Wielkie dzięki za wszystkie wspaniałe gry i wspomnienia Tomonobu Itagaki
Twórca zarówno Dead or Alive, jak i współczesnego Ninja Gaiden zmarł w tym tygodniu, a my żegnamy się artykułem in memoriam...
Jeśli miałbym wskazać jeden gatunek gier, który zdominował moje lata 90., to byłaby to walka. Grałem w nią prawie we wszystko, kupiłem wiele wersji Street Fighter II i prawie wszystko inne. Przez długi czas wolałem dwuwymiarową walkę, dopóki nie natknąłem się na Dead or Alive.
Początkowo znałem ją tylko jako grę zręcznościową i Saturna, słynącą z tego, że wojowniczki miały szczególnie dobrze animowane piersi, coś, co podobno można było nawet regulować, wybierając wiek, w którym się miało, zanim zaczęto grać. W 1998 roku została wydana na PlayStation, a ja byłem w trakcie intensywnej fazy w Japonii, miałem zmodyfikowaną konsolę i podstawową znajomość języka. Sprowadziłem Dead or Alive i zakochałem się po uszy we wspaniałym systemie walki, zbudowanym w całości wokół kontr, szybkości, spektakularnych ring-outów i piekielnie rock'n'rollowego nastawienia.
Było to mniej więcej w czasie prawdziwego przełomu w Internecie, kiedy nie było Wikipedii ani niczego w tym rodzaju, a wszystko było w powijakach. Nie miałem więc pojęcia, kim był Tomonobu Itagaki. Jedyną rzeczą, o której (nie) wiedziałem, było to, że oczywiście podobały mi się jego gry. Więc kiedy przyszedł czas na Dead or Alive 2 na Dreamcasta, byłem gotowy i stała się ona główną bijatyką 3D mojej grupy przyjaciół wraz z Soul Calibur, ale nadal nie wiedziałem, kim jest Itagaki, twórcy gier po prostu nie mówili wtedy zbyt często.
Jednak w 2001 roku sytuacja zaczęła się eskalować. Microsoft chciał wejść w branżę gier z własną konsolą. Wszystkie oczy były zwrócone na Halo: Combat Evolved, podczas gdy ja patrzyłem na Dead or Alive 3. Początkowa oprawa wizualna była po prostu nierealna, a sposób, w jaki wykorzystywano aleje, z których można było się nawzajem wybić, aby kontynuować walkę, był rewolucyjny. Miałem bardzo dobrego przyjaciela, który wybierał się do Stanów Zjednoczonych i kupił mi Xboksa pod warunkiem, że będzie mógł kupić również Combat Evolved - podczas gdy ja szukałem tylko Dead or Alive 3.
Gdzieś w tym miejscu Tomonobu Itagaki zaczął wychodzić z cienia. Był kimś tak wyjątkowym, jak japoński twórca gier, który poszedł na całość na Xboxie. Wiedział, że to niezwykłe, ale wspierał konsolę bardziej niż ktokolwiek inny. Z jednym zaskakującym cytatem za drugim deklarował jego wyższość i uwielbiał prototyp w kształcie litery X, który był używany podczas tworzenia i coś, co znalazło drogę do jego gier.
Jego gry były, jak mówił, znacznie lepsze od gier jego konkurentów, co często komentował. Było to bardzo nietypowe zachowanie Japończyków, dalekie od pokornego zachowania, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. W połączeniu z jego długimi włosami i zwyczajem noszenia okularów przeciwsłonecznych wyłonił się wizerunek dewelopera o zabarwieniu gwiazdy rocka. O Tekkenie powiedział: "Nie gram w Tekkena. Nie lubię gier, które przypominają matematykę".
Chociaż na początku lat 2000. debata na temat seksualizacji w grach nie była taka sama jak dzisiaj, Itagaki był często pytany o postacie kobiece w swoich grach, które zawsze były niesamowicie krągłe, z podrygującymi piersiami i minimalnymi alternatywnymi ubraniami. Krytyka była jednak czymś, czym nie mógł się przejmować, odpowiadając takimi rzeczami jak : "Kasumi jest silna, ponieważ jest piękna. I jest piękna, bo jest silna" i "Nie obchodzi mnie, co ludzie mówią o kostiumach. Jeśli ci się nie podoba, nie graj".
O tym, jak mało go to obchodziło, przekonaliśmy się dwa lata później, gdy w 2003 roku wypuścił skandaliczny Dead or Alive Xtreme Beach Volleyball. Coś w rodzaju gry randkowej, w której wszystkie wojowniczki z serii Dead or Alive spędzały czas na rajskiej wyspie, grając w siatkówkę w minimalistycznych ubraniach, podczas gdy można było kupić im jeszcze mniejsze ubrania, zarabiając pieniądze. Ponadto było kilka innych mini-gier, w które można było zagrać dla urozmaicenia. Niektórzy się wściekali, inni kochali, ale wszyscy musieli przyznać, że pod względem rozgrywki było całkiem nieźle, a mimo to absurdalnie dobrze wyglądało.
Miłość pana Itagakiego do Microsoftu wydawała się być odwzajemniona i przez siedem lat był on niezwykle ważny dla Xboxa. Niewielu innych, jeśli w ogóle, mogło pochwalić się, jak potężna jest ich konsola. Najlepszym dowodem na to jest niemal surrealistycznie pyszny Ninja Gaiden, wydany trzy lata po Dead or Alive 3. Był to reboot starej, klasycznej serii NES, którą Itagaki ożywił po siatkarskich eskapadach i pokazał, że stać go zdecydowanie na coś więcej niż walkę. Ninja Gaiden był również znany z wysokiego poziomu trudności, a Itagaki oczywiście skomentował to: "Nie chcę tworzyć gier, które są bezpieczne. Chcę tworzyć gry, które uderzą cię w twarz".
Nawiasem mówiąc, Ninja Gaiden doczekało się zaktualizowanej wersji o nazwie Black i jest dziś jedną z najwyżej ocenianych gier wszech czasów w serwisie Metacritic ze średnią 94. Po Ninja Gaiden ukazał się również remake pierwszego Dead or Alive, zatytułowany Dead or Alive Ultimate. Ponownie wspaniała gra, ale przede wszystkim zapadająca w pamięć dlatego, że jest pierwszą bijatyką, która ma naprawdę dobry i dobrze przemyślany komponent online.
Krótko mówiąc, Itagai i jego studio Team Ninja byli niezwykle płodni, przez długi czas wypuszczając średnio ponad jedną grę rocznie z Itagakim jako producentem i reżyserem. Wszyscy byli na najwyższym poziomie, a on naprawdę pławił się w chwale, a jego wywiady były najprzyjemniejszym do czytania w tamtej epoce dzięki postawie gwiazdy rocka, która wykraczała poza to.
Dzięki swojej miłości do Xboxa, Itagaki nie wydał niczego na PlayStation. Wielu zastanawiało się, czy była to jakaś umowa biznesowa, ale w rzeczywistości wiele wskazuje na to, że celowo trzymał swoje gry z dala od konsol Sony, które jego zdaniem nie były na najwyższym poziomie pod względem wydajności. Tak więc, oczywiście, Itagaki był jedną z kluczowych osób podczas premiery Xbox 360.
W 2005 roku Dead or Alive 4 było gotowe do wydania, podobnie jak trzecia część na oryginalnego Xboxa i tym razem Microsoft obdarzył go pełnym zaufaniem. W grze występował spartański wojownik - ale nie Master Chief. Możemy tylko spekulować, jaka była historia, która się za tym kryła, ale zamiast tego Itagaki przedstawił spartańską wojowniczkę o imieniu Spartan-458. Wyglądała jednak zupełnie jak Master Chief, a my nawet mieliśmy okazję walczyć na wybiegu od Halo 2 w graficznym pokazie fajerwerków. To również było punktem kulminacyjnym - a osobowość Itagakiego wciąż rosła. W zespole redakcyjnym Gamereactor panowała wielka radość za każdym razem, gdy wygłaszał jakieś nowe, spektakularne oświadczenie.
I to właśnie otrzymaliśmy, gdy Dead or Alive Xtreme 2 został wydany w 2006 roku. Była to ta sama koncepcja, co w przypadku siatkówki, ale z większą różnorodnością rozgrywki, w tym skuterami wodnymi - i jeszcze mniejszą ilością strojów kąpielowych. Ten mecz spotkał się z bardziej zaciekłą dyskusją niż jego poprzednik, co nie mogło nikogo obchodzić Itagakiego, który oświadczył: "W tej grze nie chodzi o siatkówkę. Opowiada o pięknych kobietach, które cieszą się wakacjami", a następnie dodał: "Chciałem stworzyć grę, która sprawi, że ludzie poczują się dobrze. To wszystko.
Niestety, był gorszy pod względem rozgrywki i był to pierwszy przeciętny tytuł Itagakiego, a to nie była jedyna porażka, jaką miał. Być może management Tecmo był już trochę zmęczony swoją gwiazdą rocka, ponieważ zgodzili się z Sony na wydanie Ninja Gaiden na PlayStation w tak zwanej edycji Sigma. Itagaki nie był w to w ogóle zaangażowany, co jest niezwykłe, biorąc pod uwagę, że to jego tytuł, i otwarcie się temu sprzeciwiał. Gra była nieco gorsza pod względem rozgrywki z kilkoma dziwnymi zmianami, a on sam jasno wyraził swoje zniesmaczenie, mówiąc na przykład: "To nie jest moja gra. Nie udało mi się i nie chcę, żeby ludzie myśleli, że mi się udało" i "Zmienili równowagę, trudność, odczucia. To już nie jest Ninja Gaiden.
Ale w 2008 roku dostał szansę sprawdzenia się z Ninja Gaiden II. Wyglądało to okropnie w pierwszych kilku klatkach (zrzuty ekranu były nadal ważniejsze niż zwiastuny w tej epoce) i wielu zastanawiało się, czy to w ogóle możliwe, że Xbox 360 może wypluć taką grafikę, a przemoc była pozornie makabryczna. To, że Itagaki wierzył w swój tytuł, było oczywiste i stwierdził: "Ninja Gaiden 2 będzie tak ambitne, że gdy inni deweloperzy w nią zagrają, stracą motywację i pewność siebie w swoich grach".
I tak, gra była bardzo dobra, nawet dziś system wyróżnia się jako jeden z najciaśniejszych, jakich kiedykolwiek doświadczyłem z Ryu Hayabusa, który reaguje na najmniejszą wskazówkę. Był jednak bardziej nadprzyrodzony w swoim designie, co dla mnie osobiście oznaczało, że nadal wolałem oryginał, mimo że był lepszy mechanicznie.
Niestety, jest to początek końca Itagakiego. Ninja Gaiden II ledwo zdążył wyjść na wolność, zanim wdał się w otwartą walkę z Tecmo o duże sumy pieniędzy, do których uważał, że ma prawo, podczas gdy Tecmo krytykowało go za złe zachowanie. Nie wiem, który z nich miał rację, ale opuścił Team Ninja i jednocześnie na dobre zniknął z centrum uwagi. Dwie z ostatnich dużych wypowiedzi z jego strony dotyczyły tego, że Ninja Gaiden II doczekało się również wydania Sigmy na PlayStation, co absolutnie mu się nie podobało. Skarżył się i powiedział: "Nie wiem, dlaczego zmienili układ wroga. To rujnuje tempo." I dodał : "Usunęli krew. To nie jest Ninja Gaiden.
Życie po Team Ninja było pozornie trudne. Wraz z innymi weteranami założył Valhalla Game Studios, ale minęło pełne siedem lat, zanim wydali Devil's Third na Wii U, które było niestety przeciętne i jest to jedyna gra po 2008 roku, w której miał główną rolę.
Ja i wielu innych gorąco mieliśmy nadzieję, że jedna z najzabawniejszych osobowości świata gier zostanie wybrana przez jakiegoś innego dewelopera lub wydawcę, aby stworzyć więcej magii gier, ale tak się nigdy nie stało, a tworzenie gier jest nietrwałe. Po tak długim czasie stawał się coraz mniej interesujący dla olbrzymów, choć ciągle pisał, że pracuje nad rzeczami w różnych konstelacjach.
W ostatnich latach utrzymywał kontakt z fanami za pośrednictwem Facebooka i dzielił się spostrzeżeniami na temat swojego życia. Miał o wiele bardziej skromną osobowość, ale nie było żadnych bezpośrednich oznak złego stanu zdrowia. Prawdziwym szokiem było więc to, że wczoraj potwierdzono, że zmarł w wieku zaledwie 58 lat. Podobno po okresie choroby, podczas którego przygotowywał pożegnalny Facebook i napisał (w tłumaczeniu z Bingiem):
"Ostatnie słowa
Płomień mojego życia w końcu gaśnie.
Fakt, że ta wiadomość została opublikowana, oznacza, że w końcu nadszedł ten czas. Nie ma mnie już na tym świecie.
(Ten ostatni wpis został powierzony komuś bliskiemu.)
Moje życie było pasmem bitew. Ciągle wygrywałem.
Ja też przysporzyłem sobie wielu kłopotów.
Jestem dumny z tego, że walczyłem do końca, wierny swoim przekonaniom.
Niczego nie żałuję.
Przepełnia mnie tylko smutek, że nie udało mi się dostarczyć nowych utworów wszystkim moim fanom. Smutno mi.
Takie jest życie.
Tak to już jest.
Itagaki Tomonobu"
Wielu wyraziło swój smutek, nie tylko twórca Tekkena Katsuhiro Harada (z którym był długoletnim przyjacielem i rywalem) i twórca Smash Bros Masahiro Sakurai, a także Team Ninja.
Na szczęście gry nadal tam są. Mimo że prawdopodobnie prychnął na Ninja Gaiden II Black wydany tej wiosny i w ogóle nie doceniłby Ninja Gaiden 4, jego cyfrowe DNA wciąż tam jest, a my mamy wszystkie wspomnienia. Oczywiste jest, że świat gier będzie bez niego nieco nudniejszym miejscem i żałuję, że jego postawa gwiazdy rocka mogła nadal rozjaśniać branżę, która często jest dość nieśmiała i ostrożna. Jak wszyscy wiemy, tak się nie stało, ale mimo to, dzięki za kawę, stary mistrzu ninja, pozwól, że zakończę kolejnym cytatem.
"Nie jestem twórcą gier. Jestem wojownikiem, który tworzy gry".












