Polski
Gamereactor
recenzje
V-Rally 4

V-Rally 4

Powrót, na którym się przejedziecie.

HQ
V-Rally 4

Każdy z nas kiedyś marzył, aby zasiąść za kierownicą rajdowego samochodu i poszaleć na szutrowych drogach Afryki. Firma Bigben Interactive postanowiła te marzenia spełnić i wskrzesiła kultową serię gier rajdowych V-Rally. Czy jednak powrót po ponad szesnastu latach nieobecności na rynku należy do udanych?

Wydawcy i sami producenci gier szukają każdego sposobu na to, by słupki sprzedaży ich tytułów były wysokie. Jednym z pomysłów jest bazowanie na nostalgii graczy - producent wykupuje prawa do danego tytułu i wypuszcza na rynek kolejną odsłonę lub odświeża tytuł, wydając wersję „remastered". Firmy biorą na cel marki, które w przeszłości cieszyły się niemałą popularnością, jednak taka praktyka z punktu widzenia gracza nie zawsze kończy się dobrze. Początkowa euforia fanów związana z zapowiadanym powrotem znanej marki brutalnie zderza się z jakością, którą prezentuje produkt końcowy. V-Rally 4 to gra, która idealnie obrazuje ten schemat działania. Francuska firma Bigben Interactive wykupiła prawa do uznanej serii gier wyścigowych, która największe swoje triumfy święciła na PlayStation pierwszej generacji i wypuściła na rynek produkt po prostu przeciętny i niewykorzystujący potencjału, jaki drzemał w tak uznanej serii gier.

V-Rally 4
V-Rally 4 ma momenty, w których widać potencjał. Szkoda, że go w pełni nie wykorzystano.
To jest reklama:

Wydawca V-Rally 4, Bigben Interactive, produkcję tego tytułu zlecił studiu Kylotonn, któremu doświadczenia w tworzeniu gier rajdowych odmówić nie można. Odpowiadali oni za stworzenie ostatnich gier z serii WRC, które - swoją drogą - do wybitnych produkcji nie należały. I już po zakończeniu pierwszego wyścigu widać, że twórcy nie do końca wiedzieli, w którym kierunku powinni zmierzać. Poprzez mocno zręcznościowy model jazdy V-Rally 4 nie można zaliczyć do symulatorów rajdowych pokroju Richard Burns Rally czy nawet do wydanego nie tak dawno DiRT Rally. Z drugiej strony produkcja ta jest dla gracza bezlitosna i nie wybacza nawet najmniejszego błędu popełnionego w trakcie prowadzenia samochodu. Jest to pewien paradoks, który powoduje, że osoba rozpoczynająca swoją przygodę z grami rajdowymi będzie sfrustrowana zbyt dużym poziomem trudności, natomiast dla weteranów gier rajdowych rozgrywka nie będzie stanowić żadnego wyzwania. V-Rally 4 to gra, która jest skierowana tak naprawdę do nikogo i niczego nie zmienia w świecie produkcji traktujących o wirtualnych rajdach.

Od zera do bohatera - skąd my to znamy?

Tryb kariery, który przygotowało studio Kylotonn, jest wtórny i wymaga od gracza nieustannego grindu w postaci zdobywania pieniędzy, które służą do odblokowania lepszych samochodów, kontraktowania inżynierów czy dostępu do nowych wyścigów. Zaczynamy jako początkujący kierowca rajdowy i w myśl powielanego w grach cliché „form zero to hero" wspinamy się na szczyt, budując swój własny zespół rajdowy. Doskonale rozumiem, że w grach rajdowych jest ciężko przygotować ciekawy tryb kariery, ale postawienie na nieustanny grind to zdecydowanie najgorsza decyzja, jaką w okresie produkcyjnym mogli podjąć twórcy, bo w całą rozgrywkę bardzo szybko wkrada się nuda. Odblokowywanie kolejnych wyścigów staje się procesem żmudnym i niekiedy wymagającym od gracza powtarzania kilkukrotnie tych samych wyścigów.

V-Rally 4
W grze dostępnych jest pięć rodzajów wyścigów i każdy z nich ma do zaoferowania graczom coś ciekawego.

Na szczęście tych w grze jest aż pięć rodzajów, co pozwala nieco zredukować monotonność: klasyczny rajd, hill climb, wyścigi pojazdów typu buggy, rally-cross i Gymkhana. Klasyczny rajd wymaga od gracza pokonania danej trasy w jak najkrótszym czasie, hill climb polega na wspinaniu się bądź zjeżdżaniu z odcinków górzystych. Pod nazwą buggy kryją się pojazdy specjalnie przygotowane do pokonywania niekonwencjonalnych tras, z którymi normalne samochody nie dałyby sobie rady, a rally-cross to popularne w Wielkiej Brytanii wyścigi równoczesne na zamkniętym torze, na którym poza asfaltem znajduje się również nawierzchnia szutrowa. Muszę przyznać, że jest to jeden z lepszych trybów zabawy w V-Rally, mimo że poziom sztucznej inteligencji przeciwników jest tragiczny. Na koniec mamy możliwość wzięcia udziału w szalonej Gymkhanie, czyli wyścigach, w których przez większość czasu driftujemy samochodem.

To jest reklama:

Model jazdy, czyli jazda figurowa na lodzie

Największą bolączką V-Rally 4 jest jednak model jazdy. Prowadzenie samochodu bardziej przypomina jeżdżenie po zamarzniętym jeziorze niż faktyczną jazdę po asfalcie czy szutrze. Samochód przy delikatnym wychyleniu analogu wchodzi w drift i jego opanowanie jest praktycznie niemożliwe, bo próba odbicia i wyrównania toru jazdy kończy się zazwyczaj wpadnięciem w niekontrolowany poślizg. Przez większość czasu spędzonego na ściganiu się, miałem wrażenie, że zarówno powierzchnia, jak i typ samochodu nie mają żadnego wpływu na model jazdy. Samochód z napędem na tylną oś porusza się po trasie niemal tak samo jak ten z napędem na oś przednią. Nie czułem żadnej różnicy, gdy kierowałem Renault Alpine czy Fordem Escortem, choć auta te różnią się w rzeczywistości diametralnie, bo Alpine stworzony był jako sportowe coupe z rewolucyjnie opływową bryłą, a Escort zbudowany był jako auto typu sedan, które zostało specjalnie przystosowane do wyścigów. Oba te samochody powinny mieć zupełnie odmienne właściwości jezdne. Podobnie jest gdy z drogi asfaltowej samochód trafia na drogę szutrową i model jazdy po prostu się nie zmienia, a auto zachowuje się niemal identycznie, rzucając się na boki przy minimalnym wychyleniu gałki analogowej.

V-Rally 4
Model jazdy w V-Rally 4 jest po prostu kiepski i bardzo często nasz samochód ląduje poza trasą.

Pod względem graficznym V-Rally 4 nie zachwyca. Produkcja studia Kylotonn wygląda jakby była przygotowana na poprzednią generację konsol i nie wykorzystuje możliwości sprzętowych obecnej generacji i układów graficznych w dzisiejszych pecetach. Ze względu na ograniczony budżet produkcji twórcy nie przywiązali uwagi do szczegółów. Na myśl od razu przychodzą mi widzowie podziwiający zmagania rajdowców, których modele wyglądają jak żywcem wyjęte z ostatnich odsłon serii Colin McRae Rally wydanych jeszcze przed śmiercią tego legendarnego rajdowca. I choć same lokacje wyglądają naprawdę dobrze, to jednak nie jest to poziom graficzny pokroju wydanej w tym samym czasie Forzy Horizon 4.

Niewykorzystany potencjał

V-Rally ma też kilka asów w rękawie, które mnie osobiście mocno zaskoczyły. Po pierwsze, w grze dostępna jest duża liczba samochodów, a ich modele są wykonane niezwykle starannie. Gra może nie pozwala na ogromne modyfikacje posiadanych pojazdów, ale z drugiej strony nie jest to Need for Speed i nikt grając w taką produkcję nie ma zamiaru modyfikować samochodu, jak robiono to w programie Pimp My Ride. Niemniej jednak znajdziemy w grze całą gamę kultowych samochodów rajdowych, choć zabrakło tu miejsca dla zasłużonej japońskiej marki Subaru, która swego czasu była niekwestionowanym dominatorem w świecie rajdów (w latach 1996-1997 Subaru Impreza WRX STi była samochodem, który spędzał sen z powiek wszystkich koncernów motoryzacyjnych przygotowujących swoje samochody do rajdów, a legendarny Colin McRae przez prawie siedem lat ścigał się tym samochodem).

V-Rally 4
Lokacje, w których się ścigamy, to jedna z nielicznych zalet tej produkcji.

Drugim ze wspomnianych asów, które znajdują się w dosyć wybrakowanej talii studia Kylotonn, są także lokacje, w jakich dane nam jest się ścigać. Jest to jeden z elementów, w którym brak budżetu zadziałał na plus tej produkcji, bowiem twórcy nie zdecydowali się na przeniesienie realnych tras rajdowych do swojej gry, ale puścili wodzę fantazji i sami zaprojektowali trasy. Decyzja ta - według mnie - była strzałem w dziesiątkę, bo trasy w V-Rally 4 są naprawdę dobre i zróżnicowane. Ścigać możemy się na szutrowych bezdrożach Kenii, na odległej Syberii czy w Malezyjskiej dżungli. Szczerze mówiąc pod tym względem V-Rally 4 prezentuje się o wiele lepiej niż DiRT 4 i jest to naprawdę niemały sukces.

