Polski
Gamereactor
recenzje
Overwatch

Overwatch: Legendary Edition (Nintendo Switch)

Bohaterowie dla wszystkich, a teraz i wszędzie.

HQ
Overwatch

Nie od dziś wiadomo, że porty gier AAA, które pierwotnie tworzono z myślą o innych platformach, na Nintendo Switch prezentują się raczej niezbyt pięknie. Nie jest ważne, jak będą wyglądać, ale żeby w ogóle zadziałały. Wystarczy wziąć za przykład niedawne wydanie Wiedźmina 3, sprytnie określonego Switcherem - tak brzydki i w tak niskiej rozdzielczości, że zamiast wrogów na ekranie wyświetlają się czasem rozmazane plamy. Tym razem, po trzech latach od premiery, „Pstryczkowego" wydania doczekała się popularna strzelanka Blizzarda. Choć jednak Overwatch wpasowuje się w stylistykę hybrydowej konsoli Nintendo, nie udało się mu uniknąć kilku oczywistych problemów.

Gra w gruncie rzeczy oferuje wszystko, co na pozostałych platformach. Zawiera również trzymiesięczną subskrypcję Nintendo Switch Online, jako że aktywna usługa jest niezbędna do grania sieciowego. Produkcja zmaga się zasadniczo z dwoma problemami - brakiem polskiej wersji językowej, z powodu rzekomych „ograniczeń technicznych" (a przecież w Diablo III była możliwość pobrania odpowiedniej łatki), a z drugiego pewnie wszyscy fani Switcha zdają sobie sprawę i wcale im to nie przeszkodzi w zakupie. Podczas gdy na PlayStation 4 i Xboksie One tytuł śmiga w 60 klatkach na sekundę i rozdzielczości 1080p, recenzowana edycja oferuje dwa tryby: 720p w przenośnym oraz 900p w zadokowanym, oba z limitem do 30 fps-ów. Mało tego, grze zdarza się chrupnąć, gdy na ekranie dzieje się za dużo, zwłaszcza podczas grania tankami, takimi jak D.Va, co z miejsca przekreśla Switcha jako sprzęt do „poważnego" grania w Overwatch - ale już dla czystej frajdy jest jak znalazł.

Overwatch
To jest reklama:

Pod tym względem Overwatch pasuje do Switcha wręcz idealnie - kreskówkowy styl budzi skojarzenia z flagowymi tytułami Nintendo. Jest bardzo przyjazny, a najważniejsze, że graficznie edycja wcale nie odstaje od pozostałych platform i faktycznie zarówno w trybie zadokowanym jak i przenośnym prezentuje się elegancko. Ekrany ładowania nie są też dłuższe niż na innych konsolach (porównywanie do wersji pecetowej byłoby niesprawiedliwe), a przynajmniej nie na tyle, by było to odczuwalne. Same tryby rozgrywki świetnie współgrają z architekturą sprzętu - szybkie, dziesięciominutowe mecze mogą zająć nasz czas w autobusie czy pociągu, nie wymuszają zbytniego zaangażowania i skupienia, sprawdzają się jako przyjemne zapychacze czasu.

Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że to jest właśnie najlepszy sposób na cieszenie się Overwatchem na Nintendo Switch: tryb przenośny. „Szybka gra" przed snem lub dla zabicia czasu w miejscu publicznym niezmiernie cieszy i jest bezcennym uczuciem. W tym przypadku jest to najlepszy first person shooter dostępny na konsoli Nintendo. Jeśli jednak interesuje nas gra na dużym ekranie, „Pstryczek" nie spełni swojej roli. Stanowi raczej dodatek dla fanów, którzy chcieliby pograć w Overwatch również poza domem lub w mniej oczywistych miejscach niż w fotelu przed telewizorem.

Overwatch

Jest jednak jedno „ale", które znowu niezbyt przemawia na korzyść portu - nie do końca przyjemne granie na Joy-Conach. Szybkie tempo narzucone przez strzelankę nie sprzyja tym małym drążkom (nie ukrywam, że mam na tym punkcie pewne obawy, ponieważ już raz zmuszona byłam do wymiany konsoli ze względu na „dryfujące" Joy-Cony) i tu zalecany jest Pro Controller. No i najważniejsze - jeśli mimo wszystko zdecydujecie się na zakup, koniecznie musicie wyłączyć w opcjach korzystanie z żyroskopu. Ta funkcja działa fatalnie chyba w każdej grze, a włącza się automatycznie. Sterowanie kamerą za pomocą gałek jest znacznie wygodniejsze.

To jest reklama:

Jeśli chodzi o tryby gry, podobnie jak w innych edycjach, Overwatch na Nintendo Switch oferuje „Obszar treningowy", „Trening/Grę przeciw SI", „Szybką grę", „Salon gier", „Rywalizację" oraz „Grę dowolną" i oczywiście wszelkie dotychczas opublikowane treści. Podobnie jak w pozostałych wydaniach, na Switchu trwa obecnie specjalne wydarzenie halloweenowe, które pozwala graczom zebrać wiele przedmiotów kosmetycznych (skórki, spraye, emotki i tym podobne). To samo dotyczy również bohaterów, więc poza ograniczeniami technicznymi to wciąż stary, dobry Overwatch.

Overwatch

Choć cenię i uwielbiam architekturę Switcha, uważam, że Nintendo wciąż robi lepsze gry niż sprzęty, a poważne ograniczenia techniczne nie sprzyjają wielu grom wydanym na konsoli. Nie wystarcza mi chyba sama możliwość grania w ulubione produkcje poza domem, jeśli mają być odczuwalnie brzydsze i gorzej działać - pod tym względem na „Pstryczku" chętniej sięgam po tytuły typu Moonlightera. Jeśli jednak nie przeszkadza Wam limit klatek na sekundę, a jesteście maniakami Overwatcha i chcielibyście zabrać Smugę w podróż, lub Switch to Wasza główna konsola i zdajecie sobie sprawę z jej oczywistych ograniczeń, możecie śmiało zainteresować się tym wydaniem.

08 Gamereactor Polska
8 / 10
+
Gra w trybie przenośnym sprawia masę frajdy; wydanie zawiera trzymiesięczną subskrypcję Nintendo Switch Online i całą dotychczas opublikowaną zawartość; graficznie nie odstaje od pozostałych platform.
-
Mimo ograniczenia do 30 klatek na sekundę grze zdarza się przyciąć; koszmarne sterowanie za pomocą żyroskopu, które na szczęście da się wyłączyć; brak polskiej wersji językowej.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości