Czas przystąpić do podsumowania minionej dekady w branży gier wideo (okres od 1 stycznia 2010 do 31 grudnia 2019), a czym można by rozpocząć lepiej niż zestawieniem najważniejszych polskich premier?
Wspomniany okres był dla polskiej branży czasem nadzwyczajnego rozkwitu. Umocniliśmy swoją pozycję na rynku jak nigdy dotąd, tworząc produkcje dorównujące największym światowym markom. Skok, jakiego byliśmy świadkami, przypomina nieco szał z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku - gdy Polska w kilka lat nadrobiła rozwój zachodniej technologii, przeskakując z generacji na generację w zaledwie miesiące. W minionej dekadzie polscy deweloperzy naprawdę dali z siebie wszystko. Oto najważniejsze naszym zdaniem tytuły - pod względem sprzedaży, impaktu, oryginalności, czegoś, co je wyróżniło - które mają swoje korzenie na rodzimym rynku. Kolejność i liczba gier jest przypadkowa.
Miejmy to za sobą. Chcieć czy nie, Dziki Gon studia CD Projekt Red zawojował nie tylko polskim, ale też ogólnoświatowym rynkiem. Sprzedaż przekraczająca dwadzieścia milionów sztuk (do GTA V jeszcze Białemu Wilkowi trochę daleko, ale dla porównania Red Dead Redemption 2 sprzedało się w liczbie dwudziestu pięciu milionów egzemplarzy), zainspirowanie Netfliksa do stworzenia najpopularniejszego obecnie serialu (choć platforma i Andrzej Sapkowski się tego wypierają, nie da się zaprzeczyć, że to zasługa growego Wiedźmina), bezpośrednie wpłynięcie na gatunek RPG, które jest tak zauważalne, że aż nieco niebezpieczne. Wiedźminem jawnie inspirują się najwięksi deweloperzy, co czasem przekłada się nawet na zatracenie tożsamości danej marki - Ubisoft tworząc Assassin's Creed Origins tak zapatrzył się w „Łiczera", że aż zapomniał o fundamentalnych mechanikach własnej serii.
Poza tym jako jedna z zaledwie trzech niejapońskich produkcji Dziki Gon uplasował się na liście stu najlepszych gier wszech czasów w tysiąc pięćsetnym numerze Famitsu, sprawił, że CD Projekt jest wart więcej niż cała polska energetyka... Wymieniać dalej? Choć bardziej skondensowana forma drugiego Wiedźmina zrobiła na mnie większe wrażenie niż nieco rozwleczony Dziki Gon, absolutnie nikt nie może tej grze odmówić, że jest jedną z najistotniejszych produkcji dekady.
Coby nie było zbyt słodko, na tapet bierzemy Warsaw - produkcję studia Pixelated Milk z października zeszłego roku. Inspirowana popularnym lochołazem Darkest Dungeon, miała być przełomowym tytułem, który zapozna resztę świata z historią powstania warszawskiego. Oczekiwania były przeogromne, lecz jak wyszło, dobrze wiemy... Przeciętne oceny, niezadowalająca sprzedaż, uboga zawartość na premierę i mało angażujący scenariusz pogrążyły jedną z ciekawiej zapowiadających się polskich produkcji. Możemy z tego wysunąć tylko jeden wniosek - gra to przede wszystkim gra, która musi zaciekawić odbiorcę ciekawym pomysłem i przede wszystkim gameplayem. Sama tematyka w niczym tu nie pomoże.
Nie zmienia to jednak faktu, że grą mocno zainteresowały się zagraniczne media, ze względu na tematykę właśnie i intrygującą oprawę artystyczną. W pewien sposób Warsaw odcisnęło swoje piętno na branży, udowadniając, że nawet tak małe produkcje mają szansę zaistnieć w świecie zdominowanym przez segment AAA.
Bloober bezsprzecznie odnalazł w tej dekadzie własną tożsamość i oby tylko się tym nie zachłysnął. Po katastrofie, jaką okazał się Brawl, deweloper wydał Layers of Fear, produkcję, która wyznaczyła jego dalszą drogę. Sukces pierwszoosobowego horroru pchnął studio do stworzenia Observera osadzonego w cyberpunkowym Krakowie, w którym do roli protagonisty zatrudniono Rutgera Hauera, aktora znanego między innymi z filmu Łowca Androidów, a później do opracowania Blair Witch na podstawie popularnej serii kinowych filmów grozy, i wreszcie do Layers of Fear 2.
Każdą z wymienionych produkcji opracowano w konwencji chodzonej przygodówki FPP, co niestety odbiło się na dwóch ostatnich tytułach. Blair Witch i Layers of Fear 2 nie zyskały już takiego uznania jak Observer i pierwsi „Layersi". Autorzy recenzji jako główny problem wskazywali zmęczenie formułą. Najwyższa więc pora, by w kolejnej dekadzie Bloober zaskoczył graczy czymś zupełnie nowym.
Strategiczny survival warszawskiego 11 bit studios, podobnie jak w przypadku Bloobera, pomógł twórcom Anomaly odnaleźć własną ścieżkę. Dzięki sukcesowi tej nietypowej gry wojennej (od czasu premiery sprzedano prawie pięć milionów egzemplarzy, co jest rewelacyjnym wynikiem jak na ten segment gier) doczekaliśmy się chociażby Frostpunka, który również utrzymano w typowym dla This War of Mine nieprzyjaznym, mrocznym settingu, ale pod względem mechanicznym oferował kompletnie inne doświadczenie.
Za sukcesem This War of Mine stoi przemyślany pod każdym względem design - deweloperzy umiejętnie rozplanowując swój budżet stworzyli produkcję, która może i nie zapewnia zabawy na dziesiątki godzin (mimo wszystko jest dość mała, a „nieprzewidywalne sytuacje" zaskakujące ocalałych próbujących przetrwać wojnę szybko jednak okazują się przewidywalne), ale jej ponura oprawa i aspekty survivalowe stały się inspiracją dla wielu twórców cyfrowej kultury.
Flying Wild Fog w 2013 roku pokazało, że potrafi niewielkimi zasobami stworzyć strzelankę na poziomie światowym - dziką, niepohamowaną, dopieszczoną w najmniejszych detalach, dźwigając na plecach ciężar uznanej marki z lat dziewięćdziesiątych. I nic dziwnego, w końcu za produkcję odpowiadali między innymi deweloperzy, którzy pracowali chociażby przy Bulletstormie studia People Can Fly, innej grze FPS, która również jest uznawana za jedną z lepszych strzelanin ostatniej dekady.
Shadow Warrior trzy lata później powrócił z kontynuacją, która w pierwszym tygodniu obecności na rynku sprzedała się czterokrotnie lepiej niż jej poprzedniczka w analogicznym okresie.
Dying Light miało być takim Dead Island, ale w innym settingu, a okazało się produkcją, która wzbiła Techland na wyżyny. Twórcy uznanego Call of Juarez i bardziej rozczarowującego Dead Island w 2015 roku udowodnili, że na rynku wbrew pozorom jest jeszcze miejsce dla zombiaków, wydając grę akcji z otwartym światem utrzymaną w klimatach survival horroru, która przewyższyła Dead Island w każdym aspekcie.
Złożył się na to nie tylko poważniejszy nastrój produkcji czy ogólne wykonanie na wyższym poziomie technicznym, ale przede wszystkim design czerpiący garściami z Mirror's Edge. Parkourowy system poruszania się inspirowany dziełem DICE był dla Dying Light strzałem w dziesiątkę i wyróżnił grę na tle innych tytułów z zombie w roli głównej.
Również należy pamiętać o pierwszej grze niezależnej Adriana Chmielarza i jego studia The Astronauts. The Vanishing of Ethan Carter do dziś jest jedną z ciekawszych i zdecydowanie najpiękniejszych pozycji w gatunku narracyjnych przygodówek. Ethan Carter wyróżniał się na tle innych „chodzonek" przede wszystkim przemyślanymi zagadkami logicznymi i sposobami interakcji ze światem, dzięki czemu gracz nie czuł się tylko biernym odbiorcą, który wędruje z jednego końca mapki na drugi, ale miał czynny udział w odkrywaniu historii i eksploracji świata.
To także pierwsza gra, w której cały świat wykreowano za pomocą techniki fotogrametrii, a miejscówki powstały na bazie rzeczywistych lokacji z Dolnego Śląska, choć miejscem akcji „Zaginięcia..." wcale nie jest Polska.
Kojarzycie Superhot? Tak, to ta dziwna gra. Łódzkie studio SUPERHOT team opracowało w 2013 roku na potrzeby konkursu 7DFPS demo bardzo nietypowej i eksperymentalnej strzelaniny, w której czas płynął tylko wtedy, gdy gracz poruszał swoją postacią. Koncept został przyjęty z takim entuzjazmem, że twórcy gry zdołali zebrać pół miliona dolarów dzięki akcji na Kickstarterze i wsparciu inwestorów.
Pełna wersja gry zadebiutowała trzy lata później. Przedziwna mechanika w połączeniu z minimalistyczną oprawą wizualną łączącą czerwień i biel (Mirror's Edge musiało jednak bardzo zapaść polskim twórcom w pamięć) sprawiła, że sprzedaż gry przekroczyła milion egzemplarzy i mimo siedmiu lat na karku ta wciąż nie daje o sobie zapomnieć. Produkcja została wydana na pięciu platformach, a wersja na VR zarobiła więcej niż oryginał, zyskując miano jednej z najlepszych pozycji zaprojektowanych z myślą o wirtualnej rzeczywistości.
A co czeka polską branżę w przyszłości? Jeśli chodzi o wymienionych wyżej twórców, to przede wszystkim Cyberpunk 2077 (CD Projekt Red), Dying Light 2 (Techland) i Witchfire (The Astronauts). Po Wiedźminie egranizacji doczeka się także Cykl Inkwizytorski Jacka Piekary w formie I, the Inquisitor (The Dust). Prężnie rozwija się również polska scena niezależna, a biorąc pod uwagę, że miniona dekada stanowiła zaledwie początek, najlepsze gry dopiero przed nami.