Ferrari przywiozło dobry zaciąg z GP Las Vegas w zeszły weekend, z trzecią i czwartą pozycją, która zbliża ich do McLarena w klasyfikacji konstruktorów, ale Carlos Sainz i Charles Leclerc byli zaangażowani w brzydką i zagmatwaną kłótnię. Co tak naprawdę się stało?
Zarówno Sainz, jak i Leclerc wdali się w gorące dyskusje radiowe z członkami zespołu, po tym jak zamieszanie z poleceniami zespołu doprowadziło do tego, że Sainz ukończył wyścig na trzecim miejscu i stanął na podium.
Na nagraniach radiowych widać, jak Leclerc eksploduje ze złości i przeklina, ponieważ uważa, że Sainz nie wykonał poleceń (aby pozostać za nim), podczas gdy w rzeczywistości Sainz, którego opony były w lepszym stanie niż Leclerca, zdecydował się zapewnić trzecie miejsce i punkty dla Ferrari jako całości.
Media z Hiszpanii stanęły po stronie Sainza, oskarżając Monakijczyka o to, że jest bolesnym przegranym, podczas gdy media z Włoch stanęły po stronie Leclerca (i Ferrari), obwiniając Sainza o niewykonywanie poleceń. Sytuacja jest naprawdę zagmatwana, ale być może lepiej nie wyciągać wniosków na temat waśni między dwoma kierowcami Ferrari.
"Chodzi mi o to, że za każdym razem, gdy pojawiają się tego rodzaju frustracje, oczywiście nie ma tła dla wszystkich" – powiedział Leclerc, nagrywając "Po prostu nie ma potrzeby, abym wchodził w szczegóły wszystkiego, co jest omawiane. Nie będę dalej zagłębiał się w tę dyskusję" - czytamy na stronie internetowej F1.
Sainz zrzuca winę na niekoordynację zespołu i sugeruje, że przy lepszym wysiłku zespołowym wynik mógłby być inny. Nie odnosząc się do frustracji Leclerca po finiszu na czwartym miejscu, Sainz przytacza inny incydent, kiedy nakazał zjechać do boksów, a następnie odwrotnie w ostatniej sekundzie, co spowodowało utratę cennych sekund.
"W tym sporcie musisz robić rzeczy perfekcyjnie weekend po weekendzie. Przez cały rok radziliśmy sobie naprawdę dobrze w strategii i zarządzaniu wyścigiem, ale to nie był nasz dzień. Po prostu nie zrobiliśmy rzeczy dobrze i będziemy musieli wyciągnąć z tego wnioski i upewnić się, że wrócimy do Kataru silniejsi".
Chociaż Sainz (w swoich ostatnich tygodniach w Ferrari) również przyznał, że "Mercedes był dziś po prostu najszybszym samochodem. Może w ten czy inny sposób i tak by nas pokonali.