Polski
Gamereactor
recenzje
Valkyria Chronicles 4

Valkyria Chronicles 4

Wojna pastelami malowana.

HQ

Trudno uwierzyć, że minęło już dziesięć lat od premiery pierwszej części Valkyria Chronicles. Nie będę ukrywał, że była to dla mnie jedna z najważniejszych gier ubiegłej generacji. Do dziś wspominam świetnie wykreowanych bohaterów, piękną plastyczną oprawę i wiele godzin dobrej, satysfakcjonującej i nafaszerowanej emocjami rozgrywki. W roku 2016 wydano remaster, dzięki któremu historię alternatywnej wojny mogło poznać znacznie więcej graczy. Nie wiadomo, czy w planach SEGI są również odświeżone wersje pozostałych części, które pierwotnie wydano jedynie na przenośnych konsolkach.

Valkyria Chronicles 4
Squad E, move out!

Squad E, move out!

Na szczęście, aby w pełni cieszyć się grą, nie musicie znać fabuły poprzednich odsłon, gdyż akcja czwartej toczy się równolegle do tej znanej części pierwszej. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym i tak nie polecił Wam chociażby remastera Valkyria Chronicles. Na uważnych czeka bowiem wiele smaczków, które wychwycą jedynie gracze znający uniwersum gry. Jak poprzednio, zostajemy wrzuceni w sam środek II wojny światowej, ale nie takiej, jaką znacie z podręczników szkolnych. Jest to zupełnie alternatywna rzeczywistość, a więc siłą rzeczy sam konflikt.

Pierwszym ważnym czynnikiem odróżniającym uniwersum Valkyria Chronicles od naszego jest tajemnicza substancja ragnite, jej odkrycie zmieniło świat nie do poznania. Ragnite zasila niemal wszystko, maszyny wojenne, miasta, a nawet pomaga rannym żołnierzom wylizać się z krytycznych ran. Drugą kwestią są oczywiście tytułowe „walkirie", których siła jest wręcz legendarna. Jedna Valkyria potrafi rozbić w puch cały pluton żołnierzy. W przestawionym w grze okresie istoty te są jednak niezwykle rzadkie i stanowią bardziej legendę.

To jest reklama:
Valkyria Chronicles 4
Każda z postaci skrywa bitewne potencjały

Wcielamy się w Claude'a Wallace'a, młodego dowódcę „oddziału E", który wspólnie z przyjaciółmi musi odnaleźć się w nowej roli w obliczu niewyobrażalnego zagrożenia - wojny. Tak jak poprzednio, gra została utrzymana w formie opowieści, którą możemy czytać rozdziałami. Tym razem dla klimatu śledzimy historię spisaną w dzienniku protagonisty. Już od samego początku wyraźnie widać, że twórcy zdecydowali się rozwinąć zapoczątkowane w pierwszej części idee. I tak każdą postać opisuje wiele zalet i wad. Co prawda było już tak wcześniej, ale tym razem postawiono na klimatyczne odwzorowanie ich charakterów. Nie spotkacie krystalicznie dobrego czy złego bohatera. Każdy z nich poza zdolnościami bojowymi ma wiele sekretów, zaszłości czy wspomnień, a wszystkie one w jakimś stopniu wpływają na taktyczne starcia. Ojciec, który stracił swoje dziecko, może popadać w nostalgię, widząc młodych walczących u jego boku żołnierzy. Innym razem kobieta po przejściach czuje się niepewnie w obecności męskich kompanów. Takich przykładów jest naprawdę wiele, a roster postaci jest na tyle szeroki, że poznawanie poszczególnych historii łatwo się nie nudzi.

Valkyria Chronicles 4
Żołnierze są charakterystyczni i... charakterni
To jest reklama:

Zwłaszcza, że nowe atuty odblokujemy z czasem. Zarówno poprzez walkę, jak i szkolenie na poligonie. Jeśli dodamy do tego fakt, że wiele postaci łączy przyjaźń lub niechęć, otrzymujemy ogromne możliwości w kształtowaniu naszego oddziału pod względem nie tylko walki, ale przede wszystkim ciekawych charakterów. Ogólnie rzecz ujmując, Valkyria Chronicles 4 pod tym względem lśni niczym diament i trudno o lepszą „obsadę" w grze bądź co bądź taktycznej.

Zagrajmy w papier, nożyce, karabin

Właśnie taktyczne starcia były kwintesencją rozgrywki serii. Nie inaczej jest w czwartej części. Nie zawiodą się zarówno weterani, jak i nowi gracze. Twórcy nie tylko poprawili istniejące już mechaniki, ale zdecydowali się dodać kilka zupełnie nowych, które nie tylko wprowadziły powiew świeżości, ale również wzbogaciły samą rozgrywkę. Najważniejsze jednak, że nadal mamy do czynienia z taktycznym starciami, które tak bardzo pokochaliśmy w pierwowzorze.

Valkyria Chronicles 4
Who's a sexy tank?!

Do znanych klas, którymi byli zwiadowcy, szturmowcy, mechanicy, snajperzy i lancerzy, dołączyła zupełnie nowa - grenadier. Klasa posługująca się ciężkimi moździerzami, które, choć trudne w użyciu, potrafią całkowicie odmienić dane starcie. Zresztą obecnie każda z klas jest szalenie potrzebna i już od początku jesteśmy stawiani przed sytuacjami, w których jedynie odpowiednie użycie swoich żołnierzy pozwoli nam wyjść z nich zwycięsko. Jak poprzednio, główny bohater otrzymał w przydziale czołg. Co ciekawe, na początku rozgrywki jest to zdecydowanie lżejszy pojazd niż Edelweiss, którym dowodził Welkin. Jest zatem znacznie bardziej zwrotny, a co za tym idzie - koszt ruchu również jest mniejszy. Z czasem otrzymujemy możliwość modyfikowania Hafena, który staje się nie tylko silniejszą, ale też masywną maszyną.

Valkyria Chronicles 4
Z czasem będziemy mogli usprawniać nasz ukochany czołg

Batalie są proste, pisząc to mam na myśli ich prostotę w obsłudze. Nawet średnio zaznajomiony z tematem gracz po kilku minutach będzie pływał przez wszystkie niuanse rozgrywki. Każda jednostka ma swoje słabości i zalety i lepiej sprawdza się w walce z określonym zagrożeniem. Przykładowo, lancerzy są niezastąpieni w destrukcji opancerzonych pojazdów czy też dział. Ale w obliczu wyposażonych w karabiny szturmowców nie mają z nimi najmniejszych szans. Szturmowcy z kolei to nasza główna siła uderzeniowa, która jednak nie radzi sobie z czołgami. Mechanicy to najbardziej wszechstronna jednostka, potrafiąca w biegu naprawić sprzęt, uzupełnić amunicję lub ułożyć barykadę z worków z piaskiem, jednak bojowo nie błyszczy jak chociażby zwiadowcy czy snajperzy. Takich zależności jest w grze wiele i trzeba bardzo rozsądnie podchodzić do sprawy przydziałów - miejsca w oddziale są ograniczone.

Poza żołnierzami w czasie walki możemy również wydawać specjalne rozkazy. Uczymy się ich poprzez podwyższanie poziomów danej klasy, a nawet przez rozmowy z innymi postaciami w kantynie. Warto pamiętać o tym, że każdy ruch w turze zużywa określoną liczbę punktów, a te są ograniczone. Na szczęście nie wprowadzono ograniczeń względem tego, ile razy możemy posłużyć się daną jednostką w walce. Planowanie i taktykę więc pozostawiono całkowicie w rękach gracza. Niektóre batalie stanowią wyzwanie. Aczkolwiek wszystko zależy od Waszej cierpliwości. Gra szybko daje możliwość brania udziału w skirmishach (potyczkach), które można powtarzać do woli. Nie muszę pisać, że kilka poziomów wyżej sprawia cuda? Z czasem otrzymamy również pomoc statku „Centuriona", który również wzbogaci i tak już szeroką gamę możliwości.

Valkyria Chronicles 4
Nowa jednostka, grenadier, sieje spustoszenie

Wojna pastelami malowana

Przy grze takiej jak Valkyria Chronicles 4 nie sposób nie zatrzymać się przy oprawie. Zastosowany nowatorski silnik Canvas już w pierwszej części robił piorunujące wrażenie. Najnowsza odsłona udowadnia, że może być w tym temacie jeszcze lepiej. Grafika przypomina ręcznie malowane pastelami obrazy i muszę przyznać, że wojna jeszcze nigdy nie była tak pięknie przedstawiona. Każdy detal jest dopieszczony w najdrobniejszych szczegółach, oczywiście w obrębie swojej mangowej stylistyki, a tak jak wiemy, każdemu nie musi przypaść do gustu. Dziesięć lat to jednak szmat czasu, więc modele mają też znacznie ładniejsze tekstury, a ich animacje są bardziej płynne i zróżnicowane. Byłem zachwycony chłonąc każdy kadr, przez co przedłużałem i tak długą rozgrywkę.

Za muzykę odpowiada ponownie sam Hitoshi Sakimoto, którego bardziej znać możecie z Final Fantasy Tactics, Vagrant Story czy dwunastej części „Ostatecznej Fantazji". Kawał historii growej, prawda? A to zaledwie trzy z wielu innych znanych tytułów. Sakimoto i tym razem pokazuje w pełni swoje zdolności, „popełniając" ścieżkę dźwiękową, której z powodzeniem można słuchać również poza grą. Jego nuty są mocno rozpoznawalne, z domieszką nostalgii znanej z klasyki. Muzyka przede wszystkim jest niczym klamra do i tak pięknej już zawartości i razem z obrazem stanowi jedną, zwartą całość. Koneserzy powinni być wniebowzięci.

Valkyria Chronicles 4
To nadal piękna opowieśćo przyjaźni i miłości

Valkyria Chronicles 4 to gra zamknięta i trudno szukać w niej czegoś, co mogło zostać zrobione lepiej. To przede wszystkim świetnie opowiedziana, kolejna historia wojenna ze znanego już uniwersum, które poza grami doczekało się również pełnoprawnej serii anime. Uniwersum, które jednocześnie nadal jest mocno przyćmione przez bardziej popularne serie, a które zaskarbiło sobie oddanych fanów na całym świecie. Mam szczerą nadzieję, że czwarta odsłona wyryje się w świadomości graczy i odniesie większy sukces. Bo jest to nie tylko jeden z najlepszych jRPG-ów obecnej generacji, ale najzwyczajniej gra, która na to w pełni zasługuje. Piękna, emocjonalna historia wojenna pastelami malowana.

09 Gamereactor Polska
9 / 10
+
Piękna oprawa audiowizualna, dobrze napisani bohaterowie, których da się naprawdę lubić, taktyczne starcia, większe urozmaicenie przy usprawnianiu ekwipunku, historia, która od początku wciąga i angażuje.
-
Czasem infantylna, niektóre sceny mogą irytować niektórych graczy przez swoją długość, za łatwa.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości