Drugie koszykarskie Clásico w tym sezonie, pomiędzy Realem Madryt a Barçą, odbyło się wczoraj w Palau w Barcelonie, w ramach Euroligi. Żadna z czołowych drużyn Hiszpanii nie radzi sobie w tym roku szczególnie dobrze na tych rozgrywkach, przy czym dwukrotny zwycięzca Barça jest siódmy, a jedenastokrotny zwycięzca Real Madryt dziesiąty.
Jednak jeśli chodzi o Clásikos, Madryt przedłużył serię pięciu zwycięstw w najbardziej heroiczny sposób: dzięki rzutowi za trzy punkty Facundo Campazzo na dwie sekundy przed końcowym gwizdkiem, wysyłając mecz do dogrywki, wszystkie wyrównane do 73.
Wtedy Barça zmarnowała okazję do zdobycia dwóch łatwych punktów i mecz zakończył się drugą dogrywką, 84-84.
To był epicki mecz, w którym Madryt zaczął mocniej, ale Barça szybko nadrabiała zaległości, a obie drużyny przez większość czasu szły w. Ale w drugiej dogrywce to również Campazzo przechylił szalę zwycięstwa, zdobywając pięć kolejnych punktów, kończąc mecz wynikiem 90-97 dla gości.
Chus Mateo, trener Realu Madryt, był dumny ze wszystkich zawodników, mówiąc: "Zminimalizowaliśmy nasze błędy i pokazaliśmy dumę w momentach, w których nie szło nam dobrze".
"Z niepokojem przezwyciężyliśmy negatywną passę na bardzo trudnym boisku. Mam zawodników, którzy są fantastyczni, którzy wierzą, którzy mają dumę i serce. To pomaga nam wrócić do gry, gdy sprawy się komplikują".