Polski
Gamereactor
recenzje
Persona 4: Golden

Persona 4: Golden

Nie wszystko złoto, co się świeci, ale Persona 4: Golden wciąż świeci najjaśniej.

HQ
Persona 4: Golden

Persona 4 to arcydzieło nie tylko w gatunku jRPG, ale wśród gier wideo jako medium ogólnie. Atlus znany jest z rozszerzania podstawowych wersji swoich produkcji, Person zwłaszcza. Tak stało się z „trójką", która doczekała się re-wydania w formie FES, niedawno Persona 5 otrzymała wersję Royal, a w zeszłą sobotę ośmioletnia Persona 4: Golden została niespodziewanie wydana na Steamie.

Oryginalna Persona 4 to dwunastoletnia już gra, która godnie zakończyła erę PS2. Pozwolę sobie stwierdzić, że tak jak dziś The Last of Us: Part II absolutnie po mistrzowsku pozwala pożegnać PS4, tak i ta właśnie odsłona Persony była najlepszym ostatnim tytułem na wyłączność drugiego PlayStation, i nie powstydziłby się jej nawet nadchodzący przeskok międzygeneracyjny. Cztery lata później doczekała się wydania Golden na martwej już PS Vicie, które wprowadza doń kilka nowych social linków (postaci, z którymi protagonista może wejść w relację), wątków fabularnych i pałaców (o tych za moment). Jak w każdej Personie i większości japońskich serii gier, nie trzeba znać poprzednich odsłon ani grać w nie chronologicznie, każda część bowiem opowiada indywidualną historię, a łączą je specyficzne dla marki mechaniki, oprawa graficzna utrzymana w stylu charakterystycznym dla japońskiej sztuki animacji oraz muzyka genialnego Shojiego Meguro (przynajmniej od Persony 3 w górę, ponieważ dopiero wtedy seria zyskała własną tożsamość i przestała być tylko spin-offem dla Shin Megami Tensei). W przeciwieństwie jednak do takiej Final Fantasy, Persony toczą się w tym samym uniwersum, więc smaczków i nawiązań w każdej nie brakuje.

Persona 4: Golden
To jest reklama:
Persona 4: Golden

Podobnie jak w podstawce, Persona 4: Golden rozpoczyna się przyjazdem nastoletniego protagonisty (w adaptacji anime nosi imię Yu Narukami i tak będę go od tej pory nazywać) do niewielkiej miejscowości Inaba, gdzie trafia z dużego miasta pod opiekę brata matki, z zawodu detektywa, samotnie wychowującego małą córeczkę. Choć każdy bohater Persony jest domyślnie bezimienny i nie posiada głosu poza wykrzykiwaniem komend w trakcie walki, projektant serii Shigenori Soejima opracowuje wygląd protagonistów tak, by wpływał on na postrzeganie ich przez gracza. Jak przyznaje w wywiadzie, którego fragmenty można znaleźć w artbooku poświęconym Personie 5 wydanym nakładem Prima Games, Yu ma budzić skojarzenia z wizerunkiem lojalnego i szczerego psa i w istocie tak jest. Choć to odbiorca ostatecznie kształtuje jego charakter, Yu stanowi oparcie dla kuzynki, która martwi się wiecznie nieobecnym w domu tatą, i jest niezaprzeczalnie najsympatyczniejszym protagonistą serii.

Przyjemna i sielankowa atmosfera życia szkolnego bezpośrednio kontrastuje z całą osią fabularną, która kręci się wokół okrutnych morderstw popełnianych w miasteczku. Wkrótce po przyjeździe Narukamiego wśród mieszkańców rodzi się plotka, jakoby o północy w deszczowe noce ekran wyłączonego telewizora otwierał portal do innego wymiaru. Yu szybko gromadzi wokół siebie grupkę wiernych i wspaniale rozpisanych postaci (których rozterki napędzają scenariusz), a gra zaczyna dzielić się na dwa segmenty. W pierwszym, w którym wiedziemy normalne życie jako uczeń liceum, do naszych zadań należy uczestniczenie w lekcjach, poszerzanie wiedzy, odwagi, empatii i innych statystyk oraz dbanie o relacje ze znajomymi poprzez spędzanie z nimi czasu, co nie jest takie proste, bo każdy z nich ma swoje zajęcia i nie przybiega na nasze zawołanie, ponadto każda aktywność zabiera cenny czas, którym należy rozsądnie zarządzać. Zwłaszcza że to, co robimy w „realu", ma pośredni wpływ na segment drugi, czyli eksplorację lustrzanego świata (wspomniana plotka oczywiście się potwierdza). W nim wraz z drużyną pokonujemy kolejne proceduralnie generowane pałace i walczymy z napotkanymi Cieniami w turowym systemie walki opartym na słabościach. Poza bronią palną i białą wykorzystujemy tytułowe persony, czyli manifestacje prawdziwego ja młodych bohaterów wkraczających w dorosłość, przy czym Yu jako protagonista może posiadać dziesiątki person, a także swobodnie je ze sobą łączyć, by uzyskać potężniejsze odmiany.

Persona 4: Golden
To jest reklama:
Persona 4: Golden

Fabuła Persony 4: Golden przedstawia dojrzałą, odważną, wielowymiarową i ponadczasową historię, którą na pewno warto poznać, jeśli nie posiada się dostępu do PS2 czy PS Vity. PC to dziś znacznie powszechniejsza platforma, a jako że gra jest dość stara, pójdzie nawet na skamieniałych blaszakach. Szkoda, że portu nie wydano również na PS4, bo jednak Persona 4 z konsol się wywodzi i posiada konsolową architekturę, co mocno rzuca się w oczy. Grać można oczywiście za pomocą klawiatury, choć dla wygody polecałabym podłączenie pada (w obu przypadkach przyciski można dowolnie zmapować). Sam port działa dość stabilnie, choć zdarza mu się „chrupnąć", co zdecydowanie nie powinno mieć miejsca, a jako że całość podciągnięto pod rozdzielczość 4K, niektóre animacje brzydko się rozmazują i zostawiają na ekranie powidoki. Warto jednak docenić mnogość opcji graficznych (dla przykładu antyaliasing, zasięg rysowania obiektów, synchronizacja pionowa, jakość cieni), podrasowane modele Cieni, person, bohaterów i elementów otoczenia, i chyba najważniejsze: po raz pierwszy wybór między japońskim a angielskim udźwiękowieniem. Niestety, napisów w języku polskim wciąż brakuje, ale każdy fan anime doceni możliwość usłyszenia w rolach głównych topowych seiyuu, w tym Shoutarou Morikubo, Yui Horie, Romi Park czy Tomokazu Sekiego.

Sumując, Persona 4: Golden na PC to mimo wszystko solidny port i trzeba przyznać, że na chwilę obecną to najwygodniejszy i najbardziej przystępny sposób na zagranie w jednego z najbardziej kultowych przedstawicieli gatunku - przynajmniej do czasu wydania na konsolach nowej generacji, jeśli to nastąpi. Fabularnie gra nie zestarzała się ani trochę i udowadnia, że zasługuje na wszystkie zbierane przez lata pochwały. Wciąż też zachwyca charakterystycznym dla Person designem i jak na produkcję z ery PlayStation 2 trzyma się naprawdę godnie. Dla wielu jest to najlepsza odsłona serii Atlusa - teraz możecie się przekonać dlaczego. I tym razem nie macie żadnej wymówki.

09 Gamereactor Polska
9 / 10
+
Wciąż mistrzowski scenariusz; wielowymiarowe postacie; kultowy przedstawiciel gatunku; jak na erę PS2 zachwyca designem; wiele opcji graficznych; rozdzielczość 4K; japońskie udźwiękowienie.
-
Obraz czasami się rozmazuje; da się odczuć, że to pecetowy port konsolowej gry.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości