Zacznę od tego, że w zasadzie żyję i oddycham muzyką, jest ona podstawą mojego życia i bez niej nie funkcjonuję na optymalnym poziomie, to po prostu takie proste. Muszę słuchać trochę każdego dnia, a także grać trochę każdego dnia, albo mrugając na jednej z gitar, albo bawiąc się w Logicu z padem MIDI i po prostu wydając dźwięki. Myślę, że jest to prawdopodobnie najbliższy medytacji w moim życiu. To powiedziawszy, nigdy nie byłem wielkim fanem gier, w których odtwarzana jest muzyka. Częściowo jest to dla mnie dość trudne, a w dużej mierze wynika to z tego, że gitarzysta we mnie szaleje, stojąc i naciskając kilka guzików na małej plastikowej gitarze. Z tego powodu nigdy nie lubiłem Guitar Hero; Połóż prawdziwą gitarę na moich kolanach lub posadź mnie przed zestawem perkusyjnym, a ja to rozgryzę, muzykę mam we krwi. Jednak w formie gry muszę się znacznie bardziej męczyć i po prostu czuję się jakoś źle. Ale tam, gdzie gry takie jak Guitar Hero i Rock Band wymarły, Taiko kontynuowało grę na perkusji przez ostatnie dwadzieścia lat i to jest oczywiście godne podziwu, być może dlatego, że zdecydowali się na niszę tylko z bębnieniem na tym, co jest tradycyjnym japońskim wadaiko, rozumiem. Ale im bardziej zagłębiam się w Taiko, tym bardziej rozumiem, jak to się stało, że to trwało przez te wszystkie lata, ponieważ to znacznie więcej niż tylko gra na perkusji.
Rzucam się w wir fikcyjnego miasteczka Okimo i od razu wita mnie szereg trybów gry. W Taikoland są trzy różne tryby do wyboru, Wielka Wojna Zabawek Perkusyjnych, gdzie jest to w zasadzie pojedynk z komputerem lub kimś online, Biegnij! Ninja Dojo, w którym musisz rywalizować z trzema innymi i skończyć jako pierwszy, rozbijając jak najwięcej nut i tonów tak szybko, jak to możliwe, oraz zespół Don-cha, w którym grasz piosenkę z czterema innymi graczami, albo z czterema przyjaciółmi, jeśli masz ich tylu, albo offline z graczami AI. Jest to zdecydowanie najfajniejszy tryb gry, nie chcesz być tym, który rujnuje resztę zespołu swoją złą grą i daje to wszystkim trochę dodatkowej przewagi. W trybie Taiko grasz sam i możesz swobodnie wybierać spośród 76 utworów w żądanej kolejności i na jakim poziomie trudności. Wreszcie jest też Dondoko Town, czyli tryb online, w którym możesz oczywiście dobierać graczy z całego świata. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że możesz grać przeciwko innym we wszystkich trybach, a nie tylko w Dondoko Town, mimo że jest to tryb bardziej czysto online.
Przed każdym trybem gry możesz wybrać grę za pomocą zwykłego kontrolera lub specjalnie zaprojektowanego kontrolera perkusyjnego, jednak nie mam dostępu do tego ostatniego, więc musiał to być zwykły kontroler, mimo że wrażenia z gry gwarantują poprawę w przypadku drugiej opcji. Należy jednak powiedzieć, że działa dobrze z normalnymi kontrolkami. Nie sądzę jednak, aby taka kontrolka była nawet dostępna dla Xboxa, ale ta opcja prawdopodobnie została właśnie uwzględniona podczas portowania gry z Nintendo Switch.
Na pierwszy rzut oka może się to wydawać dość proste, tak naprawdę są tylko dwa przyciski, których trzeba użyć, ponieważ do zagrania są tylko dwie nuty. Początkowo jest też bardzo łatwy i po rozgrzewce na najłatwiejszym poziomie trudności poczułem się gotowy, aby trochę wzrosnąć. Potem oczywiście od razu staje się to trudniejsze, nadal są tylko dwa przyciski do śledzenia, ale tempo znacznie wzrasta i wtedy wyraźnie staje się prawdziwym wyzwaniem, aby nadążyć i trzymać palce w ryzach, czuję, że potrzebuję ostrzejszego refleksu
Na początek w zestawie znajduje się 76 różnych utworów do grania, możesz również kupić utwory osobno lub jest też Taiko Music Pass z ponad 700 dodatkowymi utworami, jeśli czujesz, że to nie wystarczy. Z 76 piosenek, które są dostępne, może nie są to takie, które koniecznie mamy na szczycie list przebojów w świecie zachodnim, ale oryginalne piosenki Namco i to, co myślę, że są japońskimi piosenkami pop, a może trochę K-popem, jestem bardzo niezaznajomiony z tym gatunkiem, więc nie wierzcie mi na słowo. Wydawało mi się, że rozpoznaję jakąś piosenkę, kiedy pojawił się "Bad Guy", ale szybko zdałem sobie sprawę, że to nie była ta z Billie Eilish. Muzykę kojarzę raczej z sekcją klasyczną, w której znajduje się między innymi kwinta Beethovena, a także kilka innych klasyków. Jest też dużo muzyki związanej z grami dla nostalgików z japońskiego świata gier, w szczególności takich jak motyw Super Mario Bros. i Mega Man, co jest miłe, ale niestety poza tym jest bardzo mało melodii, które rozpoznaję.
W tego typu grach ważne jest oczywiście to, że kontrola nad grą jest ściślejsza niż spodnie rowerowe u zapaśnika sumo i na szczęście na własną nieudolność i powolny refleks mogę narzekać tylko podczas gry. Kiedy gram łatwo i normalnie, zwykle idzie mi całkiem nieźle, ale jeśli podniosę poziom trudności, jak wspomniałem wcześniej, znacznie trudniej jest mi trafić we wszystkie nuty. Nie jest to jednak w żaden sposób niesprawiedliwe. Jednak prawdopodobnie byłoby łatwiej, gdyby były utwory, które faktycznie rozpoznaję i znam, ale przy odrobinie wysiłku myślę, że w końcu uda mi się to opanować całkiem dobrze. Podobnie jak w przypadku wielu innych rzeczy, łatwo jest wziąć do ręki i zacząć bawić się prostym układem, ale trudno jest go opanować. Nie wymaga też żadnego samouczka, wystarczy nauczyć się, których przycisków używać, a następnie zacząć i grać.
Oczywiście w grę wchodzi też pewna historia, ale nie jest to absolutnie nic nadzwyczajnego ani bezpośrednio głębokiego, ale też nie jest to coś, czego się spodziewałem. Jest to dość prosta konfiguracja i w roli Don-chana przenosisz się do fikcyjnego miasta Omiko, gdzie po prostu musisz stać się najlepszym mistrzem Taiko. Nie ma w tym wiele więcej, a czasami to po prostu wystarcza, robi się jednak trochę rozproszone i niechlujne, ponieważ nie ma wyraźnego trybu fabularnego, mam wrażenie, że byłoby to nieco bardziej płynne, gdybyś zamiast tego zdecydował się pójść tą drogą. Ale to jest tak pełne uroku i zabawy, że tak naprawdę nie ma to znaczenia, nie jest to coś, na czym w ogóle się skupiam.
Festiwal Rytmiczny Taiko no Tatsujin ma potencjał, aby bawić przez niekończące się godziny. Nie tylko dzięki temu, że możesz kupić 700 piosenek, jeśli chcesz, ale także dzięki temu, że do wyboru jest tak wiele trybów gry, w których każdy bawi się na własnych warunkach. Jestem nią naprawdę oczarowany i jest zabawna we wszystkich trybach, a ponadto gra w pojedynkę jest tak samo przyjemna, jak gra ze znajomymi na kanapie lub online. Nigdy wcześniej nie grałem w żadną z gier Taiko, mimo że seria istnieje od ponad 20 lat, ale z pewnością czuję, że to ustawia poprzeczkę dość wysoko. Bardzo miłe zaskoczenie dla mnie, ale całkiem możliwe, że starzy fani serii nie będą mieli tutaj aż tak wiele nowego do zdobycia.