Bez względu na to, jak bardzo jestem entuzjastycznie nastawiony do Watchmen, nie można przeoczyć, że Zack Snyder jest w gruncie rzeczy kiepskim reżyserem filmowym. Sucker Punch, Man of Steel, Batman v Superman: Dawn of Justice, Army of the Dead, Rebel Moon - Part One: A Child of Fire i Rebel Moon - Part Two: The Scargiver są wyraźnym dowodem na to, że nie potrafił uniknąć traktowania swojej publiczności z szacunkiem.
Choć George Clooney jest dobry przed kamerą w filmach takich jak Oh Brother, Michael Clayton, Up in the Air, The Descendants i Three Kings, to niestety rozczarowuje jako reżyser. The Tender Bar, Monuments Men, Suburbicon i Leatherheads to przykłady tego, jak Clooney nie jest w stanie opowiedzieć historii w porywający i osobisty sposób, ale ma też problemy z wydobyciem najwięcej/tego, co najlepsze ze swoich aktorów.
Charlie's Angels, Charlie's Angels: Full Throttle, 3 Days to Kill i Terminator Salvation są dla mnie wyznacznikiem braku zdolności reżyserskich i talentu, które posiada niegdyś gorący ulubieniec Hollywood, McG.
The Rock jest łatwe do pokochania. Głupia, kultowa akcja z lat 90., przesiąknięta komicznym timingiem i przerysowanymi stereotypami zamienionymi w karykatury. Reszta filmowego portfolio Michaela Baya jest trudniejsza do pochwalenia. Armageddon, Pearl Harbor, 6 Underground, Ambulance, Transformers: The Last Knight, Transformers: Age of Extinction, Transformers: Revenge of the Fallen, 13 Hours... W tym portfolio jest tyle przesyconych, niechlujnych, bezcelowych śmieci, że jest to prawie trochę absurdalne.
Hercules, podobnie jak Tower Heist i Movie 43, było czystą bzdurą, nie mówiąc już o Rush Hour 3, X-Men: The Last Stand i After the Sunset. Owszem, w pierwszym Rush Hour filmie można odnaleźć elementy, które składają się na udaną całość, jednak był to szczęśliwy strzał w dziesiątkę w puli zepsutych filmów w reżyserii Ratnera.
Jeśli jesteś reżyserem stojącym za następującymi filmami, to oczywiście nie jesteś zbyt dobry w swojej pracy: Borderlands, Thanksgiving, Death Wish, Knock Knock, The Green Inferno, Hostel i Cabin Fever. "Wartość szoku" zawsze była znakiem rozpoznawczym króla gore Eli Rotha, ale między krwawymi łaźniami od dawna można było zauważyć duże, głębokie pęknięcia w ciemnoczerwonej fasadzie.
Chociaż niezwykle sprytny przedsiębiorca Tyler Perry zdołał wykroić swój własny podgatunek (filmy specjalnie napisane, wyprodukowane i wyreżyserowane tylko dla afroamerykańskiej publiczności) w i tak już wysoce konkurencyjnym przemyśle filmowym, nie można zaprzeczyć, że jest on zasadniczo raczej kiepskim gawędziarzem. Divorce in the Black, Madea filmy, Mea Culpa, House of Payne i Beauty in Black są tego wyraźnymi przykładami.
Od czego zacząć... Benchwarmers, Jack and Jill, Grown Ups, Grown Ups 2, Chuck & Larry, Love, Weddings & Other Disasters, National Security to tylko kilka z naprawdę okropnych, komedii, które wyreżyserował Dennis Dugan, i nawet jeśli można je wszystkie odrzucić jako "na wpół zabawne bzdury z Adamem Sandlerem na czele", nie da się uciec od faktu, że Dugan jest niewiarygodnie kiepski jako reżyser.
Hubie Halloween nie jest dobrym filmem. Nie ma też The Do-Over, Walk of Shame, The Upside, Little Nicky, Late Night, The Weekend, Drillbit Taylor lub Sandy Wexler. Steven Brill wyreżyserował je wszystkie, co mówi samo za siebie.
Biorąc pod uwagę, jak bezkrytycznie, entuzjastycznie i namiętnie kocham The Sixth Sense, smutno jest wrzucać M. Night Shyamalana pod autobus w ten sposób, ale trzeba to zrobić - ten facet jest bez wątpienia najgorszym reżyserem Hollywood, a fakt, że nadal robi wysokobudżetowe filmy, które przyciągają uwagę, jest dla mnie ogromną tajemnicą. Do jego najgorszych klap należą oczywiście takie filmy jak Lady in the Water, The Happening, Trap, Old, Glass, After Earth, Avatar: The Last Airbender i The Visit.