Czasem wystarczy naprawdę dobrze wykonana replika. Diddy Kong Racing wziął 99,9% swojej konfiguracji, projektu, mechaniki gry oraz wszystkich manewrów i ulepszeń z Mario Kart i zrobił to tak dobrze, że wielu graczy Nintendo 64 z przyjemnością opisuje go jako najmocniejszy tytuł kartingowy na konsoli. To samo tyczy się Forza Motorsport 4, która, podobnie jak jej trzy poprzedniczki, była bezwstydnym podróbką Gran Turismo, ale zrobiła wszystko, z wyjątkiem być może grafiki lepszej niż Polyphony Digital i tym samym wyprzedziła swojego najbliższego rywala.
Od tego momentu lista jest długa i rozszerza się na absolutną wieczność. Dark Forces było klonem Dooma II, ale genialnym, który ukradł koncepcję i konfigurację, ale i tak stworzył coś własnego. Sleeping Dogs naśladowało GTA i zrobiło to bardzo dobrze, podobnie jak fakt, że Final Fantasy kiedyś splagiatowało Dragon Quest, ale zrobiło to nawet lepiej, niż udało się to twórcom "oryginału". To samo można powiedzieć o Uncharted/Tomb Raider, Red Factions/Half-Life, Area 51/Halo, Stardew Valley/Harvest Moon, Streets of Rage/Final Fight i wielu innych. Plagiat jest najlepszą formą pochlebstwa, jak mówią. A w przypadku Nikoderiko: The Magical World Naughty Dog i zespół stojący za Crash Bandicoot powinni czuć się odpowiednio zaszczyceni.
Ta gra jest hołdem dla Crash Bandicoot i w zasadzie małe niezależne studio VEA Games z siedzibą na Cyprze spojrzało przede wszystkim wstecz na Crash Bandicoot 4, a następnie doprawiło go nostalgią retro z Donkey Kong Country, aby stworzyć naprawdę ultra przytulny klejnot platformowy przesiąknięty urokiem i charakterem.
Wcielasz się w Niko lub Lunę, którzy są czymś w rodzaju dwunożnego gatunku lwów-lisów z irokezem i podwiniętymi dżinsowymi spodniami, którzy podczas eksploracji w chmurach natykają się na świat pełen bogactw. Niestety, superzłoczyńca Grimbald i jego 2000 wynajętych sługusów zmutowanych potworów Eggmana zakradają się i psują zabawę, porywają skarb i uciekają, co teraz oznacza, że Niko i Luna muszą skakać po całej masie kolorowych środowisk, aby znaleźć swój skarb i przywrócić porządek na wyspie. Historia jest, jak we wszystkich starych grach platformowych, sumiennie zrekonstruowana, aby móc napisać kilka leniwych linijek na odwrocie pudełka z grą i nie tylko nie ma to znaczenia, ale myślę, że należy. Historia jest równie prosta i nieciekawa, jak w przygodach Mario, Sonics czy Crash Bandicoots i to mi odpowiada.
Konfiguracja jest tak prosta i łatwa do zrozumienia, jak sama historia. Nikoderiko: The Magical World to przede wszystkim side-scrollowa przygoda 2.5 w tym samym stylu co Crash Bandicoot 4, w której biegasz od lewej do prawej, przeskakujesz nad (lub na) wrogie potwory, zbierasz power-upy i lądujesz na małych, niestabilnych platformach, aby na końcu co czwartego poziomu spotkać jakiegoś bossa. Podobnie jak w Crash Bandicoot, twórcy tworzą różnorodność, wrzucając "dodatkowe poziomy" ze staromodną głębią 3D, w której, podobnie jak Crash, albo wbiegasz w kadr, albo uciekasz od wrogów z toczącymi się kulami ognia lub gigantycznymi zmutowanymi ropuchami depczącymi ci po piętach. Widzieliśmy to już wcześniej. Zawsze działa dobrze i tak też jest tutaj. Różnorodność jest dobra, a konfiguracja jest niesamowicie znajoma.
Mechanika rozgrywki jest mocna, jasne jest, że twórcy naprawdę rozumieją, co sprawia, że skakanie w grach takich jak Crash Bandicoot i Donkey Kong Country jest zabawne, i podoba mi się, jak wzięli to, co najlepsze z tych dwóch serii gier i wymieszali tutaj naprawdę fajny koktajl. Dostępny jest wbudowany tryb kooperacji, w którym możesz przeskoczyć całą przygodę ze znajomym, a jeśli grasz sam, możesz przełączać się między Niko i Luną, kiedy tylko chcesz. Poziom trudności jest również bardzo rozsądny i wydaje się bardziej zrównoważony niż na przykład Crash Bandicoot 4 (który irytował mnie ponad wszelką rozsądek pod koniec), co oznacza, że zarówno dziewięciolatek, jak i 47-latek mogą grać i cieszyć się tą platformową perełką.
Estetyka też jest dobra, podobnie jak muzyka. VEA Games zapożyczyło podstawowy projekt od Crasha i doprawiło go zabawnymi winietami i momentami z Donkey Kong Country i Raymana, i działa dobrze przez całą grę. Jasne, czasami wydaje mi się, że Niko i jego światy wyglądają trochę za bardzo jak Crash Bandicoot, ale tak jak zacząłem tekst, naprawdę nie ma nic złego w zapożyczaniu od gigantów gatunku, jeśli robi się to we właściwy sposób, a VEA Games to robi. Muzyka została również napisana przez starego weterana Rareware, Davida Wise'a, który napisał piosenki do pierwszych trzech gier Donkey Kong Country, a to oznacza, że rozpoznajemy samych siebie, nawet tutaj. Zabawnie, przytulnie, nostalgicznie i różnorodnie - na wskroś.
Gdybym mógł, wolałbym, aby sterowanie w grze było nieco ciaśniejsze, tak jak czułem, gdy grałem w Crash Bandicoot 4. Zarówno Niko, jak i Luna poruszają się trochę zbyt wolno jak na mój gust, a ich animacje skakania są tak szczegółowe, że czasami wydaje się, jakby unosiły się w powietrzu, a nie odnosiły się do prawdziwej grawitacji. Jest to jednak tylko drobiazg w kontekście i nic, co zbytnio przeszkadza w grze, która moim zdaniem w najlepszy możliwy sposób oddaje hołd starym klasykom z tego konkretnego gatunku.