Polski
Gamereactor
recenzje
Destiny 2: Shadowkeep

Destiny 2: Shadowkeep

Jeszcze ciemniejsza strona księżyca.

HQ
Destiny 2: Shadowkeep

Od mojej pierwszej wizyty w Cosmodrome minęło już wiele lat, a Destiny wciąż trzyma mnie w garści i nie chce wypuścić z niej na dobre. Choć nigdy nie przepadałem za grami z kamerą w ujęciu FPP, to nie jestem w stanie oprzeć się urokowi dzieła Bungie. Latami otrzymywaliśmy kolejne dodatki, by następnie doczekać się pełnoprawnego sequela. Destiny 2 wzbudziło sporo kontrowersji wśród społeczności, jaka powstała wokół części pierwszej. Deweloper jednakże wciąż pracował nad formułą, która w przypadku gier zaliczających się do MMO wciąż musi ewoluować, by nie znużyć graczy, jednocześnie starając się przyciągnąć do zabawy nowych. Jakiś czas temu Bungie rozwiązało swoją współpracę z Activision, by stać się bardziej niezależnymi w kwestii podejmowania decyzji o rozwoju swojej serii. Wraz z Shadowkeep zaczęła się niejako nowa era. Czas pokaże, czy zmiana wyjdzie grom z serii Destiny na dobre, czy też może wręcz przeciwnie.

Scenariusz Shadowkeep to niejako powrót do znajomych miejsc i motywów. Księżyc w mojej opinii nigdy nie został dostatecznie wykorzystany, toteż prosiło się aż o to, by pewnego dnia zrobić z nim coś pożytecznego. Tak też się stało, ponieważ wracamy na jego powierzchnię, by ponownie spotkać się z enigmatyczną Eris Morne i wspólnie rozwiązać zagadkę tajemniczych wydarzeń ściśle powiązanych z moją ulubioną frakcją przeciwników - Hive. Nie chcąc wdawać się zbytnio w szczegóły historii, pozwolę sobie tylko dodać, że czas potrzebny na ukończenie kampanii to jakieś sześć godzin gry, a jej finał jest mało satysfakcjonujący. Nie zrozumcie mnie źle - nie twierdzę, że sama kampania jest zła. Wszak przyjdzie nam poznać jeszcze więcej sekretów, które latami podsycały naszą wyobraźnię i prowokowały do zgłębiania przepastnego już lore opisującego uniwersum stworzonego przez Bungie. Niemniej jednak po naprawdę mocnych akcentach fabularnych zbyt szybko przyjdzie nam obejrzeć finał tego, co oferuje obecnie kampania i choć doskonale wiemy, że obecna polityka twórców to proces długofalowy, który polega na dodawaniu drobnych porcji zawartości w taki sposób, by gracze stale mieli podsuwane kolejne strzępki informacji i nowych wydarzeń, to jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że można było zaoferować nieco więcej w tej kwestii.

Destiny 2: Shadowkeep
To jest reklama:
Destiny 2: Shadowkeep

Jeżeli chodzi o samą zawartość, to zważywszy na to, co dostaliśmy od momentu premiery podstawki Destiny 2, można z początku poczuć się wręcz nieco przytłoczonym ilością aktywności dostępnych nie tylko w endgame, ale i podczas samego przechodzenia kampanii. Nowości, rzecz jasna, nie brakuje. Shadowkeep rzuca graczy w wir walki z tak zwanymi Nightmares. Jest to nic innego jak tylko „dopakowana" wersja doskonale znanych nam przeciwników z różnych ras i frakcji. Tyczy się to również bossów, których mogliśmy pokonać w trakcie rajdowania - nie tylko przeciwników z Destiny 2, ale i tych z pierwszego Destiny. Jeżeli więc rzewnie wspominacie choćby takiego Crotę, to szykujcie się na zew nostalgii. Jedną z nowych aktywności jest Nightmare Hunt, czyli nic innego, jak polowanie na takich bossów, które daje nam poczucie wykonywania czegoś, co mocno przypomina Strike.

Dużo czasu spędzimy również na zabawie z tajemniczym artefaktem, który zdobędziemy podczas wykonywania kampanii. Pozwala on na wykonywanie kolejnych questów dających dostęp do pełnego opancerzenia oraz nowych broni. Zabawa ogranicza się tutaj głównie do grindu i wykonywania prostych wytycznych typu: „zabij dziesięciu przeciwników taką i taką bronią" i tak dalej, co doskonale już znamy, ale jak zwykle doskonały gunplay sprawia, że nie sposób się tym zbyt szybko znudzić. Kolejne aktywności są już w drodze. W chwili, gdy piszę te słowa, wciąż jeszcze niedostępny jest Garden of Salvation, czyli nowy rajd. Wielkimi krokami nadciąga również Vex Offensive. Dosłownie na dniach przekonamy się, na czym będzie polegać i w jaki sposób powiązany będzie z tytułowym Shadowkeep.

Destiny 2: Shadowkeep
To jest reklama:
Destiny 2: Shadowkeep

Potrzebnych zmian doczekał się sam system rozbudowy naszego opancerzenia, okraszony nazwą „Armor 2.0". Powróciły niegdyś porzucone statystyki, które wraz z możliwością płynnego mieszania w perkach sprawiają, że można śmiało mówić o nadciągającej zabawie z licznymi buildami dostosowanymi do potrzeb oraz stylu danego gracza. Zbieranie i modyfikowanie kolejnych setów nabierze większego sensu i nic tylko czekać na bardziej wymagające aktywności, podczas których ów system pokaże swoją przydatność. Nowa broń też się pojawia, a sam gunplay pozostaje właściwie niezmieniony - i dobrze. Fajnym dodatkiem jest natomiast pojawienie się niezwykle efektownych finisherów, które wykonujemy na osłabionych przeciwnikach oznaczonych symbolem nad głową. Podczas wykonywania takiej akcji kamera robi zbliżenie, a my obserwujemy, jak nasza postać wykańcza oponenta w mocno widowiskowy sposób. Kolejne finishery możemy kolekcjonować podobnie jak emotki i zmieniać w zależności od naszego widzimisię.

Łyżką dziegciu pozostaje w moich oczach również sama premiera dodatku, która, lekko mówiąc, zawiodła. Całe rzesze graczy utyskiwały na problemy z kolejkami oraz jakością samego połączenia z serwerami. Co prawda kolejny dzień obył się już bez takich przykrych niespodzianek, ale lekki niesmak pozostaje. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mocno przyczynił się do tego fakt, iż Destiny 2 niejako przeszło na model free-to-play. Tak, dobrze czytacie. Każdy może pobrać grę na swój dysk i pomijając dwa ostatnie dodatki w postaci The Forsaken oraz opisywanego Shadowkeep, może śmiało ograć całą resztę. Wierzę, iż napływ spragnionych wrażeń graczy sprawił, że serwery po prostu tego nie wytrzymały. Nie twierdzę, że samo podanie sporej części gry za darmo i niejako na zachętę dla nowych potencjalnych graczy to coś złego. Jednakowoż można było to zrobić chociażby tydzień po premierze nowego i - co ważne - płatnego dodatku. Ci, którzy wyłożyli niemałe przecież pieniądze, mogli się poczuć nieco pokrzywdzeni. Nie mówię, że to jakiś wielki problem, ale można to było rozwiązać odrobinę lepiej.

Destiny 2: Shadowkeep
Destiny 2: Shadowkeep

Niebywale trudno jest ocenić dodatek w grze, która rozwija się w taki sposób jak Destiny 2. Z jednej strony powinienem skupić się na tym, co mam dostępne obecnie, ale wciąż z tyłu głowy tkwi myśl o wszystkim, co nadciąga wielkimi krokami i miarowo rozbudowywać będzie wszystko, co możemy poznać na dzień dzisiejszy. Podczas pisania recenzji słuchałem doskonałego soundtracku skomponowanego na potrzeby Shadowkeep i wiem jedno - znowu przepadnę na wiele tygodni, jeśli nie miesięcy. I będę się przy tym bawił doskonale.

07 Gamereactor Polska
7 / 10
+
Rewelacyjna atmosfera księżyca oraz powrót do zmagań z Hive; świetna muzyka; ogrom aktywności, który z czasem będzie się tylko powiększał; efekciarskie finishery.
-
Kampania kończy się zbyt szybko; mimo wszystko jest to spory re-use tego, co weterani doskonale znają.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości