Polski
Gamereactor
recenzje
Our World is Ended

Our World is Ended

Gamedev na końcu świata.

Our World is Ended

Our World is Ended to specyficzna produkcja. Specyficzna pod kątem wizualnym, scenariuszowym, i też z perspektywy sposobu prowadzenia akcji. Jak na visual novel jest również dość długa - owszem, powieści wizualne przyzwyczaiły nas do tego, że przeczytanie każdej linijki tekstu i przejście każdej możliwej ścieżki zajmuje około pięćdziesięciu, czasem nawet osiemdziesięciu godzin, ale tu nawet to pierwsze przejście niemiłosiernie się dłuży. Nie długość jest jednak największą wadą produkcji, lecz to, że gdzieś w połowie zapomniałam już, o czym w ogóle opowiada...

W 2017 roku wystartowała seria anime Boruto: Naruto Next Generations, będąca kontynuacją Naruto Shippudena, jak sama nazwa wskazuje. W pierwszym odcinku serialu widzom zaprezentowano dramatyczny krajobraz zniszczonej wioski, a dorosły Boruto dumnie stanął w szranki ze swoim przeciwnikiem, by przynieść honor poległym shinobi. Niedawno w japońskiej telewizji wyemitowano setny epizod anime i nie wygląda na to, by scenariusz chociaż trochę zbliżył się do wspomnianego wątku, a całość dotychczas skupiała się na fillerach (odcinkach niepowiązanych z mangą), które w tym przypadku zalicza się do kanonu, jako że ponoć są tworzone w porozumieniu z Masashim Kishimoto, twórcą uniwersum.

Our World is Ended
Poznajcie Judgment 7!
To jest reklama:
Our World is Ended
Irukę też szokują brodawki na ramieniu Owariego.

Our World is Ended ma właśnie bliźniaczą konstrukcję. W grze wcielamy się w Reijiego Gozena, który niecałe dwa miesiące temu został zatrudniony w niezależnym studiu growym, Judgment 7. Główna oś fabularna rysuje się nam już na samym początku: Reiji wraz ze swoim szefem o pseudonimie artystycznym Sekai Owari (z japońskiego: Koniec Świata) oraz Yuno, w której jest po uszy zakochany, testuje nową technologię VR. Poprzednie, bardziej klasyczne dzieła studia nie zdobyły uznania wśród graczy, co zmusza nas później zresztą do uczestniczenia w wielu zabawnych sytuacjach - przykładowo, dyskutujemy o grze na publicznym forum podając się za przypadkowe osoby, nie deweloperów, co wychodzi naszej ekipie raczej kiepsko, a rozmowa szybko przeradza się w przezabawną z perspektywy widza kłótnię, ponieważ Reiji postanawia być szczery i faktycznie pisze, że tytuły studia zmagają się z wieloma błędami, chcąc wypaść naturalnie. Tak czy siak, sytuacja nie wygląda kolorowo, dlatego J7 chce spróbować swoich sił w wirtualnej rzeczywistości. Podczas testów dzieje się jednak coś niespodziewanego - Reiji traci przytomność, a następnie budzi się w ruinach miasta, widząc ukrzyżowanych przyjaciół. Niedługo później wraca do rzeczywistości i podzieliwszy się swoimi przeżyciami słyszy, że musiał dostać udaru słonecznego przez panujący skwar. I tak przez kilkanaście następnych godzin doświadczamy gamedevowych okruchów życia, niemal zapominając o jakimkolwiek wątku głównym... Później oczywiście wszystko to ulega zmianie i czeka nas wiele poważnych, traumatycznych wręcz wydarzeń, ale najpierw musimy się z tymi postaciami zżyć, pokochać je, by móc w następstwie cierpieć razem z nimi.

Judgment 7 to plejada siedmiu barwnych, choć generycznych postaci. Każdą z nich gdzieś już widziałam: główny bohater, Reiji, zboczeniec i niemota, pracujący na pół etatu wraz z Yuno, niemądrym, ale cycatym obiektem westchnień; Sekai Owari, równie zboczony (od Reijiego różni go jedynie fakt, że nie jest zainteresowany loliconem), chaotyczny, opryskliwy, ale inteligentny - kiedy trzeba - szef; Iruka No. 2, wiecznie głośny, otyły nerd i scenarzysta, który żyje w swoim własnym świecie; Rosjanka Tatiana, trzynastoletnia, genialna programistka i smarkacz zarazem; Asano, zakompleksiona starsza siostra Yuno, która w przerwie między byciem pijaną i agresywną wobec współpracowników komponuje ścieżki dźwiękowe do gier; czy wreszcie oziębła gotka Natsumi, pełniąca w firmie rolę projektanta grafiki. Mimo że w żaden sposób nie są to postacie odkrywcze, to świetnie się nawzajem uzupełniają i tworzą ciekawą mozaikę charakterów.

Our World is Ended
Ayane Sakura ma w zwyczaju podkładać głos dziewczętom z urodziwymi piersiami... Znamy ją między innymi jako Urarakę Ochako z My Hero Academia.
To jest reklama:
Our World is Ended
Our World is Ended to naprawdę śliczna powieść wizualna.

