Polski
Gamereactor
recenzje
Phoenix Point

Phoenix Point

Punkt dla Snapshot Games.

HQ

Xcom czy Phoenix Point? Od około dwóch tygodni próbuję odpowiedzieć sobie na to pytanie. Choć podwaliny obu produkcji są niemal bliźniacze, kluczowe ich elementy różnią się na tyle, że trudno zdecydować mi o wyższości jednej gry nad drugą. Dlaczego więc po prostu nie grać w obie?

Phoenix Point jest swoistą odpowiedzią ojca klasycznego cyklu UFO, Juliana Gollopa, na udany reboot popełniony w 2021 roku przez Firaxis. Xcom: Enemy Unknown przyjął się tak dobrze, zarówno u graczy jak i krytyków, że stał się niemal symbolem dobrze wykonanej gry taktycznej. Wydana w roku 2016 kontynuacja tylko umocniła pozycję Firaxis. Przyznam się bez bicia, że sam jestem oddanym fanem nowego cyklu i preferuję go ponad klasyczne odsłony. Jako że Phoenix Point miał pokazać, jak powinna wyglądać nowoczesna strategia taktyczna, nie mogłem doczekać się premiery, jednak będąc graczem bardziej konsolowym cierpliwie czekałem na "właściwą" wersję tytułu.

Phoenix Point

I tu warto od razu napisać wprost. Grę miałem przyjemność testować zarówno na PS4, jak i na Xbox Series X. Omijajcie szerokim łukiem wersję na poprzednią generację, jest ona zwyczajnie niegrywalna w każdym możliwym aspekcie i aż dziwi, że twórcy zdecydowali się wypuścić tytuł w tak opłakanym technicznym stanie. Ogrywając jednak Phoenix Point na konsoli nowej generacji... cóż, to zupełnie inna bajka. Gra na Series X działa rewelacyjnie i poza drobnymi błędami nie uświadczycie w czasie rozgrywki problemów. Jest płynnie, szybko - misje wczytują się kilka sekund - i zaskakująco ładnie. Choć wizualnie gra nie umywa się do drugiej części Xcoma.

To jest reklama:

Skoro więc nie walczymy z błędami, pozostaje nam skupić się na prawdziwym wrogu, jakim są zmutowane przez wirus monstra, tu nazywane Pandoranami. Phoenix Point możemy rozpocząć na dwa sposoby, z prologiem lub od razu wskakując w wir gry. Polecam prolog, bo wprowadza nieco więcej nastroju w rozgrywkę, nie mówiąc już o fabularnych postaciach, z którymi zżywamy się znacznie bardziej niż z generowanymi losowo żołnierzami. Jakąkolwiek z opcji nie wybierzecie, szybko przekonacie się jednak, że gra do łatwych nie należy i nawet na najniższym poziomie trudności w późniejszych misjach potrafi dać w kość. Zresztą Phoenix Point to tytuł bardziej pod względem rozgrywki złożony niż Xcom. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że przez rozbudowanie wielu aspektów skupiających się na zarządzaniu ucierpiała tutaj filmowość, której w serii Firaxis przecież nie brakuje.

Phoenix Point

Faktycznie, na pierwszy rzut oka całość prezentuje się bardziej sterylnie, większość akcji przeprowadzamy na schematycznych oknach, wybierając odpowiednie opcje. Pod wieloma względami Phoenix Point bliżej do rozbudowanych strategii Paradoxu, co zwłaszcza na początku może nieco odstraszyć. To prawda, że przy pierwszej rozgrywce po skończeniu samouczka przez moment nie wiedziałem, gdzie mam ręce włożyć i minęła dłuższa chwila, zanim poznałem niuanse rozgrywki. Ale to dobrze. Zdecydowanie dobrze, bo dzięki temu Phoenix Point zyskał swoją tożsamość i trudno traktować go jako tylko klona konkurencji.

Poza taktycznymi walkami otrzymujemy więc rozbudowany aspekt polityczny, w którym prowadzimy negocjacje z kilkoma istniejącymi w świecie gry frakcjami. Żadna z nich nie jest dobra, zła lub krystalicznie czysta, ale nasze dostępne środki wręcz sugerują, że sami sobie w tym konflikcie nie poradzimy. Co jednak ciekawsze, nasze poczynania mają także wpływ na relacje pomiędzy frakcjami, które delikatnie mówiąc nie należą do przyjaznych. Szybko więc zdajemy sobie sprawę, że każdego zadowolić zwyczajnie się nie da. Nasze poczynania polityczne nie kończą się ponadto wyłącznie na rozmowach. Od czasu do czasu otrzymamy propozycję misji specjalnej lub sabotażu, których wykonanie przyniesie nam stosowne korzyści w obrębie danej frakcji. Po uzyskaniu odpowiednio wysokiego poziomu negocjacji dane nam będzie także zawrzeć sojusz, który przyniesie benefity w postaci nowych technologii. Podpowiem jedynie, że warto na moment ubrudzić sobie ręce, bo nasza organizacja jest wręcz goła i wesoła, a silny sojusznik w tak trudnych czasach jest na wagę złota.

To jest reklama:
Phoenix Point

Podróżując po globalnej mapie świata wielokrotnie odkrywamy nowe interesujące miejsca do zbadania. Bardzo spodobała mi się eksploracja świata Phoenix Point, bo wstępnie zakładałem, że pytajniki będą skrywały kilka rodzajów misji na krzyż. Tymczasem tytuł potrafił mnie zaskoczyć zupełnie wcześniej nieznanym mi zadaniem, ciekawym wyborem moralnym czy chociażby zasobem, którego nigdy nie widziałem. Odkrywanie uniwersum jest bardzo mocną stroną tytułu i daje sporo satysfakcji. Co do samych misji jeszcze, zdecydowanie ich rodzajów jest więcej, nawet niż w drugiej odsłonie Xcoma. Choć oczywiście w pewnym momencie niektóre z nich zaczynają się powtarzać, gra i tak wielokrotnie potrafi zaskoczyć oryginalnym i ciekawym zadaniem. Takie misje specjalne stanowią miłe urozmaicenie pomiędzy pomaganiem bastionom, szabrownictwem czy niszczeniem gniazd Pandoran.

Czym jednak są Pandoranie? Przedstawione realia są nam wyjątkowo bliskie, bo wszystko rozbija się o pandemię wirusa. Oczywiście nie jakiegoś pospolitego, ale starożytnego wirusa, który prawdopodobnie jest pozaziemskiego pochodzenia. Mamy rok 2046 i, jak łatwo się domyślić, świat do najbardziej przyjaznych nie należy. Zdziesiątkowani, ostatni ludzie ukrywają się za murami bastionów, a po całej ziemi panoszą się zmutowane stwory, które nasza organizacja ma za zadanie powstrzymać. Co ważne, rodzajów Pandoran w grze jest bardzo wiele i w zasadzie każdy z nich posiada też zależnie od szczepu wirusa nowe wariacje. Biorąc też pod uwagę większych mutantów, pod względem wrogów tytuł jest bardzo atrakcyjny, bo i nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejna bitwa. Czy jednak za pandemią nie skrywa się coś więcej? Nawet przeszłość Phoenix Point owiana jest tajemnicą, a nowy odkryty sekret okazuje się jedynie skrywać więcej tajemnic. Fabularnie tytuł wciąga i, co ważniejsze, twórcy pozostawiają nam wiele otwartych furtek do poznania ich wizji. Jak sugeruje sama gra, można ją ukończyć na wiele sposobów, więc regrywalność bardzo tu wzrasta, a należy pamiętać, że jedna rozgrywka potrafi wyjąć z życia dziesiątki godzin. Phoenix Point jest więc tytułem zdecydowanie skierowanym do graczy, którzy lubią zanurzać się w dane uniwersum i poświęcać mu setki godzin.

Phoenix Point

A także do graczy, którzy lubią wyzwania, bo jak już wspominałem, gra do najłatwiejszych nie należy. Nie jest to rodzaj tytułu, który można ukończyć idealnie, podjęte wybory faktycznie mają bardzo duży wpływ na rozgrywkę a każda, nawet najmniejsza z definicji strata boli dwukrotnie. W przeciwieństwie do Xcoma bowiem naszą organizację nie wspiera finansowo rada i wszystkiego musimy dorobić się sami, a poniesione koszta do małych nie należą. Również niektóre wybory i utrudnienia mechaniczne dokonane przez twórców nie pozostawiają złudzeń. Gracz ma czuć na sobie ciężar zarządzania militarną organizacją i zwyczajnie ma go przytłaczać prowadzona nierówna wojna. Ma to wszystko swój urok. Amunicja nie jest nieskończona i musimy uzupełniać ją pomiędzy misjami, podobnie jak jednorazowe apteczki. Rekruci dołączają do naszej armii bez sprzętu, który oczywiście sami musimy dla nich zbudować, a alternatywa, jaką jest rekrutowanie specjalistów z bastionów, wcale do tańszych nie należy. Gdy już myślimy, że uporaliśmy się z jednym zagrożeniem, pojawiają się dwa kolejne, które wymuszają w nas zupełnie inne podejście do prowadzonej wojny. W tym całym szaleństwie musimy pamiętać o rozwój zdobytych baz, kontrolowanie populacji świata i rozwijaniu naszych żołnierzy, a należy pamiętać, że wiszą nam nad głowami nieustannie politycy innych frakcji. Środków więc zawsze jest za mało i trzeba bardzo starannie decydować, na co je przeznaczać. Pod wieloma aspektami mechanicznymi Phoenix Point jest znacznie bardziej rozbudowanym tytułem niż Xcom.

Czy zatem warto? Zdecydowanie tak, zwłaszcza jeśli uzbroiliście się już w nowe konsole, bo jak już pisałem, na starych gra jest niegrywalna. Natomiast pomijając ten fakt, Phoenix Point to bardzo dobra, a przy tym rozbudowana gra taktyczna, która stanowi świetną alternatywę dla wielbicieli Xcoma. Może i brakuje jej filmowości, może i nie jest tak "cool" jak konkurencja, ale oferuje za to znacznie więcej w obrębie odkrywania niuansów świata oraz dłubania w mechanikach, za którymi przecież fani strategii tak bardzo przepadają. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak życzyć wam ostrej amunicji i języka. Czas poskromić kolejną inwazję obcych, która to już będzie z kolei?

08 Gamereactor Polska
8 / 10
+
Rozbudowane mechaniki, jest w czym dłubać; eksploracja świata i odkrywanie jego niuansów; trudne i zróżnicowane starcia taktyczne; wiele możliwości prowadzenia rozgrywki; polityczne zagrywki i wybory moralne.
-
Pomniejsze błędy techniczne, które nie wpływają na rozgrywkę; czasem nierówny poziom trudności; zbyt mały nacisk na żołnierzy, przez co ci nie wywołują większych emocji.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości