Polski
Gamereactor
zapowiedzi
Days Gone

Days Gone - pierwsze wrażenia

Dni PlayStation 4 jeszcze nie przeminęły.

HQ
Days Gone

Kilka dni temu mieliśmy okazję redakcyjnie udać się na przedpremierowy pokaz nadchodzącej gry na wyłączność PlayStation 4 - Days Gone. Polski oddział jak zwykle spisał się na medal i „impreza" odbyła się w bardzo przyjaznej atmosferze. Udało nam się również porozmawiać z Johnem Garvinem - dyrektorem kreatywnym w Bend Studio, który jest zarazem głównym scenarzystą Days Gone.

Z samym wywiadem będziecie mieli okazję zapoznać się jeszcze w tym tygodniu, natomiast dziś skupimy się wyłącznie na samej grze; a już teraz zaręczam Was, że jest na czym się skupiać. Nie ukrywając, na pokaz jechałem pełen obaw. Days Gone od pierwszych zapowiedzi mieniło się w mojej głowie niczym nieślubne dziecko Sons of Anarchy z The Walking Dead i choć od początku przy promocji gry ani razu nie padło magiczne słowo „zombie", skojarzenia wywoływane przez zarażonych są tu jak najbardziej na miejscu.

Days Gone
To jest reklama:
Days Gone

Za każdym razem ogrywając kolejne tytuły na wyłączność PlayStation stwierdzam, że studia pod skrzydłami Sony nie są w stanie już nic więcej wycisnąć, jeśli chodzi o dobre zaprezentowanie relacji międzyludzkich. Za każdym razem, gdy biorę pada w dłonie, okazuje się, że byłem w błędzie. Na pokazie mieliśmy okazję obcować z grą przez niecałe trzy godziny, jest więc to czas adekwatny, by ugryźć spory kęs dzieła Bend Studio. Już od pierwszej minuty rzucają się w oczy niesamowicie realistyczne i dobrze rozpisane postacie. Prezentowany materiał dzielił się na dwie części, z których pierwsza bez zbędnych spoilerów wprowadziła nas w realia gry i pozwoliła bliżej poznać charakter Deacona. Już teraz z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że zarówno protagonista, jak i wszystkie ważniejsze, otaczające go postacie, będą stanowiły główną siłę Days Gone. Nawet po kilku pierwszych retrospekcjach i wyreżyserowanych przerywnikach jesteśmy w stanie się z nimi zżyć i co ważniejsze - zrozumieć w jakimś stopniu ich motywację oraz trudną sytuację, w której się znalazły. Rozczuliło nas również pierwsze spotkanie Deacona z Sarą, które było tak bardzo naturalne i jednocześnie niezręczne, że z łatwością uwierzyliśmy w prawdziwość sceny.

Pomimo nie najnowszego buildu, który skrywał w sobie jeszcze wiele problemów technicznych, dało się wyraźnie odczuć szkołę i poziom, do którego przez lata przyzwyczajało nas Sony. Szczerze mówiąc, zdziwiłbym się, gdyby było inaczej, aczkolwiek nie da się ukryć, że Days Gone technicznie bliżej do mocno podrasowanego inFamous: Second Son niż The Last of Us. Nie ma tu zresztą większego zaskoczenia. Tytuł Bend Studio to gra z całkiem obszernym, żyjącym, otwartym światem, który bardziej przypomina, darujcie określenie, typową piaskownicę niż znacznie mniejsze lokacje z gier Naughty Dog.

Days Gone
To jest reklama:
Days Gone

Czy grze udało się więc uniknąć typowych dla gatunku problemów? Na chwilę obecną trudno powiedzieć. Prezentowany materiał był na tyle zręcznie osadzony w fabule, że nie uświadczyliśmy wielu powtarzających się aktywności. To, co jednak zwróciło naszą uwagę, to fakt, że sami jako gracze możemy w pewien sposób kreować wydarzenia. Wszyscy przeciwnicy, nieważne, czy mówimy tu o bandytach, czy zarażonych, żyją w świecie według własnego rytmu. Wykonują przy tym wiele zwyczajnych czynności, takich jak pożywianie się czy spanie. Niby nic nowego, ale otwiera graczom wiele furtek do działania, bo musicie wiedzieć, że niczym w Dying Light zarażeni są bardziej niebezpieczni w nocy, a słabsi za dnia. Pędzącą za nami hordę z powodzeniem możemy skierować na obóz wroga. Jeśli cierpliwie będziemy podążać za przeciwnikiem, jest szansa, że uda nam się pokonać go w czasie snu. Tylko od nas zależy, jak zachowamy się w danej sytuacji i jak rozegramy poszczególne misje w grze. Cieszy fakt, że do tego samego celu można dojść na wiele sposobów. Warto dodać, że pogoda również zmienia się w czasie rzeczywistym. Twórcy zapewnili, że, podobnie jak pora doby, ma ona duży wpływ na rozgrywkę.

Jeżdżąc po nieco zrujnowanym, acz nadal pięknym świecie gry, musimy dbać o takie przyziemne sprawy jak paliwo do naszego motocyklu. A nie jest on tylko ciekawym dodatkiem, lecz Waszym największym sojusznikiem, bez którego, że tak się wyrażę... daleko nie zajedziecie. Węszymy więc po wszelkiej maści zakamarkach i opuszczonych miejscówkach w poszukiwaniu części, złomu i wszystkiego, co mogłoby nam się w drodze przydać. Podróżowanie w Days Gone to czysta przyjemność, a poszczególne usprawnienia faktycznie wypływają na rozgrywkę.

Days Gone
Days Gone

Nasz protagonista również rośnie w siłę, choć drzewka rozwoju prawdopodobnie w żaden sposób nie zdołają Was zaskoczyć. Nie ma w tym jednak nic złego. Ot, ten element gry został po prostu potraktowany w sposób naturalny, bez zbędnego kombinowania czy wydziwiania. Ciekawym elementem, który zaobserwowaliśmy, była natomiast rekrutacja napotkanych osób - zwykle tych, które udało nam się z różnych tarapatów odratować. W czasie zabawy zdołaliśmy dojechać do jednego obozu, jednak w rozmowie twórcy zapewnili, że podobnych placówek w grze będzie kilka i jako gracze sami zdecydujemy, do którego miejsca odeślemy daną osobę. Ma mieć to spory wpływ na kształt rozgrywki, ponieważ same obozy będą się od siebie różnić. Przykładowo, jeden z nich nastawiony będzie na konstrukcje coraz lepszej broni, natomiast inny dostarczy nam modyfikacji do motocykla. Jak nietrudno się zorientować, odsyłając osobę do danej placówki sprawiamy, że ta rośnie w siłę, więc planowanie stanie się tu kluczowe.

W pewnym momencie podczas wykonywania misji fabularnej przeżyliśmy niemały szok. Jak wspominałem, zarażonych w żaden sposób nie można mylić tu z zombie, nie spodziewaliśmy się jednak, że ich społeczność - o ile można tak to ująć - również w pewien sposób jest nakreślona. Poza typowymi, rozwścieczonymi, dorosłymi osobnikami na swojej drodze spotkacie również... dzieci. Dzieci, które zachowują się niesamowicie naturalnie i nie stanowią większego zagrożenia, chyba że sami doprowadzicie do bezpośredniej konfrontacji. Przyznam się bez bicia, że zabieg działa. Czuliśmy się nieswojo, gdy musieliśmy zabić jedno z dzieci - było to niezbędne w jednym z zadań. Czuliśmy również wielki niepokój, widząc małych zarażonych w ciemnych, przeszukiwanych przez nas pomieszczeniach. Days Gone często wywołuje sytuacje, w których znacznie prościej jest rozprawiać się z ludzkimi przeciwnikami niż zarażonymi. Mamy nadzieję, że w pełnej wersji wielokrotnie poczujemy do nich żal, a nawet współczucie.

Days Gone
Days Gone

Bardzo cieszą i jednocześnie uspokajają słowa Johna, który, jak sam przyznał na początku wywiadu, jest wielkim miłośnikiem złożonych bohaterów i dobrze napisanej historii. Po Days Gone nie oczekiwaliśmy przełomu, jednak gra kilka razy w czasie pokazu zdołała nas pozytywnie zaskoczyć. O klimat się nie martwimy, ten kupił nas z miejsca już w pierwszych materiałach, natomiast te kilka godzin spędzonych w grze dało nam jasno do zrozumienia, że jest na co czekać. Prawdopodobnie bowiem mamy tu do czynienia z kolejnym mocnym i solidnym tytułem na wyłączność PlayStation. Grą, której żaden gracz nie powstydzi się w swojej kolekcji.

Powiązane teksty

0
Days Gone (PC)Score

Days Gone (PC)

RECENZJA. Przez Ben Lyons

Nie-zombie gra od Bend Studio wylądowała na PC, ale czy jest warta czasu?



Wczytywanie następnej zawartości