Ostatnim elementem gry, który również przypadł mi do gustu, jest pełnoprawny tryb multiplayer, który pozwala na rywalizację z innymi graczami lub ze znajomymi. Na rynku mało jest gier rajdowych, a w dodatku o wiele mniej jest gier rajdowych z dobrze przygotowanym trybem multiplayer. Na tym niestety zalety V-Rally 4 się kończą i z kronikarskiego obowiązku muszę wspomnieć pozostałe wady produkcji, które szczególnie mnie irytowały.

Przeciętność wylewająca się z ekranu

Na początek - samouczek. Od początku gry jesteśmy prowadzeni za rączkę niczym przedszkolak przechodzący przez pasy na ruchliwej ulicy gdzieś w Nowym Jorku. I jest to irytujące, gdy musimy wysłuchać naszej „agentki", która wprowadza nas w świat wyścigów, zamiast po prostu zacząć rozgrywkę. V-Rally 4 nie jest ani produkcją skomplikowaną, a tym bardziej nie jest tytułem, który miałby dokonać ogromnej rewolucji w świecie gier traktujących o rajdach. Wszystkie rozwiązania są żywcem wyjęte z innych tytułów z tego gatunku i pokazywanie nam tego, jak wejść do Garażu, jest po prostu bezcelowe, bo nawet dziecko używając umiejętności dedukcji może taki panel znaleźć. Samo menu przywodziło mi na myśl odsłony Gran Turismo pojawiające się jeszcze na PlayStation 2. Strasznie surowe, toporne, ale jednocześnie dzięki temu czytelne i łatwe w obsłudze. Dodam także, że muzyka z menu głównego po kilku godzinach może zacząć mocno denerwować, gdyż twórcy oszczędzali na ścieżce dźwiękowej i zapętlili dwa utwory na krzyż (jeśli jest ich więcej, to uwierzcie mi na słowo, że przez kilkanaście godzin, jakie spędziłem przy V-Rally 4, usłyszałem tylko dwa utwory).

V-Rally 4
Mroźne syberyjskie trasy najbardziej przypadły mi do gustu. Szkoda tylko, że śnieżna sceneria wygląda tak koszmarnie.

Na minus wskazałbym także pracę naszego pilota rajdowego. Według mnie jego wypowiedzi jest po prostu ciężko zrozumieć i gracz niejako jest zdany tylko na siebie, a oderwanie wzroku od drogi i spojrzenie na znajdujące się u góry ekranu oznaczenia zakrętów może spowodować, że wypadniemy z trasy. Nie dobijając zbytnio leżącego, dodam także, że zdecydowanym minusem jest to, że zniszczenia naszego samochodu nie mają żadnego wpływu na właściwości jezdne pojazdu. To ogromny minus, bo obijanie się o skały i wypadanie z trasy w żaden sposób nie uszkadza naszego samochodu w sposób mechaniczny, a uszkodzenia są widoczne jedynie wizualnie.

V-Rally 4 to gra spóźniona o kilka lat i niestety żerująca na nostalgii graczy. Gdyby tytuł ten nie korzystał ze spuścizny serii V-Rally, myślę, że moje oczekiwania względem niego byłyby o wiele mniejsze i być może nie oceniłbym go tak surowo. Jednak produkcja ta jest po prostu przeciętna, niedopracowana, a jej proces produkcyjny był zdecydowanie zbyt krótki, z czego wynikają kompletnie nieprzemyślane rozwiązania. V-Rally 4 ma swoje momenty, ale wszystko to jest przykryte ogromną warstwą bylejakości. Posłużę się pewną analogią - V-Rally 4 to taki uczeń, który wykazuje pewien potencjał, ale za każdym razem, gdy podejmuje się jakiegoś zadania, to przegrywa walkę z lenistwem i wykonuje je po prostu po linii najmniejszego oporu. Starsi bracia tego ucznia byli studentami odnoszącymi wielkie sukcesy, których pamięta się do dziś, jednak on popadł w zupełną przeciętność.

05 Gamereactor Polska
5 / 10
+
Ciekawe i zróżnicowane trasy, pięć rodzajów wyścigów, w tym świetny rally-cross i szalona Gymkhana, duża gama samochodów do wyboru.
-
Koszmarny model jazdy, brak wyraźnych różnic w prowadzeniu różnych modeli samochodów, nudny i polegający na grindzie tryb kariery, grafika wyciągnięta rodem z gier poprzedniej generacji.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości