Polski
Gamereactor
recenzje
Soul Calibur VI

Soul Calibur VI

Udany reboot najlepszej serii bijatyk z bronią białą.

HQ
Soul Calibur VI
Nightmare i jego poplecznicy.

SoulCalibur VI to najnowsza część serii, która została zapoczątkowana ponad dwadzieścia lat temu. Niezły staż, trzeba przyznać. Do dziś rzewnie wspominam, jak niemalże wszyscy posiadacze PlayStation 1 (i nie tylko!) wychwalali pod niebiosa legendarne już intro z Soul Blade. Dziś też chwalą. W formie wspominek, rzecz jasna. Seria w ciągu tych dwóch dekad zdobyła sobie rzeszę wiernych fanów, którzy stawiają ją na piedestale jako najlepsze „mordobicie" wśród gier wideo. Choć nie podzielam tego zdania (miłośnik Tekkena się kłania), to nie mogę zaprzeczyć, że lubię gry z tej serii i z przyjemnością wziąłem do ręki pada, by sprawdzić, jak się prezentuje najnowsza odsłona sagi śledzącej losy wojowników uwikłanych w wydarzenia związane z niesławnym Soul Edge.

Na początek intro. I tutaj lekki zawód. Nie mam nic do zarzucenia samym obrazkom, które przedstawiają zarys wydarzeń. Nie czepiam się również tego, że historia zatoczyła koło i jest swoistym rebootem fabularnym. Złego słowa nie mogę powiedzieć na udźwiękowienie. Wciąż jednak czuję lekki zawód. Dlaczego? Zabrakło chyba tego efektu „wow", który często towarzyszy mi, kiedy oglądam pieczołowicie przygotowane intro w bijatykach takich jak Tekken lub Injustice.

Soul Calibur VI
Jak na bijatykę, SoulCalibur VI posiada całkiem niezłą fabułę.
To jest reklama:
Soul Calibur VI
Niezagmatwane menu główne zdobi śliczne tło.

Po obejrzeniu intra przyszedł czas na zapoznanie się z głównym menu. Tym razem odczucia jak najbardziej pozytywne. Lista zawiera wszystko, do czego przyzwyczaiły nas już bijatyki. Mamy więc tryby fabularne, Versus klasyczny oraz ten online, trening, kreator postaci oraz opcje. Wszystko jest na swoim miejscu. Ciekawość wzbudziły dwie pozycje: Museum oraz Mission: Libra Soul.

Szybki rzut oka na to, co oferuje ten pierwszy, i istny zawrót głowy gwarantowany. Pomijając concept arty i muzykę, jest tu obecne istne kompendium wiedzy na temat postaci oraz świata, w którym rozgrywa się akcja gry. Ładne portrety postaci uzupełnione są metryczkami zawierającymi informacje dotyczące ich stylów walki, broni, jakich używają, oraz krótka biografia. Dobrym rozwiązaniem jest również swoista encyklopedia pojęć. Pomaga ona w zrozumieniu uniwersum SoulCalibura. Niemałą rolę odgrywa Timeline, którego zadaniem jest uporządkować najważniejsze wydarzenia w porządku chronologicznym. Pochłonięcie tego wszystkiego zajęło mi niemało czasu. A tuż obok czekał już rozbudowany opis zagrań, jakie oferuje gra. Nie wiem jednakże, czy jest większy sens, by zagłębiać się w to ostatnie, ponieważ o wiele lepszą opcją wydaje się być trening połączony z tutorialem, który możemy odbyć w innym trybie.

Soul Calibur VI
Mówcie sobie, co chcecie, ale Sophitia to najfajniejsza przedstawicielka płci żeńskiej w całej serii SoulCalibur.
To jest reklama:
Soul Calibur VI
Dzięki Mission: Libra Soul można się momentami poczuć jak w rasowej grze RPG.

Ów tryb to druga pozycja w menu głównym, która wzbudziła moją ciekawość. Mission: Libra Soul to całkiem nieźle rozbudowany tryb fabularny, który ucieszy przede wszystkim świeżo upieczonych adeptów bijatyk. Początkowo nie jest on kompletnie wymagający i stanowi wręcz opcję relaksującą. Warto jednak od niego zacząć, by odbyć trening w dojo. Tam w kilku misjach mamy okazję poznać szereg mechanik składających się na system walki w SoulCalibur VI. Ponadto warto zaznaczyć, że w tym trybie stajemy przed zadaniem stworzenia swojej własnej postaci. Wybieramy płeć, rasę, wygląd (twarz, włosy, zarost i tak dalej), styl walki (wzorujemy się na jednej z przygotowanych przez twórców postaci) i wskakujemy w przygodę mocno ociekającą elementami rodem z RPG-ów. Mamy więc wykonywanie kolejnych misji fabularnych, misji pobocznych, podejmowanie decyzji (podział na dobro i zło), całą masę broni tylko czekających na ulepszenie, jedzenie podbijające nasze statystyki, zdobywanie doświadczenia i zbieranie pieniędzy. To wszystko zostało doprawione masą scenek fabularnych wypełnionych dialogami. Misje polegają oczywiście na kolejnych walkach i raczej nie oferują w tym zakresie nic oryginalnego. Należy jednak pamiętać, że SoulCalibur VI jest bijatyką z krwi i kości.

Soul Calibur VI
Jako fan Tekkena z radością sprawdziłem losy Yoshimitsu.

Drugim trybem fabularnym jest Story: Soul Chronicle. Główna oś fabularna skupia się na losach Kilika dążącego do nieuchronnej konfrontacji z Nightmarem dzierżącym diaboliczny miecz Soul Edge. Na swojej drodze spotyka on kolejnych kompanów i wspólnie z nimi odbywa podróż, która rozgrywa się w kilku rozdziałach złożonych z kolejnych misji i cutscenek przedstawiających fabułę. Poza tym praktycznie każda grywalna postać posiada swoje epizody, które uzupełniają główną historię. To wszystko razem tworzy całkiem imponujący zestaw dla graczy lubujących się w trybie singleplayer. Na deser jest jeszcze Arcade Mode oferujący klasyczne osiem walk. Poza wyborem postaci określamy poziom trudności i staramy się o jak najlepszy czas. Dla chętnych znalazł się także Training pozwalający na ćwiczenie arsenału zagrywek dostępnych fighterów. Tyle w temacie singla.

Soul Calibur VI
Arcade Mode to szaleńczy wyścig z czasem. W sukurs przychodzi wypychanie wrogów z areny walki, które momentalnie kończy rundę na naszą korzyść.

W kwestii multiplayera brak większych niespodzianek. W trybie offline mamy klasyczny Versus, w którym możemy się zmierzyć w walkach jeden na jednego. Online z kolei oferuje nam mecze rankingowe lub casualowe. Te pierwsze pozwalają na wbijanie kolejnych rang dzięki wygranym walkom. Te drugie są z kolei niezobowiązującą opcją, która pozwala na stworzenie lub dołączenie do już istniejącego pokoju, gdzie kilku graczy walczy ze sobą dla czystej rozrywki. Można takie pokoje modyfikować zmieniając zasady, ale nic odkrywczego tutaj nie znajdziecie. Wielkie brawa dla Bandai Namco za świetne ogarnięcie trybu sieciowego. Grałem online tuż po premierze i nie miałem żadnych problemów z połączeniem się z kolejnymi oponentami. Walki również były pozbawione lagów i ani razu mnie nie rozłączyło. Myślę, że wpadka z Tekkenem 7 czegoś ich nauczyła. I dobrze.

Podczas grania zdobywamy tak zwane Soul Points, które możemy następnie spożytkować na zakup kolejnych pozycji w Museum lub elementów dostępnych w kreatorze postaci. Ceny nie są zbyt wygórowane i dość szybko powiększamy nasz dobytek.

Soul Calibur VI
Grunt to przyjaciele, na których można liczyć.
Soul Calibur VI
Fani Tekkena poczują się jak w domu.

Postaci dostępnych jest dwadzieścia. Są one na tyle zróżnicowane, że każdy znajdzie coś dla siebie. Nieco mniej dostępnych jest aren i, szczerze mówiąc, nie grzeszą one rozmachem. Wielu z Was zapewne zastanawia się, jak wypadł gościnny występ Geralta. Wiedźmin wygląda świetnie, a jego styl walki kapitalnie dopasowany został do realiów serii SoulCalibur. Biały Wilk jest świetnie wyważoną postacią zarówno na bliskim, jak i na średnim dystansie. Każdy fan Wiedźmina musi sięgnąć po tę postać. Wśród aren znalazło się nawet Kaer Morhen.

Soul Calibur VI
Geralt zaliczył nad wyraz udany występ gościnny.

Na koniec postanowiłem sobie zostawić najważniejsze, czyli samą mechanikę walki. Pierwsze wrażenie? SoulCalibur VI jest niezwykle przystępny nawet dla początkujących. Podstawowe zagrania można przyswoić w mig, a używanie widowiskowych ataków specjalnych jest na tyle proste, że każdy jest w stanie cieszyć się ze spektaklu, jaki rozgrywa się na ekranie. Nie oznacza to jednak, że gra jest prosta. Jak każda szanująca się bijatyka, SoulCalibur VI również rozwija skrzydła po lepszym zapoznaniu się z masą niuansów, jakie oferuje jego system walki. Oprócz poziomych i pionowych szlagów mamy kopniaki, chwyty, kontry, blokowanie, uniki (ukemi!) i sidestepy oraz ataki specjalne. Te ostatnie można z grubsza podzielić na dwie kategorie. Pierwszą z nich stanowi tak zwany Reversal Edge będący nowością w serii. Każda postać posiada taką zagrywkę. Gdy przytrzymujemy przycisk, nasz fighter przyjmuje specjalną pozę, dzięki której paruje większość wymierzonych weń ataków. Po chwili ładowania możemy puścić przycisk i przejść do niezwykle efekciarskiego starcia. Podczas niego czas zwalnia, a my wraz z oponentem ścieramy się. Charakterystyczne jest to, że całość funkcjonuje nieco na zasadzie gry w papier-nożyce-kamień. Wybieramy dany atak licząc na to, że zapewni on nam przewagę nad rywalem. I vice versa. Początkowo całość sprawia wrażenie niezwykle losowej, ale z czasem zaczynamy formułować wokół tego zagrania całą strategię, a samo przewidywanie potencjalnych zagrań ze strony kolejnych oponentów może urosnąć do miana prawdziwej sztuki. Na szczęście Reversal Edge można zbić atakiem nieblokowalnym, więc co bardziej zaawansowani gracze nie będą pod nosem przeklinać na casuali nadużywających tego zagrania.

Soul Calibur VI
Nic tak nie cieszy, jak wygrana bez odniesienia obrażeń.

Ponadto wisienką na torcie są wspomniane ataki specjalne. Odpalamy je dzięki energii nabijanej podczas walki. Maksymalnie możemy odłożyć sobie dwa punkty pozwalające odpowiednio na dwa ataki specjalne. Pasek nabija się relatywnie szybko, więc nie warto chomikować pozyskanej energii. Jeden z ataków polega wzmocnieniu swojej postaci swoistym boostem. Podstawowe ataki zyskują wówczas na sile, ale dochodzą również nowe. Drugim atakiem specjalnym jest coś w rodzaju „supera" oferującego niezwykle efektowną animację zwieńczoną sporym ubytkiem paska energii życiowej nieszczęśnika, który się na taki atak nadział.

Nie zabrakło również combosów, ale nie są one zbyt skomplikowane. Czy to źle? Niekoniecznie. SoulCalibur VI nie stawia na piedestale graczy z nadludzkim wręcz manualem. Tutaj częstokroć myślenie oraz strategia mają o wiele większe znaczenie niż zręczność. Nie każdy lubi takie bijatyki. Ja lubię. Choć Tekken dalej pozostaje moją ulubioną serią.

Soul Calibur VI
Ktoś wątpił, że pojawienie się Geralta w SoulCalibur miało związek z udziałem czarodziejki?
08 Gamereactor Polska
8 / 10
+
Rozbudowany tryb fabularny z elementami RPG, zróżnicowany skład dostępnych postaci, świetna muzyka, zrozumiały system walki pozwalający bawić się grą praktycznie od samego początku.
-
Wizualnie mogłoby być znacznie lepiej, przegięty Ring Out, średnio rozbudowany multiplayer.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości