowy spokój przerywa jednak Fragile, który przybywa z propozycją transportu do Meksyku i możliwością życia bez konieczności oglądania się przez ramię. Wspólne życie w wolności. To potężne otwarcie i ogólnie rzecz biorąc, Kojima i spółka prężą mięśnie przez pierwsze 5-7 godzin. Kiedy Sam przekracza granicę z Meksykiem przez zawalony most zaśmiecony wrakami samochodów, dzieje się to podczas gęstej burzy piaskowej, która dezorientuje gracza i pięknie prezentuje nieprzewidywalną pogodę, która odegrała główną rolę w zwiastunie zapowiadającym. A kiedy kilka godzin później nadszedł czas, aby przejechać z Meksyku do Australii przez tajemniczą budowlę, mój miłośnik science fiction nie mógł usiedzieć w miejscu z czystej ekscytacji tym, jak pięknie to wszystko jest zainscenizowane. Piękno i dziwaczność w uderzającym związku.

Kiedy opadnie pył po burzy piaskowej, Death Stranding 2: On the Beach nieco zwalnia - zarówno narracyjnie, jak i mechanicznie - i znajduje dobrze funkcjonujące, choć bardziej znajome i bezpieczne oparcie. W ten sposób dochodzimy do udoskonalenia, które opisałem na początku. Death Stranding 2: On the Beach jest nadal blisko spokrewniony ze swoim poprzednikiem. W rzeczywistości czasami wydaje się, że jest to ostateczna wersja, którą Kojima żałował, że nie mógł stworzyć od samego początku, a może raczej lustrzane odbicie, powracając do motywów i sekwencji z pierwszej gry.

Death Stranding 2: On the BeachDeath Stranding 2: On the Beach
Death Stranding 2: On the Beach

Weźmy na przykład misje z Neilem, które są podobne do tych z Cliff z pierwszej gry, ale znacznie je przewyższają pod względem czystego widowiska wizualnego. Narracyjnie i tematycznie nie jestem pewien, czy wolę je od genialnej kreacji Madsa Mikkelsena, ale robią duże wrażenie emocjonalne i pozostawiają trwały ślad w całej historii. Jest też Luca Marinelli, który jest prawdziwym znaleziskiem w roli torturowanego mężczyzny, który może mieć związek z Samem.

Przez większość czasu nie będziesz jednak spędzał czasu na epickich pojedynkach z tajemniczym żołnierzem, którego bandana przypomina pewną inną postać Kojimy, ani na pokonywaniu gigantycznych mechów i BT - choć na szczęście zajmuje to sporo czasu. Nie, podobnie jak w przypadku poprzednika, to dostarczanie paczek w każdych warunkach pogodowych i terenowych ma kluczowe znaczenie pod względem poświęconego czasu. I to właśnie pogoda i ukształtowanie terenu były w centrum uwagi. Ten ostatni jest hitem ze względu na absurdalnie wysoki poziom szczegółowości i dużą różnorodność. Australia i Meksyk są domem dla pustyń, lasów, charakterystycznych formacji skalnych, bagien i ośnieżonych gór. Różnorodność jest duża, ale przejścia między biomami zawsze wydają się organiczne. To coś w rodzaju arcydzieła.

Death Stranding 2: On the BeachDeath Stranding 2: On the Beach

Tym razem na Twoją podróż przez piękne i niebezpieczne okolice większy wpływ ma zmienna pogoda. Burze piaskowe i śnieżne, lawiny, trzęsienia ziemi, podnoszący się poziom wody i nie tylko sprawiają, że misje są bardziej dynamiczne. Utrata orientacji podczas burzy piaskowej na środku palącej pustyni lub gorączkowa próba uniknięcia lawiny wysoko w górach jest ekscytująca, ale przez większość czasu zjawiska pogodowe są zbyt subtelne, aby zmienić twoje podejście do danej misji, więc kończą się bardziej miłym pomysłem niż wielka zmiana, która jest wprowadzana, gdy zbocze góry zawala się w ciągu pierwszych kilku minut gra.

Pogoda to nie jedyna rzecz, która drażni Sama. Spotkania z przerażającymi BT również wyglądają inaczej. Pojawił się nowy typ, który aktywniej poszukuje Sama, a teraz możesz również napotkać losowe wydarzenia, w których musisz pokonać gigantycznego BT przypominającego rozdymkę lub uniknąć wariantu przypominającego panterę w nagle pojawiającym się miejskim krajobrazie pokrytym smołą. Zwłaszcza to ostatnie dało mi szalone doświadczenie, gdy spokojna wędrówka zamieniła się w wręcz horror, pokazując, jak dobry jest Kojima w tego typu rzeczach.

BT i zła pogoda to oczywiście nie jedyne zagrożenia. Higgs, który stopniowo stał się całkowicie Jokerem, sieje spustoszenie i może, ale nie musi, maczał palce w nagłym gromadzeniu broni przez lokalne gangi, co stawia pod znakiem zapytania misję Sama. Wymaga to kontrataku, co w praktyce oznacza większe skupienie się na infiltracji baz wroga. Tutaj Kojima jest wyraźnie w swoim żywiole i momentami czułem się przeniesiony z powrotem do szczęśliwych dni Phantom Pain. Death Stranding 2: On the Beach daje ci ogromny wybór broni i gadżetów, co sprawia, że bycie duchem, który wybiera właściwą trasę i odwraca uwagę wrogów granatami holograficznymi, jest tak samo zabawne, jak bycie czołgiem, który kosi wszystko bronią automatyczną.

Death Stranding 2: On the BeachDeath Stranding 2: On the Beach
Death Stranding 2: On the BeachDeath Stranding 2: On the Beach

Kiedy tempo Death Stranding 2: On the Beach jest najlepsze, ma rytm jak mało kto. Po spokojnych, malowniczych spacerach następuje intensywna infiltracja wrogich frakcji, zanim dobrze wyreżyserowane przerywniki filmowe przeniosą historię w nowe kierunki i otworzą podnoszące poziom adrenaliny scenografie i walki z bossami, po których wyruszysz ponownie w spokojnym tempie, podczas gdy doskonały, ale nieco monotonny wybór piosenek działa jak ścieżka dźwiękowa Twojej podróży. To przypływy i odpływy, yin i yang, Hall & Oates. Ale jak w przypadku wszystkich aktów równowagi, nie jest to łatwe. Są momenty gry, w których spacery zajmują zbyt dużo miejsca i nagle nie są już spokojnymi oazami, ale trywialnymi wędrówkami.

Jest to szczególnie prawdziwe w przypadku przypominających maratony misji cofania, które tłumiły mój nastrój za każdym razem, gdy się pojawiały. Trzeba przyznać, że czas podróży na nich można często skrócić za pomocą pojazdów lub gorących źródeł, które działają jako umiarkowanie pomysłowe źródło szybkiej podróży, ale to nie przeszkadza im czuć się jak sposób na sztuczne wydłużenie gry.

Nie zrozum mnie źle. Naprawdę szanuję zaangażowanie Kojima Productions w aspekt dostarczania Death Stranding 2: On the Beach, ale czasami gra staje się trochę zbyt zakochana we własnej wierze w to, jak ekscytujące może być wędrowanie po imponującym graficznie terenie, podczas gdy z głośników płynie emocjonalna muzyka piosenkarza i autora tekstów.

Ogólnie rzecz biorąc, Death Stranding 2: On the Beach czasami ma problemy z powściągliwością - co, paradoksalnie, jest również jednym z powodów, dla których go uwielbiam. Gra stale informuje o wszystkich rzeczach, które dzieją się w tle. Jak pasywnie poprawiają się twoje umiejętności; jak rośnie twój Porter Grade; jak sobie radzi Lou. To tylko kilka przykładów. Nie mam nic przeciwko grom z ciężkim systemem, ale problem polega na tym, że tak naprawdę nie ma się wrażenia, że staje się się silniejszym, a pasywny charakter ulepszeń sprawia, że szybko znikają one w tle i są zapominane.

Większe wrażenie robi natomiast aspekt społeczny – choć nadal nie wiem, czy faktycznie wolę go od bardziej samotnego doświadczenia. Udział w budowie autostrady może być zabawny lub być tym, który łączy dwa lądy mostem dla radości i korzyści następnego Sama. Ale liczne znaki z światłami i głośnymi dźwiękami czasami nadają skądinąd estetycznie ponuremu światu nieco niefortunny charakter kasyna. To trochę przesadzone, ale na szczęście możesz grać w trybie offline.

Death Stranding 2: On the Beach
Death Stranding 2: On the BeachDeath Stranding 2: On the BeachDeath Stranding 2: On the Beach

Po doskonałym wprowadzeniu i radości z poprawy rytmu wynikającej z mocniejszej misji i projektu świata, w połowie gry zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie psychiczne. Fabuła nie ma rozmachu, a ekscytujące misje nieco bardziej od siebie oddalone. Nagle Death Stranding 2: On the Beach wydawała się nieco zbyt bezpieczną kontynuacją, mimo że nigdy się nie nudzi. W końcu mówimy o grze, w której gadająca lalka może pełnić rolę zwiadowcy, a dzwonki biją za każdym razem, gdy zaczyna padać śnieg. Do tego dochodzą przerywniki filmowe, które nieustannie balansują między a luzem. Za dużo albo absolutnie cudownie.

Ale biorąc wszystko pod uwagę, mój entuzjazm nieco osłabł. Nie trwało to jednak długo, bo oczywiście Kojima ma asa w rękawie. W ciągu ostatnich 10 godzin on i reszta zespołu dostarczyli mu serii wspaniałych chwil. Dostajemy dzikie zaloty przeciwko mechom-duchom w piekle płomieni w rytmie znakomitej muzyki Ludwiga Forsella, epickich walk z bossami i zakończenia tak poruszającego, że łzy napłynęły mi do oczu. A zdarzyło mi się to tylko kilka razy w grach. W szczególności sposób, w jaki Kojima spina narrację, jest zaskakująco elegancki jak na skądinąd lubiącego ekspozycje twórcę gry. To zdecydowanie więcej Snake Eater niż Sons of Liberty.

Death Stranding 2: On the Beach

Odkąd skończyłem Death Stranding 2: On the Beach kilka dni temu, staram się uporządkować swoje myśli na temat gry. Bo jest się czym zająć. Tylko pobieżnie poruszyłem bardziej systemową stronę gry, podobnie jak wstrzymałem się z informacjami na temat fabuły. Pierwsze dlatego, że uważam to za stosunkowo nieciekawe, drugie dlatego, że nie chcę zdradzać zbyt wiele.

Z jednej strony jest kilka rzeczy, za którymi tęsknię w grze. Pogoda mogłaby odgrywać większą rolę, tempo czasami traci na ostrości, chciałbym, aby świat był bardziej ekscytujący z architektonicznego punktu widzenia i chciałbym, aby słuchanie moich zleceniodawców misji nie było tak nudne. Z drugiej strony świetnie się w nią gra, ma więcej charakteru i osobowości w małym palcu niż cała biblioteka gier Ubisoftu z ostatnich 10 lat może się zebrać i udaje jej się opowiedzieć zdecydowanie doskonałą historię, która zostanie ze mną na długo.

Nie jest idealnie, ale gdyby więcej gier AAA odważyło się wypuścić na wolność jak Death Stranding 2: On the Beach, branża byłaby o wiele bardziej ekscytującym miejscem. Zasługuje na błyszczące 9 na 10.

HQ
09 Gamereactor Polska
9 / 10
+
Znakomita historia z niesamowicie poruszającym zakończeniem. Graficznie imponujące. Ulepszony projekt misji nadaje grze lepszy rytm. Sekwencje Neila świetnie się gra.
-
Dialog między dawcami misji jest nadal nudny. Wiele systemów jest bardziej zagmatwanych niż angażujących. Traci trochę pary w kierunku środka.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

A second opinion

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości