Wiele gier zostało anulowanych na przestrzeni lat, a tutaj Niclas wymienia niektóre z tych, które mogły zasłużyć na ujrzenie światła dziennego...
HQ
Oczywiście, zwykle istnieje dobry powód, dla którego gry są anulowane w trakcie tworzenia, wielu to ci, których spotkał ten los, ale jest też wiele przypadków, w których przynajmniej myślę, że mogło to być trochę niezasłużone i pospieszne. Oczywiście niezwykle trudno jest przewidzieć, jak ostatecznie potoczyłyby się te gry, nie ma gwarancji, że którakolwiek z nich byłaby dobra. Tak więc, oczywiście, spekuluję tutaj na zasadzie totalnej potencjału, jaki dostrzegłem w tych niestety już nieistniejących projektach. Jest wiele interesujących tytułów, które niestety nigdy nie ujrzały światła dziennego i zawsze ciekawie jest pomyśleć o tym, co mogło być, nawet jeśli jest to w zasadzie dość beznadziejne. Być może uroniłeś łzę lub dwie, czytając o niektórych z tych pięciu tytułów poniżej.
Silent Hills/P.T. (Konami)
To, co dostaliśmy, obiecywało coś niesamowitego, krótki, grywalny zwiastun, który przerażał każdego, kto odważył się w nią zagrać. Było strasznie, było klimatycznie i tak pełne potencjału. Podejście Hideo Kojimy do Silent Hill było czymś, czego świat gier naprawdę potrzebował, czymś, na co zasłużyliśmy, aby w to zagrać. Naprawdę, naprawdę chciałam się praktycznie zesrać ze strachu. Ale jak wszyscy wiemy, Kojima i Konami mieli poważny konflikt, który doprowadził do jego odejścia z giganta, prawdopodobnie na dobre. Minęło już dziesięć lat, a zamiast tego dostaliśmy Death Stranding, mimo że Silent Hill obudziło się ze stanu hibernacji, nie mogę przestać się zastanawiać, co by było, gdyby Kojima i Konami pozostali razem. Najprawdopodobniej nigdy się tego nie dowiemy.
Fable Legends (Lionhead Studios)
Kocham Fable, pomimo wszystkich wad i pomimo wszystkiego, co Peter Molyneux obiecał, ale nigdy nie mógł dotrzymać. Fable Legends wydawało się niesamowicie ambitne i faktycznie zaszło naprawdę daleko. Z budżetem w wysokości 75 milionów dolarów dostaliśmy przynajmniej zamkniętą betę dla wielu graczy. Całość rozgrywałaby się kilkaset lat przed oryginalną trylogią i skupiałaby się znacznie bardziej na współpracy między czterema bohaterami, albo można było grać w pojedynkę i wypełnić inne miejsca sztuczną inteligencją, albo przyjaciele mogliby dołączyć online. Była to interesująca koncepcja i pod każdym względem była prawie przesądzona, gdy Microsoft zamiast tego zdecydował się całkowicie anulować kosztowny projekt. Powodem było to, że było to zbyt drogie, a zainteresowanie ze strony samych graczy nie było do końca na oczekiwanym poziomie. W tym samym czasie Lionhead również zostało anulowane, być może oni również byli zmęczeni wszystkimi szalonymi obietnicami Petera Molyneaux.
To jest reklama:
The Last of Us: Frakcje (Naughty Dog)
Fakt, że ten znajduje się na liście, naprawdę kłuje, będę szczery. To, co kiedyś było opisywane jako najbardziej ambitny projekt Naughty Dog w historii, zostało porzucone po latach rozwoju. Sama myśl o zagraniu w bardziej przyjemną wersję wciąż nieco niedocenianego trybu wieloosobowego Factions z pierwszej gry niesamowicie mnie ekscytowała, ponieważ spędziłem w tym trybie grubo ponad sto godzin. Ale potem ludzie zaczęli mówić o tym, jak problematyczne było to tworzenie, Bungie zrecenzowało projekt, a potem Naughty Dog zwolniło wiele osób i mniej więcej uznało grę za martwą już wtedy. Od razu wiedziałem w głębi duszy, że The Last of Us Online nigdy się nie wydarzy, ale nadal żyłem w zaprzeczeniu, dopóki nie zostało to oficjalnie potwierdzone. Zajmie mi trochę czasu, aby otrząsnąć się z tego rozczarowania, to na pewno.
Zrodzeni z ciemności (Outsiderzy)
Szwedzkie studio niezależne The Outsiders ze Sztokholmem miało coś naprawdę interesującego do zrobienia ze swoim debiutanckim Darkborn. Założenie było takie, że grałeś jako rasa znienawidzona przez Wikingów, gdzie twoje pobratymcy są bezsensownie mordowani przez tych barbarzyńców. Pomysł polegał na tym, że rozpoczniesz swoją krwawą misję zemsty jako mały i stosunkowo nieszkodliwy szczeniak potwora, który polega na podkradaniu się do Wikingów, a następnie powoli rośnie i odblokowuje nowe umiejętności podczas gry, aby w końcu stać się bardzo przerażającym i potężnym drapieżnikiem. Wydaje się, że mogła to być naprawdę dobra gra, ale była oczywiście przesadzona, a David Goldfarb powiedział z perspektywy czasu, że to decyzja o zrobieniu jej w otwartym świecie była jej upadkiem. Fakt, że wtedy zerwali również z wydawcą Take-Two, również nie poprawił szans, ponieważ stał się to również problemem finansowym. W 2020 roku pociągnęli za sznurek i zamiast tego zajęli się innymi projektami.
To jest reklama:
LMNO (Electronic Arts)
Jest to gra, co do której jestem najmniej pewien, czy ostatecznie wypadłaby dobrze spośród tych już wymienionych, mimo że Steven Spielberg był zaangażowany w narożnik. Wygląda na to, że planowano to jako błogą mieszankę parkouru, elementów RPG i przygody, więc może to też było trochę zbyt ambitne. To powiedziawszy, nadal jestem niezwykle ciekawy, jak mogłaby wyglądać, a zwłaszcza jak by to było, gdyby w nią zagrano. Byłoby całkiem interesujące uratować kosmitę, a następnie zabrać go w podróż samochodową, trochę jak w filmie Paul, ale najprawdopodobniej o wiele poważniejszą? W każdym razie tak myślę, ale jednocześnie nie sądzę, aby spodobało się to szerokiej publiczności, EA prawdopodobnie też tak nie uważało i w 2010 roku ogłosili, że anulowali projekt.
W którą nieistniejącą grę chciałbyś zagrać, gdybyś mógł swobodnie wybierać?