Cleveland Cavaliers byli bardzo, bardzo blisko przejścia do historii NBA, osiągając drugi najlepszy start sezonu w historii, z piętnastoma kolejnymi zwycięstwami. Rekord ten należy obecnie do trzech innych drużyn, a Cleveland miało nadzieję na przedłużenie go o co najmniej jeden mecz więcej.
Ale przed sobą mieli Boston Celtics, aktualnych mistrzów NBA. A byli bardzo, bardzo blisko: 120-117. Celtics zdobyli 17 punktów przewagi w pierwszej połowie, zbyt dużą dla Cavaliers. Mimo wszystko, Cavs wciąż są liderami Konferencji Wschodniej (15-1), a za nimi plasują się Celtics (12-3).
Jayson Tatum był najlepszym strzelcem po stronie Bostonu, z 33 punktami. Cavs otrząsnęli się po fatalnej pierwszej połowie, a Donovan Mitchell był bliski osiągnięcia cudu, zdobywając 18 punktów w czwartej kwarcie.
Pomimo tej porażki jest to najlepszy moment Cleveland Cavaliers od czasu odejścia LeBrona Jamesa w 2018 roku, trenowanego przez Kenny'ego Atkinsona, który został pierwszym trenerem NBA w historii, który wygrał swoje pierwsze 15 meczów w nowym zespole. Już w zeszłym roku spełnili wszelkie oczekiwania, kiedy zakwalifikowali się do playoffów NBA, ale przegrali 4-1 z Celtics.
Szczerze mówiąc, Celtics mieli coś więcej do stracenia niż tylko niezły bilans w NBA i rewanż za zeszłoroczny półfinał. Po jednej porażce Celtics mieli obowiązek wygrać, jeśli nie chcieli zbyt wcześnie pożegnać się z Pucharem NBA. Teraz Celtics i Cavs mają bilans 1-1 w Grupie Wschodniej C (jedno zwycięstwo, jedna porażka), a w grupie prowadzą Atlanta Hawks 2-0.