Polski
Gamereactor
zapowiedzi
The Division 2

The Division 2 - wrażenia z prywatnej bety

Czy raczej, powinnam była napisać, The Division 1.5.

HQ
The Division 2

Ponoć mówi się, że osoba nie nadaje się do wykonywania zawodu dziennikarza, jeśli nie potrafi streszczać - dzieła kultury, czyjejś wypowiedzi, artykułu. Nie jestem pewna, kogo to ze mnie czyni, jeśli potrafię streścić całą grę jednym słowem - bo The Division 2 to tak naprawdę proste The Division 1.5. Nic dodać, nic ująć.

Pewnie, że to nadal tylko beta, prywatna na dodatek. Do premiery pełnej wersji pozostał jednak zaledwie miesiąc, więc jeśli chodzi o moje zarzuty, deweloperzy nie zmienią już wiele w tych kwestiach. Nie wątpię, że z przyjaciółmi będę się bawić tu znakomicie, ale to wszystko. I tu pojawia się po prostu jedna, jedyna kwestia, nad którą powinniście się pochylić - jeśli uwielbialiście „jedynkę", ta część również zasłuży sobie na miejsce w Waszych serduszkach. Jeżeli natomiast, tak jak ja, nadal uważacie, że marka The Division mogłaby podążyć w kompletnie innym kierunku, lub oczekujecie od sequeli większych zmian, darujcie sobie i wydajcie zaskórniaki na coś, co sprawi Wam pewną frajdę. Nie spodziewajcie się, że The Division 2 zmieniło cokolwiek w serii.

The Division 2
Raz, dwa, trzy...
To jest reklama:
The Division 2
...cztery, pięć, sześć!

Oczywiście nie mam jednak na myśli warstwy fabularnej, bo wszyscy wiemy, że wbrew marketingowej papce The Division nie jest skierowane do pojedynczego gracza. Czy chciałabym, by Ubisoft stworzył ciekawy wątek główny, a w grze można by bawić się samemu w takim samym stopniu, jak z innymi? Oczywiste. Ale choć nie jest tak i prawdopodobnie nie będzie, nie sprawia to, że postrzegam produkcję gorzej, ani że się zawiodłam z tego powodu na becie. Zdaję sobie sprawę z założeń The Division. Analogicznie, jeśli mam do czynienia z grą ekonomiczną, to strategiczne myślenie i nacisk na gameplay muszą być dla mnie kluczowe. Przy okazji niech towarzyszy im powalająca historia, lecz nie nastawiam się wtedy na najłatwiejszy poziom trudności i poznawanie fabuły, bo to oferują mi chociażby przygodówki point'n'click.

W każdym razie, mam nadzieję, że nie bajeruję za bardzo - mam na myśli, że nie oczekiwałam, by The Division 2 było dla mnie niczym The Last of Us i nie dlatego podchodzę do tytułu sceptycznie, ponieważ już teraz wiem, że będzie to cudna gra wieloosobowa, podobnie jak „jedynka". Szkopuł tkwi jednak w warstwie technicznej i tym, że za mało jest tu nowości, aż zadziwiająco mało. To jest dosłownie podrasowane The Division, z ładniejszymi teksturami, większym zagęszczeniem roślin, nowym miastem i aktywnościami, lekko zmodyfikowanymi, znanymi skillami, które tak po prawdzie mogłyby być częścią większego DLC. To trochę tak, jakby „Serca z Kamienia" wydać jako Wiedźmina 4.

The Division 2
Waszyngton ma nowego szeryfa.
To jest reklama:
The Division 2The Division 2The Division 2
Trochę staroci, trochę nowości.

Być może mój problem polega na tym, że podchodzę do tej gry zbyt krytycznie, ale naprawdę nie daję wiary, że to, za co Ubisoft dostał po łapach, nadal nie zostało poprawione. Niczym nieprzykładny uczeń. Wiecie, że pojazdów i wielu innych elementów otoczenia wciąż nie da się niszczyć, choćby potraktowało się je pięcioma granatami? Że tekstury wciąż doczytują się na pół growego metra przed nogami bohatera i że zasięg rysowania wciąż poraża? Samo to jest już wystarczająco niesmaczne. Byle jakie na tyle, że nie potrafię traktować tej „dwójki" jako pełnoprawną „dwójkę".

Coby jednak nie było, można tu znaleźć masę fajnych rzeczy (przepraszam moje panie polonistki, ale to naprawdę w kontekście tej gry uzasadniony epitet). Ponieważ deweloperzy pożegnali się z zimą, nowa atmosfera szczególnie ujmuje, mechaniki zostały nieco usprawnione, jest płynniej, a i strzela się wybornie. Tak naprawdę The Division na nowo zdefiniowało dla mnie system osłon, który do tej pory najlepiej sprawdzał się w Gears of War, więc jego powrót cieszy. Niestety, podczas bety nie mogłam przetestować menu tworzenia postaci, jak i wielu innych funkcji. W przeciwieństwie jednak do Anthema, tu ma się wrażenie, że brak zawartości faktycznie jest spowodowany ograniczeniami wersji beta, a nie tym, że gra również w dniu premiery będzie sterylna i pusta. No i wciąż uważam, że easter egg z dodaniem rysunków dzieci twórców do growej wersji Waszyngtonu jest niezwykle uroczy. 1:0 dla The Division.

The Division 2
Co tu się niedoczytało?
The Division 2The Division 2The Division 2
Te same problemy, ta sama radość z zabawy.

Interesujący wydaje się również system umiejętności i profitów, a także znajdywanie prawdziwych zabytków - jestem niezwykle ciekawa, jak będzie się to prezentować w finalnej wersji gry, gdy już swobodnie zwiedzę postapokaliptyczną stolicę. Z drugiej strony mamy nieco klonujących się NPC-ów, którzy co rusz wykonują identyczne animacje, techniczne potworki, które opisywałam wcześniej, nowej zawartości również powinno być więcej i tak dalej, i tak dalej. Wszystkie te plusy i minusy neutralizują się w mojej głowie i nie jestem pewna, czy to dobry znak. Niedbalstwo? Odcinanie kuponów? Nic z tych rzeczy. Ubisoft zagrał bezpiecznie. Ni to rewolucja, ni też jakaś wyjątkowa ewolucja - za to tytuł, który z pewnością zaintryguje fanów pierwowzoru. Ot, The Division 1.5.

P.S. Dosłownie minutę przed opublikowaniem tekstu gra zmroziła mi cały system PS4. Uznałam to za zabawny żart sytuacyjny.

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości