Polski
Gamereactor
artykuły
Mortal Kombat

RANKER: Najlepsze serie gier naszych czasów

Kochamy telenowele!

HQ

Gdy premierę ma kontynuacja znanej serii, lamentujemy, że wolimy nowe marki. Gdy natomiast twórcy zaskakują przedstawiając zupełnie nowe uniwersum, i tak większość z nas wraca na dobrze znane podwórka. Ot, taki paradoks gracza. Tak naprawdę głosujemy portfelem, więc dopóki sami nie przestaniemy płacić za kontynuacje, nie znikną one z rynku. I bardzo dobrze!

Poniższa lista to pierwsza część zupełnie subiektywnego (że też trzeba to dodawać) zestawienia najlepszych serii gier, jakie przewinęły się przez nasze komputery i konsole. Przy wyborze tytułów kierowałem się nie tylko ich popularnością. Każda seria musiała mieć na swoim koncie przynajmniej dwie odsłony. Starałem się również, by lista była zróżnicowana pod względem gatunkowym.

Mortal Kombat

Mortal Kombat

Rozpoczniemy brutalnie. Jest rok 1992, gdy po raz pierwszy wyrywając kręgosłup wykrzyczeliśmy „Fatality!". Może i Street Fighter było wcześniej, ale zanim pojawiło się Mortal Kombat nie wiedzieliśmy tak naprawdę, co znaczy wyrażenie „mordoklepka". Marka przez lata utrzymała swoją silną pozycję na rynku i dla wielu graczy zapewne nawet dziś jest królem, którego nie tak łatwo zdetronizować.

To jest reklama:

O ile pamięć mi nie szwankuje, to zdarzyło się tak naprawdę jedno poważne potknięcie w postaci Mortal Kombat: Special Forces, o którym... lepiej po prostu zapomnijmy. Innych grzechów śmiertelnych nie pamiętam, bo nawet z definicji najsłabsze odsłony otrzymywały całkiem pochlebne recenzje. Jak dobrze wiemy, gra doczekała się nawet dwóch filmów (i serialu), z których pierwsza część jest już kultowa.

Assassin's Creed

Mortal Kombat

Już 10 lat trwa wojna asasynów przeciwko templariuszom. Cokolwiek by o serii nie mówić, trzeba przyznać, że marka trzyma się bardzo mocno, a każda kolejna odsłona staje się kością niezgody wśród graczy. Niektórzy twierdzą, że Ubisoft powinien już dawno dać sobie spokój, inni z wypiekami na twarzy przeżywają kolejne historie o skrytobójcach. Jedno jest pewne - Assassin's Creed wbrew tematyce nie pozostaje w cieniu.

To jest reklama:

Co ciekawe, pomimo wylewającej się krytyki oceny większości odsłon oscylują mniej więcej na granicy 7/10, zatem jest naprawdę dobrze. Sam należę do wielkich fanów serii i chociaż śmiertelnie zanudziła mnie „jedynka", kolejne części przechodziłem podekscytowany.

Uncharted

Mortal Kombat

Lara już dawno została zrzucona ze swojego złotego tronu i, ku zaskoczeniu, dokonała tego postać, która ma znacznie mniejsze piersi. Nathan Drake to dla wielu graczy mokry konsolowy sen i powód, by zainwestować w konsolę Sony. Faktycznie nawet nie lubiąc przygodowych gier akcji nie sposób odmówić serii uroku i filmowych doznań.

Podobnie jak asasyni, nasz ulubiony poszukiwacz przygód zadebiutował w roku 2007 i pomimo prostoty rozgrywki już wtedy zaskarbił sobie sympatię wielu graczy. Od tego czasu nieustannie kradnie nam nie tylko pieniądze, ale i serca. Pomimo zarzekania się przez ojców serii o definitywnym zakończeniu przygód Drake'a mam wrażenie, że nie powiedział on jeszcze ostatniego słowa. Świat gry aż prosi się o rozwinięcie, czego przykładem jest ostatnie rozszerzenie z Chloe w roli głównej.

The Sims

Mortal Kombat

Aż trudno uwierzyć, że od 17 lat wirtualnie budujemy domy, chodzimy do pracy, zakładamy rodziny i topimy w basenach nielubianych sąsiadów. The Sims stanowi swoisty fenomen, bo przecież kto chciałby grać w symulację życia i jeszcze dobrze się przy tym bawić? Najpewniej robią to tylko kobiety, prawdziwy samiec alfa w życiu nie podniecałby się kupowaniem nowych ubrań czy mebli.

Ile razy słyszałem tego typu teksty. Wypowiadają je głównie osoby, które nie miały z serią do czynienia. Można temu zaprzeczać, ale gdy już połknie się bakcyla, okazuje się, że The Sims to przednia i angażująca rozrywka. No przynajmniej do czasu aż nie kupimy wszystkich najlepszych sprzętów do domu, wówczas zaczyna wiać nudą, ale przecież nie bez powodu mamy tak wiele dodatków. Prawda?

Batman: Arkham...

Mortal Kombat

Wydane w 2009 roku Asylum udowodniło, że jest możliwe stworzenie superbohaterskiej, a do tego dobrej gry na licencji. Tak naprawdę nie graliśmy Batmanem, my się nim naprawdę stawaliśmy. Nigdy wcześniej nie było w grach takiego poczucia bycia nocnym łowcą i każda osoba, która godzinami obserwowała zbirów siedząc na gargulcach wie, o czym mówię (tak, wiem, że zabrzmiałem właśnie jak wróżbita Maciej).

Jest to też seria, która pokazuje, jak powinno tworzyć się dobre kontynuacje. Poza Origins, które było skokiem w bok Warnera, każda kolejna część nie tylko rozwijała znane idea poprzedniczek, ale również stawała się nową jakością samą w sobie. Mam wrażenie, że w kolejnej części moglibyśmy latać Batwingiem (to byłoby dopiero coś!). Niestety ostatnie informacje wskazują, że marka została zakończona. Może to i lepiej? Wychodzę z założenia, że lepiej odejść w chwale. Z drugiej strony nauczyłem się nigdy nie mówić nigdy... Czas pokaże.

Final Fantasy

Mortal Kombat

Przyznaję, jest to jedna z moich ukochanych serii. Premiera każdej odsłony, bez wyjątku (tak, nawet XIII), sprawia, że ponownie czuję się niczym dziecko. Pierwsze Final Fantasy zadebiutowało w 1987 roku, obchodzi więc okrągłe 30 lat serii (!). Nic więc dziwnego, że wielu graczy, podobnie jak ja, dorastało razem z „Ostateczną Fantazją".

Czasem co prawda można odnieść wrażenie, że nasi japońscy bracia się gubią, nie zawsze potrafią odnaleźć się w teraźniejszości i obecnych trendach. Ale pomysłowości i zapału nie można im odmówić. Seria była, jest i będzie żyła w naszej świadomości i czytnikach konsol jeszcze przez długie lata.

Metal Gear...

Mortal Kombat

Seria zadebiutowała na rynku w roku 1987 (!), ale tak naprawdę zyskała największą popularność po wydanym w 1998 Metal Gear Solid. Od tego czasu na przemian wcielamy się w Snake'a i Big Bossa. Przyznaję, że bardziej przepadam za tym drugim.

Obecnie losy naszych ulubionych „żołnierzy" nie są znane. Konami kombinuje i bardziej znane jest z afer niż z nowych gier. Jakiś czas temu wydany Metal Gear Survive równie dobrze mógłby nosić zupełnie inny tytuł, bo nie da się nie zauważyć, że bardzo nachalnie bazuje na marce. Nie mówiąc o tym, że fani są zniesmaczeni (delikatnie ujmując) nieprzyjemną sytuacją z Kojimą, po której producent opuścił studio. Losy gry stoją pod wielkim znakiem zapytania i mam wrażenie, że już nigdy nie będzie tak samo. Obym się mylił... Czas pokaże.

Grand Theft Auto

Mortal Kombat

Uwaga, hasztag niepopularna opinia. Nie przepadam za GTA, tak naprawdę od czasów „jedynki", w którą zagrywało się w czasach szkolnych, dopiero piąta część zdołała mnie do siebie przekonać. Nie mogę jednak odmówić serii zasłużonej popularności.

Uwierzylibyście, że wcielamy się w przestępcę już od 1997 roku? Niesamowite, jak ten czas za... goni. Od tego czasu wiele się zmieniło, ale jedno pozostaje bez zmian. Logo Rockstar to znak jakości i przy każdej premierze swojej gry pozostawia w tyle konkurencję. Nie bez powodu zresztą fani na całym świecie wręcz szczytują przy jakiejkolwiek zapowiedzi. Jestem przekonany, że nawet zdjęcie konia na profilu developera dla wielu oznaczałoby zapowiedź nowego Red Dead Redemption.

Pokémon

Mortal Kombat

Co wśród wielkich serii robią Pokémony? Śmiem twierdzić, że jest to jedna z najsilniejszych marek wśród gier wideo. „Kieszonkowe" potworki łapiemy już prawie 20 lat, bo od roku 1998. Ile to już w tym czasie regionów zwiedziliśmy?

Co ciekawe, jeśli przyjrzymy się poszczególnym odsłonom, poza innymi stworkami tak naprawdę diametralnych różnić w rozgrywce nie dostrzeżemy. Dopiero najnowsza odsłona wprowadziła wiele usprawnień i nowych rozwiązań. Zagorzali fani nadal jednak uważają, że pierwsze części są najlepsze. Oczywiście, jak to w Japonii bywa, gra doczekała się wersji animowanej (seriale i filmy kinowe), tony różnej maści gadżetów, gry karcianej i... w sumie łatwiej wymienić, czego się nie doczekała. Nie wiem, jak Wy, ale ja z uśmiechem wypowiadam znane słowa „catch them all".

Resident Evil

Mortal Kombat

Na liście nie mogło zabraknąć horroru - tak, wiem, za moment ktoś napisze, że Resident Evil to nie horror. Otóż nieprawda. Pierwsze części jak najbardziej do gatunku należały. Nie mówiąc już o najnowszej odsłonie, która całkowicie zmieniła (ku mojemu smutkowi) założenia i klimat.

Wydana w 1996 roku pierwsza część na stałe zmieniła oblicza gier grozy. Nawet jeśli seria od części czwartej już tak nie straszy, a gry stały się bliższe strzelankom z elementem przygodowym, tak nadal przy wypowiadanym na początku „Resident Evil" dostać można gęsiej skórki. Czemu nie Silent Hill? Pojawiło się kilka lat później i w zasadzie zadecydował w tym przypadku rocznik. Poza tym zombie są słodkie.

Jeśli czegoś Wam w liście zabrakło, być może pojawi się w drugiej części. A Waszym zdaniem które serie gier są najlepsze?

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości