Ostatni tydzień był naprawdę okropny dla Atlético Madryt, które poniosło dwie niezwykle okrutne porażki: najpierw z Realem Madryt, po kontrowersyjnym rzucie karnym, który wykluczył ich z Ligi Mistrzów. A potem, w meczu z FC Barceloną, zmarnował dwubramkowe prowadzenie i został zmiażdżony. A wszystko to na stadionie Metropolitano w Madrycie.
W niedzielny wieczór Atlético Madryt wydawało się gotowe do powtórzenia zwycięstwa z Barceloną w LaLiga z grudnia ubiegłego roku: w 70. minucie było 2-0 po bramkach Juliána Álvareza i Alexandra Sorlotha. Jednak zaledwie dwie minuty później najlepszy strzelec Barçy Lewandowski odpowiedział uderzeniem, pierwszym z 20-minutowego uderzenia dzięki dwóm bramkom Ferrana Torresa i kolejnemu Lamine Yamalowi, MVP meczu.
Zwycięstwo oznacza duży cios dla szans Atleti na wygranie ligi, ponosząc dwie kolejne porażki z 56 punktami, a także duży krok naprzód dla Barcelony, która z 60 punktami zremisowała z Realem Madryt, ale z przełożonym meczem, co może oznaczać większy dystans. Matematycznie nawet Atleti wciąż ma szanse na zwycięstwo, ale Barcelonie potrzebna byłaby rzadka seria porażek, która zwykle nie kończy się niepowodzeniem: w 2025 roku wciąż są niepokonani.