Towarzyszenie tej siedmioosobowej grupce przynosi wiele radości i śmiechu, a dzięki przepięknemu stylowi artystycznemu i szczegółowym tłom całość jest niezwykle immersyjna i porusza wyobraźnię niczym dobra książka. Wszystko to w akompaniamencie ślicznej, relaksującej muzyki, za każdym razem świetnie dopasowanej do sytuacji - ścieżka dźwiękowa nigdy nie jest tu banalna; smutna scena niekoniecznie wiąże się z pobrzdąkiwaniem pianina, a epickiej atmosferze nie muszą towarzyszyć chóry i bębny. Zaskakujące brzmienia dodają tej historii charakteru i przeróżnych emocji.

Our World is Ended
Czekajcie, mam lepszego screena...
Our World is Ended
...o, tu.

Ostatecznie w Our World is Ended najbardziej przeszkadza mi, że przez większość czasu spędzonego z grą nie mogłam sklasyfikować jej ani jako komedii, ani jako dramatu, bo oba elementy przeplatają się tu (nie)równomiernie, przez co całość jest nad wyraz groteskowa. Produkcja jest również przesiąknięta erotyką, czasem aż zbytnio - widok trzynastolatki rozkraczającej nogi przed protagonistą może zniesmaczyć nawet największych miłośników japońszczyzny. Jeśli jednak niestraszne Wam takie pomysły, a z anime jesteście za pan brat, to nawet jeżeli nigdy nie mieliście do czynienia z powieścią wizualną, uważam, że Our World is Ended może być godnym reprezentantem gatunku. Największą bolączką tytułu jest fakt, iż oferuje wiele różnych przesłań i emocji, ale robi to w zatrważająco ślimaczym tempie, przez co czasem można w końcu osiwieć, zastanawiając się, na czym tak naprawdę chce się skupić - na pokazaniu życia w niewdzięcznym gamedevie czy na przerażającym motywie sci-fi? Podobną tematyką i konstrukcją cechuje się Steins;Gate, które niedawno doczekało się odświeżonej wersji ze scenami z serialu animowanego na podstawie pierwotnej wersji powieści wizualnej... Pomijając to dziwne koło, mam na myśli, że w Steins;Gate udało się to wyważyć znacznie rozsądniej, jeśli zastanawialibyście się, od którego tytułu warto zacząć.

Jeżeli chodzi o rozgrywkę, nie ma tu żadnych kombinacji - Our World is Ended to po prostu typowy reprezentant gatunku. I dobrze, bo nie przepadam, gdy twórcy visual novel decydują się na „wzbogacenie" swojej gry o elementy zręcznościowe czy, gorzej jeszcze, taneczne, jak w recenzowanym przeze mnie niedawno Song of Memories. Powieść wizualna ma być tylko powieścią, którą przy okazji możemy pooglądać, wprawiając w ruch wszystkie tła i postacie za pomocą wyobraźni, ale też na którą mamy wpływ. W kwestii wyborów Our World is Ended oferuje dwa typy: te standardowe, na których podjęcie mamy nieograniczony czas, oraz te w formie latających myśli, niczym w Danganronpie, prezentujących chaos w głowie bohatera. Drugi rodzaj bardzo potęguje i urozmaica doznania, ponadto oczywiście każda decyzja doprowadzi nas do zupełnie innej ścieżki, a co za tym idzie - do innego zakończenia.

Our World is Ended
W grze zetkniemy się zarówno z tradacyjnymi wyborami...
Our World is Ended
...jak i z szybko przelatującymi myślami bohatera.

Our World is Ended to przepiękna powieść wizualna, która kuśtyka za sprawą niezbyt przemyślanego storytellingu. Choć grając bawiłam się dobrze i z ciekawością poznawałam wszystkie postacie, być może gdyby nie były one znanymi archetypami z innych novelek lub anime, nie potrzebowałyby kilkunastu godzin na przekonanie mnie, że wcale nie są takie płaskie, jak się wydaje? A może po prostu dokładnie takie są i aż chciałoby się im powiedzieć przez ekran: hej, ziomki, to nic złego. Wiedziałam od początku, że Asano w głębi duszy jest ciepłą i empatyczną osobą, a Owari to ogarnięty, odpowiedzialny facet, więc zamiast przedstawiać to na miliony sposobów twórcy mogliby bardziej skupić się na rzeczywistej fabule. Mimo tego czasu spędzonego z grą nie uważam za zmarnowany i chętnie jeszcze do niej powrócę, by poznać kolejne ścieżki, albo chociaż by znowu przez chwilę poczuć się jako członek załogi Judgment 7 i pooglądać piękne kadry, z których każdy mógłby być osobno sprzedawanym obrazem.

07 Gamereactor Polska
7 / 10
+
Przepiękny styl artystyczny; szczegółowe tła; niebanalny OST; pełne udźwiękowienie; głosy znanych japońskich seiyū.
-
Fabuła rozwijająca się w tak ślimaczym tempie, że w połowie gry można o niej zapomnieć; dość typowe postacie.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości