Indiana Pacers po raz kolejny prowadzi w finałach NBA. W nocy pokonali Oklahoma City Thunder 116-107, a do finału pozostały jeszcze cztery mecze. Pacers wygrali mecz otwarcia serii, grając na wyjeździe z niesamowitym wynikiem: 111-110, po rzucie w ostatniej minucie Tyrese'a Haliburtona, serca zespołu. Thunder odpowiedzieli następnego dnia wynikiem 123-107.
Wczoraj, w pierwszym meczu w Gainbridge Fieldhouse w Indianapolis, Haliburton poprowadził comeback, rozpoczynając czwartą kwartę z pięciopunktowym deficytem, zdobywając 22 punkty, 11 asyst i 9 zbiórek, prawie triple double. Shai Gilgeous-Alexander, wybrany już MVP roku, zdobył 24 punkty, ale tylko trzy w ostatniej kwarcie.
Kolejne zwycięstwo "underdoga" drużyny, która nie wygrała ligi od 1973 roku, wciąż jest w zasięgu, nawet jeśli Oklahoma City Thunder była i nadal jest uważana za faworyta do ringu. Thunder dotarli do finału po tym, jak byli najlepszą drużyną w sezonie zasadniczym (z największą liczbą zwycięstw i mniejszą liczbą porażek w całym sezonie, nie tylko w Konferencji Zachodniej).
Indiana Pacers zamiast tego zajęli czwarte miejsce w Konferencji w sezonie zasadniczym, ale poprawili się w play-offach, pokonując inne aspirujące franczyzy, takie jak New York Knicks czy Cleveland Cavaliers. Czwarty mecz w serii odbędzie się w nocy z piątku na sobotę, przed powrotem do Oklahomy. Jeśli zajdzie taka potrzeba, siódmy mecz w serii odbędzie się w poniedziałek 23 czerwca.