Trudno było nie dać się ponieść emocjom, gdy Love, Death & Robots showrunner Tim Miller wszedł na scenę podczas Gamescom Opening Night Live i był wręcz wzruszony tym, jak bardzo on i legendy animacji z Blur Studios byli dumni ze swojej obszernej antologii animacji, z których każda honorowała i celebrowała najbardziej ekspansywne i ukochane uniwersa branży gier.
Był z tego dumny, nie ma co do tego wątpliwości, i on i Blur powinni być, bo rzadko widziałem tak szczere wyznanie miłości do uniwersów gier, które tak dobrze znamy, i chociaż jakość nie jest tak spójna, jak można by sobie tego życzyć, a długość niektórych sekcji w szczególności działa na przekór wrażeniu, Jest to co najmniej wspaniałe.
Dobra, podsumujmy - 18 odcinków, każdy poświęcony jednej serii gier, ale z oryginalną historią. Oznacza to, że nie potrzebujesz wcześniej istniejącego związku z tymi samodzielnymi wszechświatami jako takimi, ale oczywiście twoje wrażenie na ich temat jest wzmacniane przez oczekiwanie, znajomość.
Warhammer 40,000, Dungeons & Dragons, Honor of Kings, Sifu, Mega Man, obejmuje wiele franczyz, a z wyjątkiem kilku, styl artystyczny jest tym, który znamy Blur Studios używać w swoich słynnych na całym świecie pracach nad efektownymi zwiastunami. Oznacza to również, że te odcinki są wręcz wspaniałe do oglądania. Dotyczy to użycia kontrastujących kolorów, głębi i dramatycznej inscenizacji w każdym odcinku, ale także czysto technicznego odwzorowania niezwykle wystawnych scen. Jakość jest tutaj niebotycznie wysoka i utrzymuje się na wysokim poziomie przez wszystkie odcinki.
Do tego dochodzi jakość samych historii w każdym z nich. Pierwsze dwa odcinki trwają po 18 minut każdy i skupiają się odpowiednio na Warhammer 40,000 i Unreal Tournament. Są mistrzowscy, bezkompromisowi i udaje im się rozwinąć początek, środek i koniec z dramatycznymi punktami kulminacyjnymi i okazjami do osobistej refleksji. To najlepsze, co znamy z Love, Death & Robots.
Dlatego trzeba uzbroić się w cierpliwość, gdy te epizody stają się krótsze - i mam na myśli dużo krótsze. Na przykład odcinek Mega Man trwa niecałe osiem minut, co ma dość drastyczne konsekwencje dla skuteczności opowiadanej historii, którą wciskają. Odcinki poświęcone zarówno Sifu, jak i Spelunky podobnie trwają nieco ponad siedem minut i chociaż mają więcej szczęścia w rozwikłaniu swoich historii w tak krótkim czasie, ta "sekcja" Secret Level gra trochę jak kawalkada przyczep, która po prostu nie wpływa na ciebie wystarczająco w czasie, który spędzasz w tym uniwersum.
Poza tym nie każda franczyza ma po prostu ikonografię, która działa jako niezapomniana sceneria. Sekcja poświęcona Crossfire jest nieco anonimowa, klasyczna militarystyczna sceneria bez palety kolorów, postaci czy mitologii, z której można by czerpać. Nie jest to zła sekcja sama w sobie, ale też nie nazwałbym jej zapadającą w pamięć.
Na szczęście jest to wyjątek, a zdecydowana większość sekcji tutaj może czerpać z bogatego katalogu ekscytujących zasobów wizualnych, które sprawiają, że przeżywanie tu i ówdzie, pełnych akcji, heroicznych chwil jest przyjemnością. Sekcja Dungeons & Dragons to wizualny róg obfitości, z którego nie wyobrażam sobie, aby fani tego uniwersum byli niezadowoleni, a nawet niewydane gry, takie jak Exodus, dostarczają doskonałe science fiction.
Antologia animowanych odcinków poświęconych głównym seriom gier zawsze miała być nierówna - o to właśnie chodzi. Jednak ogólna jakość jest wysoka i skompilowana z wyraźnym szacunkiem dla wszechświatów, które interpretują. Podobnie jak w przypadku Love, Death & Robots, mam nadzieję, że dadzą mu kolejną szansę, ponieważ temu formatowi przydałoby się niewielkie zmniejszenie liczby odcinków i wydłużenie każdego z pojedynczych odcinków składających się na sezon - mogłoby to pozwolić na bardziej dogłębne narracje, w których poszczególne odcinki tylko ślizgają się po powierzchni tego, co czyni te gry tak kultowymi.